Śladowe Ilości Odgłosów Małp 03 - Cthulhu zawsze płynie w lewo

Obserwując zmiany społeczne bardzo często widzimy dość ciekawe zjawisko dotyczące naszej kultury oraz cywilizacji. Widzimy, że w zasadzie ma miejsce wojna kulturowa - konflikt dwóch skrajnie odmiennych od siebie sposobów myślenia o tym, w jakim kierunku powinniśmy zmierzać, co powinno być akceptowane, a co nie. Wiele osób sądzi, że wojna ta jest formą debaty i nalegają na to, by w duchu demokracji zachować przynajmniej neutralny grunt, na którym taki dyskurs miałby się odbywać.

Ludzie ci bardzo często sądzą, że drogą do zwycięstwa w tejże wojnie jest w związku z powyższym posiadanie najlepszych argumentów. Wygrywać mają ci najbardziej racjonalni, ci którzy przekonają największą ilość bezstronnej tłuszczy - szarej masy ludzkiej, która jest kompletnie bezstronna i neutralna. Są to wolne rzędy serca i dusz gotowe do przejęcia i aby tego dokonać trzeba być wystarczająco grzecznym, trzeba wszystko ładnie przedstawić, retorycznie zaorać (epicko!) lewicę i w ten oto sposób konserwatyzm miałby zwyciężyć i zaprowadzić w społeczeństwie nowy ład.

Widząc jednak, że konserwatyzm ciągle przegrywa, a kultura się liberalizuje rodzą się rozmaite wnioski. Wielu prawicowców stwierdza, że problemem są radykałowie, odstraszający mityczną "milczącą większość". Ludzie poszukują recept, starają się dojść tego, czemu nasza cywilizacja wciąż ukierunkowuje się w lewym kierunku.

Prawo entropii

Czymś bardzo istotnym dla zrozumienia naszej obecnej sytuacji jest zrozumienie tego, że naturalnym stanem świata nie jest porządek. W ramach naszego pisma, mniej lub bardziej świadomie podkreślał to w swoich artykułach redaktor Mig, szczególnie zaznaczając tę kwestię w bojowym manifeście migowego zrywizmu:

"Dlatego nie boję się inflacji, zarazy, wojny, kataklizmów, globalnego ocieplenia i Fortnite'a. Z częścią tych zjawisk należy podejmować walkę ponieważ zawsze istnieje szansa że planety się dobrze ustawią, coś dobrego kliknie i chociaż na chwilę stanie się bardzo dobrze, ale też wiem że nie mam żadnego wpływu na to czy Putin jutro nie machnie kutasem w stronę Łotwy i już za tydzień nie będę zapierdalał po lesie z karabinem strzelając się z kałmukami zza buga. I nie mam problemu z tą perspektywą, bo i tu i tam jest życie. I tu i tam mogę nagle umrzeć. I tu i tam będzie daleko od raju. I tu i tam odbierane mi będzie człowieczeństwo. Fajna jest ciepła woda w kranie ale ona naprawdę nie jest warta moralnej agonii jaką przeżywam patrząc jak wszystko się zwija choć ma idealne warunki ku wzrostowi.

I tak jest ze wszystkim - niech spadną nawet te pieprzone bomby i przejdźmy już wreszcie do epoki łupanego tworzywa sztucznego. Cokolwiek by się nie stało i ile razy świat by się nie skończył, życie toczy się dalej i gdy jedne jego aspekty pikują w dół, inne osiągają rozkwit. I stawianie czoła tym wszystkim nowym okolicznościom jest wyzwaniem samym w sobie. Przetrwanie jest wyzwaniem samym w sobie. Potrzeba wykazania się brutalnością i wyrachowaniem jest wyzwaniem samym w sobie - przynajmniej dla człowieka cywilizowanego.

Do czego zmierzają te wszystkie dywagacje - do tego, aby się nie lękać scenariuszy, nawet tych najgorszych. Należy z nimi walczyć, ale nie tępo się ich obawiać. Kiedy ktoś tu pisze wam o jakimś problemie i snuje czarne scenariusze - nie martwcie się. Te najważniejsze wartości i człowieczeństwo związane są z życiem człowieka w ogóle a nie życiem człowieka w gównianym abstrakcyjnym systemie. Przecież najpotężniejsze postulaty moralne naszej cywilizacji wymyślił stolarz z Judei w czasach gdy większość ludzi nie potrafiła nawet czytać."

Naturalnym stanem świata jest entropia i nie jest to konkluzja, którą oferują Wam jedynie filozofowie. Jak sobie otworzycie Pismo Święte, to też dowiecie się, że królestwa człowieka (w przeciwieństwie do Królestwa Bożego) nie są wieczne. Zatem cywilizacje będą upadać, ludzie będą ginąć, a dewiacje i degeneracje będą się szerzyć, ginąć i odradzać niczym grzybica na stopie. Takie jest prawo natury, takie jest prawo Boga, takie jest prawo naszego świata.

Potwierdza to historia ludzkości. Jeśli poczytacie sobie, albo posłuchacie o historii przynajmniej kilku istniejących niegdyś państw, to zauważycie pewne wspólne cechy tego, jak mechanizm cywilizacyjny działa. Jak cywilizacje powstają, wzrastają, funkcjonują i finalnie upadają.

Od wzrostu do upadku

Wszystkie ludzkie organizacje mają to do siebie, że zaczynają swoje istnienie w sytuacji, w której grupa ludzi decyduje je powołać do życia. Z reguły dzieje się to w związku z jakimś konkretnym celem, z jakąś źródłową ideą mającą stać za jej działaniem. Jeśli zakładasz firmę, ma ona z reguły jakieś początkowa założenia, jakieś cele i fundamenty, na których się oprzesz. Podobnie jest z państwami i cywilizacjami. Konkretne organizmy państwowe zawsze powstają z jakimś zamiarem, mają czemuś służyć i z myślą o tym czymś jest tworzone ich prawo, ich struktury.

Organizacje mają jednak to do siebie, że im dłużej funkcjonują i im więcej ludzi zaczyna się kotłować wewnątrz tym bardziej zaczynają rodzić się konflikty. Początkowo są to konflikty w zakresie tego kto ma mieć prymat nad organizacjami, ale z czasem zachodzi proces erozji fundamentów organizacji. Pojawiają się różne idee, w wielu aspektach nowe dla danego środowiska. Miejsce ma Zaczyna się podważać idee stojące za organizacją, aż w końcu dyskusji poddawane jest absolutny fundament jej funkcjonowania.

W tym momencie należy określić, czym jest prawica, a czym lewica. Ja sam miałem trochę czasu zanim doszedłem to tej rewelacji i przetłumaczyłem te wywodzące się z czasów rewolucji francuskiej pojęcia na grunt bardziej uniwersalny. Otóż prawicowe są wszystkie siły, dążące do zachowania źródłowych elementów danej organizacji (a zatem państwa, czy społeczeństwa), czy to w zakresie wartości, czy pewnych elementów ładu, bądź też wszelkie siły chcące budować nowe instytucje, w oparciu o te źródłowe kwestie. Lewicowymi, dla danej instytucji będą natomiast wszelkie siły pragnące ten źródłowy kod tożsamości rozbić, niezależnie od dobudowywanej narracji, czy celów, jakie taka dekonstrukcja miałaby osiągnąć.

Retoryka jest potężnym narzędziem w rękach sił lewicowych, bowiem w momencie, w którym pewne, fundamentalne wartości poddawane są dyskusji następuje ich obumieranie. Jeśli poddajemy coś dyskusji, stwierdzamy, że słuszność tego czegoś jest wątpliwa. Świętość przestaje być świętością, oczywistość staje się kwestią wątpliwą, a jeśli świętość ta dotyczy kwestii źródłowej dla danej organizacji/państwa/cywilizacji, możecie sobie wydedukować co to oznacza dla istnienia takiej organizacji.

Mitem jest założenie, że w sporze retorycznym wygrywa strona mająca rację. Wygrywa strona lepiej przekonująca ludzi, lepiej wywierająca wpływ, a najlepiej naturę sztuki retorycznej obrazują rozprawy sądowe, gdzie odpowiednią argumentacją można niewinnego człowieka postawić przed plutonem egzekucyjnym, a winnego puścić wolno. Prawda, wbrew opiniom różnych ludzi nie zawsze wygrywa, a w wielu sytuacjach zasadniczo przegrywa i ma to swoje konsekwencje.

Natomiast jedną z zasadniczych przyczyn, dla których retoryka jest dla sił lewicowych tak użytecznym narzędziem jest kwestia dyskusji. Dyskusja w ustroju demokratycznym ma być jedynym z zasadniczych mechanizmów decyzyjnych dla społeczeństwa i kraju. Jak wspomniałem, poddanie wątpliwościom pewnych wartości powoduje ich erozję i samo podważanie istnienia pewnych instytucji będzie powodowało upadek ich autorytetu. Doskonałym przykładem tego procesu jest zbiór ideologii uderzających w instytucję rodziny. Zaczęło się od ruchów feministycznych, których celem było (można dyskutować, w których aspektach słuszne i czy w ogóle) zrównanie ról społecznych mężczyzn i kobiet. To był jednak dopiero początek, a efektem i naturalną konkluzją tego procesu jest sytuacja, w której dzisiaj, dzięki ekstremistycznemu ruchowi LGBT ludzie nie są pewni czym w ogóle jest mężczyzna, a czym kobieta.

To nie jest tak natomiast, że w tamtych czasach nie było sił prawicowych, które nie ostrzegały przed tymi konsekwencjami. Były, religijna, twardogłowa prawica, także na zachodzie i ostrzegała wielokrotnie przed skutkami pozwalania na coraz więcej. Jedynym błędem tych środowisk było to, że nie przewidzieli realnej skali zniszczeń społecznych, jakie te procesy uczynią, a która okazała się przekroczyć najśmielsze oczekiwania nawet najbardziej skrajnych prawicowców swoich czasów.

Cthulu zawsze płynie w lewo

Można więc zadać pytanie, czemu tak się dzieje, że konsensus społeczny, tzw. "okno Overtona" zdaje się ciągle przesuwać w lewo? Czemu środowiska prawicowe oddają kolejne pola w mającej miejsce wojnie kulturowej? Czemu próby konserwowania wartości, czy norm źródłowych, albo jakby kto wolał "tradycyjnych" zawodzą? To dość proste.

Kurtis Yarvin, neoreakcyjny autor, blogger oraz programista stwierdził kiedyś "Cthulhu płynie powoli, ale zawsze płynie w lewo". O ile Yarvin sam w sobie jest, albo był częścią awangardy ideologicznej w środowisku technologicznym, gdzie razem z ludźmi pokroju Nicka Landa promowali neo-reakcyjne pomysły na społeczeństwo (choćby prywatne miasta), o tyle jego praca w zakresie analizy władzy nowoczesnego społeczeństwa zachodu jest bardzo cenna.

Cthulhu płynie zawsze w lewo, nie zmierza w prawo. Konsensus społeczny przesuwa się, akceptując kolejne założenia liberalno-progresywne. Prawica, czy konserwatyzm w istocie niczego nie konserwuje, służy jedynie jako ogranicznik prędkości, w podróży ku kolejnym dewiacjom i wynaturzeniom. Jedną z zasadniczych przyczyn takiego stanu rzeczy jest sama natura systemu demokratycznego, Jego założeń, a więc i demokratycznej mitologii i teologii.

Od kwestii neutralności moralno ideowej, będącej fundamentem dla demokratycznego systemu władzy, objawiającego się w micie państwa prawa, po kwestie związane z dyskursem politycznym oraz mechaniką władzy w nowoczesnych systemach demokratycznych, w wielu aspektach opartych na założeniach popperowskiego neoliberalizmu. System sam w sobie jest ukształtowany w ten sposób, aby faworyzować idee progresywne.

Nowoczesna demokracja parlamentarna jest systemem władzy opartym na progresywizmie, jest systemem sprzyjającym progresywizmowi, jest systemem, którego dalsze przekształcanie wraz z rozwojem możliwości technologicznych się będzie miało swoje konsekwencje. Idące z obecnym systemem ideologie, na czele z kultem praw obywatelskich/praw człowieka będą w dalszym ciągu przepychać kolejne, opierane na tych założeniach kwestie, podczas gdy prawica będzie żądać cofnięcia się do ostatniego stadium progresu.

Takiego cofnięcia nie da się uczynić. W obecnej sytuacji konserwatyści powinni przekierować swoje wysiłki, z konserwujących na budujące rzecz nowe i podważające obecny system polityczny. W tej sytuacji konserwowanie obecnego porządku społeczno-instytucjalnego jest bez celu, stąd też choćby naruszanie porządku przez happeningi Grzegorza Brauna nie oburza mnie jakoś znacznie, a oburzanie się na takie akcje ze stron prawicowych ujawnia zerowe pojęcie o obecnej sytuacji.

 Niezależnie od metodologii działania prawica musi sobie uświadomić, iż dalsze trwanie w demoliberalnym paradygmacie pomaga jedynie stronnictwo progresywnym. Zamiast postaw mających się opierać na konserwowaniu wartości (cokolwiek ma to znaczyć), a zatem podejmowanie postawy defensywnej prawica powinna przejść do ofensywy, nie przejmując się za specjalnie utrzymywaniem w ryzach demokratycznego molocha.

Należy mieć także na myśli założenie z początku tego autystycznego wyrobu publicystycznego. Naturalnym stanem świata jest entropia. Porządki tworzą się i są obalane. Każda struktura musi koniec końców ulec erozji, każdy porządek musi się załamać. Postawa prawicowa powinna odnosić się do kwestii w zasadzie uniwersalnych, kwestii religii, czy natury ludzkiej, mieć swój kręgosłup ideowy, ale nie powinna się za bardzo przywiązywać do zastanego porządku. Królestwa ludzkie nie są wieczne. Warto o tym pamiętać, bo przez ten właśnie czynnik Cthulhu, choć płynie powoli, to zawsze będzie zmierzał w lewo.

prof. Adam Twaróg

Komentarze