Słów kilka o czytaniu
Esencja
Tak jak pisał redaktor Mig w swoim artykule – nie ma sensu poświęcać czasu na słabe książki. Nie ma sensu robić tego kierując się jedynie samym sztucznym parciem na czytanie. Książkę można rozumieć jako konfigurator. Chłonięcie kolejnych miernych treści konfiguruje nasz mózg na odbiór podobnych. Po cóż wgrywać sobie konfigurację przeciętności? Rzeczywiście lepiej jest sięgnąć po dobry film, jeżeli alternatywą miałaby być debilna książka. Jest jednak w samym czytaniu coś, czego inne media nigdy nie dostarczą w tak skutecznej formie – to nauka werbalizacji myśli. Nawet odrywając zawartość książki od wszelkich kontekstów, możemy z niej coś wynieść. Śledząc kolejne słowa, podświadomie uzupełniamy nasz słownik. Czasami nie tyle uzupełniamy, co odświeżamy pewne frazy. To bardzo użyteczna praktyka, pozwala zwalczać trudności komunikacyjne. Na pewno wielokrotnie doświadczyliście nieprzyjemności wynikających z błędnych interpretacji lub niedomówień. Myślę, że czytanie jest najskuteczniejszą receptą na społeczne niwelowanie takich zajść. Oczywiście można twierdzić, że należy posługiwać się językiem prostym i zrozumiałym, a nawet adekwatnym do rozmówcy. To pewnie prawda i jest to zarazem całkiem kulturalne podejście. Ludzie mają jednak niefrasobliwe tendencje. Czytanie pozwala wyrabiać nam zmysł i praktyczną zdolność do konstruowania zdań rzeczywiście zajmujących. Nie są to żadne socjotechniczne znamiona, to zaledwie przykuwanie uwagi czystością i płynnością wypowiedzi. Naprawdę jestem przekonany, że praca nad sobą w tej materii poczyni wiele dobrego dla wszystkich wokół. A żeby stać się dla ludzi kimś zrozumiałym, warto sięgać po ich rozumienie zawarte na stronicach.
Zatem przeżywając scenariusze słowne, skupiając na nich wzrok, elementarnie sklejając kolejne litery w słowa, budujemy pewne struktury językowe i nadajemy naszym myślom werbalne odpowiedniki. My sami oczywiście możemy pojmować rzeczywistość, „czuć” ją, nawet zachowywać się zgodnie z wolą, ale bez nazwania postępowania trudno nam będzie koordynować naszą indywidualność w ramach wspólnoty. Dodam jeszcze, że jest coś niezwykle frustrującego, gdy nie możemy wyrazić naszych myśli. To wręcz uwłaczające. I nie chodzi tu o coś z definicji niepojmowalnego. To raczej słowo, które jest gdzieś tam na końcu języka, ale nasz zakurzony umysł nie potrafi po nie sięgnąć. Nagle bez tego słowa cały koncept potrafi stracić znaczenie. Tak jak już wspomniałem, uważam, że czytając możemy ograniczać własną niewydolność słowną. Jestem przekonany, że każdy człowiek posiada wewnętrzne pragnienie porządkowania rzeczywistości za pomocą słów. Wzbogacanie oraz pielęgnowanie osobistych słowników, to de facto dbanie o własne zdrowie.
Wyobraźnia
Pewnie słyszeliście, że czytanie rozwija wyobraźnię. Pewnie to również prawda. Pewnie filmy też się przyczyniają do tego zaszczytnego procesu. Zdradzę wam jednak kochani, że po seansie Tarkowskiego przed snem - nigdy nie miewam snów, a po czytaniu i owszem. Śnią mi się rzeczy przeróżne. Czy manifestuje się w ten sposób rozkwit polotu? Czy strumień słów wywołuje kaskady twórcze? Czy zbliżamy się do absolutu uczestnicząc w projekcji marzeń i koszmarów? Nie wiem, choć dostrzegam związek ze słowem. Żaden obraz nie wywołuje takiego zaangażowania duszy, żaden dźwięk nie absorbuje całego umysłu. Wprawdzie to tylko moje jednostkowe doświadczenie, ale wierzę w nasze wieczne podobieństwo. Ufam temu, że jesteśmy zdolni do przenikania jednakowych sfer jaźni. Wyraża się to choćby w empatii. Na tej podstawie też dochodzę do wniosków, że moje przeżycia mogą być przeżyciami każdego z was. Że to wszystko spójne w czymś, co chyba zwać można Logosem. Drogą takich rozważań osiągam konkluzję, która nieubłaganie prosi o stwierdzenie, że panuje we wszechświecie prymat Słowa.
Rublow
Komentarze
Prześlij komentarz