TOP 5 fajniackich mitów o Czechach [ZOBACZ MEMY O KRÓLEWCU]

Czechofilia i jej konsekwencje są prawdziwą katastrofą dla narodu polskiego. Szkody poczynione w polskich umysłach prawdopodobnie są nieodwracalne i Czechy już zawsze będą w nich krajem, w którym podatki są niskie, piwo zawsze zimne, ludzie mają politykę w dupie i siedzą tylko w karczmach. No i przede wszystkim nie wierzą w katołackie bzdury, nie to co polaczki. 
 
Wybicie zbiorowego szamba bezbectwa o kryptonimie Królewiec jest dla mnie jak znak nietoperza na niebie dla Batmana (haha, czlowek netoperek, haha), żeby w końcu wyjaśnić parę spraw. Nie tylko dlatego, że tyle razy tam byłem i jeszcze wiele razy pojadę. Nie będę przedłużał: wsiadaj do walca, dzisiaj razem rozjedziemy trochę czechofilskiego pierdolenia. 
 
Oto TOP 5 fajniackich mitów o Czechach i Czechach:
 
 
1. Czechy = Praga. Jak Polak czyta polskich czechofilów o Czechach, to czyta o Pradze i prażakach, dlatego że czechofilia w Polsce prawie w całości jest domeną liberalnego fajnopolactwa. Szczygły, surosze i kaczorowskie odebrali wam smak prawdziwych Czech i nakarmili tym, co fajniacy chcieliby o Czechach słyszeć (i jeszcze przykładać do Polski). A Praga jest jak każda stolica w Europie Środkowej. Liberalna, mieszczańska, kawiarniana, trochę zblazowana, trochę zdegenerowana. Z wyścigiem szczurów, drogimi mieszkaniami, gentryfikacją, toną imigrantów i najebanymi Anglikami. Już widzę jak na Pride w Uściu nad Łabą albo w Ostrawie na na latarniach w centrum są tęczowe flagi, a w mieście reklamuje się festiwal BDSM xD
 
2. Czeska polityka jest bardziej cywilizowana od polskiej. Fajnoczechofile wyobrażają sobie Czechy jak Polskę 2007-2015: liberałowie w kontroli, PKB rośnie, chamy nic nie mogą zrobić. Czarnuchu, mówimy o państwie w którym od 9 lat prezydent to prorosyjski postkomunistyczny opilec, były premier to pacynka byłej czechosłowackiej bezpieki, dosłowni komuniści (mieszanka Samoobrony, PiS, starego SLD i twojego starego na wigilii) pierwszy raz wypadli z parlamentu dopiero po ostatnich wyborach, w zeszłym roku posłowie prawie pobili się o masoneczki, a w muzeum narodowym w Pradze jest stała wystawa o korupcji i aferkach po 1989. Same wały przy budowie czeskich autostrad przykrywają polskie afery skalą zdefraudowanych pieniędzy. Jeszcze nie mówiłem o masowych protestach chvilktardów (Milion chvilek pro demokracii, czescy kodziarze) przeciwko ANO i wiecach antyzachodziarzy. Na ostatni przyszło co najmniej 70 tysięcy ludzi, masz coś takiego w Polsce? Skończyło się piwo w karczmie? 😂
 
3. Czesi są tolerancyjni. Co mówiłem o równaniu do Pragi? Czesi mało tolerują nawet Polaków (pierwsze skojarzenia: sól drogowa w jedzeniu, katolickie dewociarstwo, drobni handlarze i oszuści), ale z resztą jest jeszcze gorzej. Lewoskrętni antyczechofile zwracają uwagę głównie na to jak w Czechach postępuje się z cyganami (jak nieliczne próby literackiej walki ze szczyglizmem, które trzeba oceniać odwrotnie do ocen zbóldupiałych czechofilów), ale to żaden argument bo cyganów nikt nie lubi. Haha, kumacie że w czeskich mediach i literaturze Murzyn to cały czas po prostu černoch? Kiedy Obecną Rzeczą w Europie byli nachodźcy, muzułmanie żyli w głowach Czechów bezczynszowo, aż ktoś na rynku w Pradze zrobił inscenizację islamskiego zamachu. Zostawię tutaj tylko badanie Eurobarometru z 2015:
 
4. Czesi to nie patrioci. Polscy fajnoczechofile myślą, że jak ich ojkofobia przegląda się w lustrze, to widzi czeskie luzackie (i wymyślone) podejście do własnej ojczyzny. Po pierwsze, trudno mówić o nie wiadomo jak mocnym patriotyzmie w kraju, który składa się z trzech tożsamości i jeszcze dłużej był częścią cudzego imperium w okolicznościach nieporównywalnych do zaborów. Po drugie, co najmniej od husytów czeskości przed zniemczoną szlachtą pilnowali prości ludzie, dlatego czeski patriotyzm nie dosyć że istnieje, to jeszcze ma wymiar ludowy, który po Wiośnie Ludów i industrializacji kraju gładko przeszedł w drobnomieszczański. Nie znajdziesz go, POlaku, na Pride i w centrum Pragi, które jest takie jak w każdej stolicy. Tam, gdzie jest, po prostu cię nie ma xD Po trzecie, w XIX wieku panslawizm zapuścił głębsze korzenie w Czechach niż w Polsce, dlatego w Czechach tu i teraz jest o wiele więcej patriotycznych turbosłowian i rusofili niż u nas. Za obraz Czecha-antypatrioty obwiniam prawie w całości an*rchistę Jarosława Haszka. Fajnoczechofile zapominają o tym, że gwizdał przede wszystkim na schyłkową C.K. monarchię, a nie na swój kraj. Nie ma to nic wspólnego z wtykaniem flagi w psie gówno, chociaż w Pradze rzeczywiście stoi rzeźba dwóch typów, którzy leją na Czechy - jaki kraj, tacy Betlejewscy. 5. Czesi są wolni od religii. W liczbach to prawda, tylko fajnoczechofile z Polski znowu równają do swojego ateizmu i antyklerykalizmu. Ten drugi ma w Czechach ponad 600 lat, ale kompletnie inny kontekst. Dziś protestantyzm kojarzy nam się z zachodnim kociorstwem, tęczowymi ornatami i kultem pieniądza - po prostu instytucjonalnym ateizmem. Tyle że bunt husytów przeciwko katolom był buntem oddolnym, ludowym i narodowym, a pod Białą Górą wpierdol zebrali przede wszystkim Czesi, a nie protestanci. Po wojnie trzydziestoletniej (bardzo krwawej) dla pepików bardzo długo katolicyzm = Niemcy, okupant, germański najeźdźca kurwa oprawca i właśnie dlatego jeszcze do II wojny husytyzm był mocno forsowany przez czeskich polityków i liberalnych, i narodowych. Razem z podtekstami słowiańskimi, które dziś jakiś liberalny debil uznałby za turbolechickie, a slużyły głównie do oddzielania się od szwabów. W Czechach rzeczywiście jest dużo ateistów, bo wiemy już dobrze jak mocno europejski protestantyzm zmorfował w ateizm i materializm, a w samych Czechach pomógł jeszcze państwowy ateizm z czasów wiadomych. Tylko na końcu tego dowcipu, tego zbazowanego czeskiego ateizmu jest niespotykana (jeszcze) w Polsce skala kamyczkarstwa, horoskopiarstwa, New Age i innych późnomieszczańskich zamienników religii. Jeśli można powiedzieć coś prawdziwego o Czechach i ich stosunku do duchowości, to że unikają zorganizowanych, tradycyjnych religii, ale i tak próbują cały czas zasypać ten krater. Tylko tyle i aż tyle. Trudno wymienić wszystkie kłamstwa i zbrodnie czechofilów. Najgorsze jest w sumie zrobienie z Czech tej fabryki fajnopolackich anegdot, w której pijaniutcy ludzie bez Boga żyją daleko od wielkiej i małej polityki, no i robią śmieszne rzeczy między piwami w karczmie. Jak budzą się do oporu i patriotyzmu, to oczywiście tylko przeciwko tej, no, komunie (którą wybrali sami w 1946 z 30%, na pełnym legalu, wcześniej na miętko witając hitlerowców) albo ruskich, ale, ale, naturalnie w przerwach od mienia swojego kraju w dupie i ironizowania na temat poważnych wartości. Czechy polskich czechofili to dosłownie Praga i to Praga z sierpnia, ta z Pride’a i wyładowanych Polakami flixbusów, bo przyjeżdżają tu robić to samo co wszyscy i zabrać ze sobą dowody na szczygliznę, o której wcześniej wyczytali w powtarzalnych książkach z anegdotkami o Szwejku. Prawdziwe Czechy to też Ostrawa-Poruba, panelaki w zabranej Polakom Karwinie, syf na ulicach w bastionie komunistów Uściu nad Łabą. Parówki w zalewie octowej, górniczy Most gdzie komuniści wysadzili starówkę w powietrze a teraz dresy gonią cyganów, sterta korupcji i szlagiery dla starych bab w radiu. Umieranie wcześnie od tłustego, często nudnego żarcia, do tego szczypta prostolinijnego antyzachodziarstwa połączonego ze szczerym, tylko deko kiczowatym patriotyzmem. Ja też nie namawiam ani do tego, żeby srać na Czechy (tu jakiś żart o Zaolziu) albo je jakoś przesadnie kochać. To wciąż nieźle zorganizowany kraj z wygodnym zbiorkomem, gdzie co trzy przecznice i na zadupiu, i w stolicy jest karczma z tanim piwem (lepszym niż w Polsce) i obiadem z dwóch dań. Ludzie nawet w granicach Pragi faktycznie wyglądają jakby chcieli przede wszystkim żyć w spokoju, pielić grządki i oglądać telewizję (durną jak w Polsce) zapominając, że w niedzielę trzeba do kościoła, tak jakby… na zawsze? Tylko, kurwa, to nie ma prawie nic wspólnego z fajnopolactwem. Naprawdę. A czeski Królewiec nie jest śmieszny i zamknijcie już mordy. Dedykuję ten wpis wielkiemu antyczechofilowi Dariuszowi Sz. (bo RODO), który w bohaterskim czynie oporu przeciwko perfidii pepictwa posmarował gównem drzwi uniwersytetu Masaryka w Brnie. Obecnie prowadzi świetnego bloga o kolei i boryka się z poważnymi problemami zdrowotnymi, możecie go wspomóc tutaj.

Komentarze