Gowin to współczesny Petroniusz, a Otoka to debil
Jeden z bardziej odrażających (nie tylko fizjonomią) gównodziennikarzy/twitterowych celebrytów Rafał Otoka-Frąckiewicz ujawnił niedawno, że były wicepremier Jarosław Gowin nie trafił do szpitala psychiatrycznego z depresją, a po nieudanym zamachu na własne życie przez podcięcie sobie żył. Nie zamierzam w tym wpisie rozpisywać się na temat zasadności ujawniania takich informacji, ani tym bardziej skupiać się na postaci i przekazie samego atencyjnego bezbeka Otoczaka - choć należy odnotować, że sposób w jaki przedstawił tę wiadomość ("nikt nie chciał z nim gadać, więc chlip chlip chciał się zabić", serio, dosłownie) jest wyjątkowo parszywy. Istnieje granica między czarnym humorem, a bezmyślnym obśmianiem człowieczej tragedii - mam nadzieję, że czytelnicy Sraki doskonale to rozumieją, w odróżnieniu od bezmózgiego hivemindu prawych kochanych degeneratów, widzów krawędziowego knura, tłuszczy która gotowa jest zdeptać każde sacrum dla chwili tępego rechotu w ramach plemiennej napierdalanki PiS-PO.
trafne podsumowanie tego frajera i starczy o nim, szkoda strzępić ryja  | 
Jarosław Gowin nigdy nie pasował ani do tego tłumu, ani w ogóle do polskiej polityki. To nie jest ani komplement, ani zarzut - po prostu stwierdzenie faktu. Polityk, który na sztandary wynosi "porozumienie", jest skazany na pożarcie. Motłoch, któremu w demokracji należy schlebiać, nie chce żadnego porozumienia - chce zwycięstwa nad wrogiem, możliwie krwawego. Merytoryka, którą próbował szafować Gowin, ich nie interesuje - bo merytorycznie nie różnią się przecież prawie niczym. Przypomina się fragment znakomitej powieści węgierskiego klasyka Gézy Gárdonyi'ego Byłem niewolnikiem Hunów (węg. A láthatatlan ember tj. Niewidzialny człowiek, polskie tłumaczenia tytułów ehh). Główny bohater po zauważeniu wyraźnego podziału huńskiego społeczeństwa na Hunów "Czarnych" i Hunów "Białych" pyta się z zaciekawieniem, skąd on wynika. W odpowiedzi słyszy, że jedni noszą skóry czarne, a drudzy białe XD Pochodzili z różnych szczepów i regionów, ale w tamtym momencie była to już daleka przeszłość, dawno zapomniana. Podobnie wygląda obecnie polskie społeczeństwo - rzeczywiste różnice są dalekim tłem, ale dzikiej hordzie nie przeszkadza to w utrzymywaniu głębokiego podziału na tle czysto symbolicznym, a więc zrozumiałym dla wszystkich.
    Huńska alegoria w przypadku Gowina wydaje się być o tyle trafna, że na tle tych barbarzyńców jawił się on jako swoisty magister elegancji, w sposób czasem wręcz karykaturalny - redaktor Mig nazwał to swego czasu na tych łamach dość krytycznie "larpowaniem jako rzymski mąż stanu". Istotnie, Gowin długo grał rolę Petroniusza - rozsądnego, oczytanego doradcy nieobliczalnego przywódcy, znienawidzonego przez zazdrosnych pretorian. Pretorian ograniczonych, ale lepiej wsłuchujących się w głos ludu oraz pozbawionych moralnych hamulców.
    Na ile była to jednak poza, a na ile autentyczny Gowin? Redaktor Mig przewidywał, że po odsunięciu od władzy wejdzie w układy z podobnymi sobie, wypalonymi graczami pokroju Kukiza - istotnie, tak postąpiłby standardowy polski partyjniak. Jeżeli informacje o jego samobójczej próbie w stylu Petroniusza po skazaniu go na polityczną śmierć przez zawistnych gwardzistów Kaczyńskiego-Nerona są prawdziwe, rysuje się nam zupełnie inny obraz - człowieka przegranego, niezrozumiałego, złamanego. Nie wierzę, że chodzi o utracone przywileje, limuzyny, bankiety - wniosek, do którego naturalnie doszedł taki prymityw jak Otoka. Wrażliwy umysł widzi człowieka tragicznego, tragicznego tym bardziej, że żałującego nie błędnych decyzji - a braku zdecydowania w momentach (chociażby ostatniej jesieni), kiedy rzeczywiście mógł postawić wszystko na jedną kartę i stać się wielkim, a zamiast tego wybrał stagnację i w rezultacie stoczył się w nicość, opuszczony przez wszystkich popleczników, pogardzany przez wszystkich. Tę pogardę trudno mi zrozumieć - przegrał? Tak bywa, nie jestem ani nie byłem nigdy jego zwolennikiem, ale nie odczuwam ochoty do tańców na politycznej mogile. Nie nadawał się do polityki? Żądne władzy miernoty może faktycznie nadają się lepiej, ale znów - jako że nie zależy mi na zwycięstwie którejkolwiek ze stron tego jałowego huńsko-rzymskiego konfliktu, nie wzbudza to mojej radości, a raczej smutek.
| nie wiem czyjego autorstwa jest ten obraz, jeśli czyta to jakiś ekspert to proszę o odpowiedź | 
Jaki jest morał tragicznej historii Gowina-Petroniusza? Polityka oparta na kompromisie to mrzonka. A biernie przespane okazje bolą bardziej, niż popełnione błędy.
Komentarze
Prześlij komentarz