Książki są dla słabych ludzi
Napisałbym już na wstępie coś w stylu "wybaczcie, przykro mi ale taka jest prawda" lecz zgodnie ze stanem faktualnym ani nie jest mi przykro ani nie zabiegam o wasze wybaczenie w tej materii. Teza brzmiąca dość kontrowersyjnie dla ludzi wychowanych z dala od kręgu wpływów Zrywizmu, ale jak najbardziej uzasadniona i słuszna. Zezwólcie mi na elaborację:
Wszyscy wiemy, że książki to WIEDZA i POTĘGA i KLUCZ i ŹRÓDŁO AMBROZJI INTELEKTUALNEJ. Ludzie którzy czytają książki są OCZYTANI, INTELIGENTNI, MĄDRZY i niewątpliwie mają POTĘŻNE UMIEJĘTNOŚCI RETORYCZNE. Czytanie książek to same plusy i benefity a liczba przeczytanych książek stanowi rangę, poziom wtajemniczenia, liczbę gwiazdek na pagonie. Ludzie którzy czytają dużo książek są statystycznie szczęśliwsi i obiektywnie lepsi. Ludzie którzy przeczytali już milion książek są w stanie ocenić smak potrawy po prostu na nią patrząc przez szybę. Po dwóch milionach są w stanie czytać w myślach i przewidywać przyszłość w snach. Podobno po trzech milionach człowiek zaczyna emitować potężne pole siłowe które leczy wszystkie zwierzęta i ludzi i rośliny wokół.
Jestem pewien że wiecie o czym mowa. Widzieliście te obrazki starające się w symboliczny sposób podkreślić wagę czytania, widzieliście łkające nagłówki o tym że STATYSTYCZNY POLAK CZYTA ZALEDWIE MINUS CZTERY KSIĄŻKI W CAŁYM SWOIM ŻYCIU, widzieliście nawet ten nie wiadomo do końca czy szantaż moralny czy próbę flexowania mięśni swojej macicy w ostentacyjnych deklaracjach NIE CZYTASZ NIE IDĘ Z TOBĄ DO ŁÓŻKA. Czytanie jest ważne, obiektywnie ważne a jeśli nie wierzycie to przeczytajcie jeszcze raz akapit wyżej i skumajcie że jeśli nie wierzycie w książki to znaczy że jesteście przeciwni MĄDROŚCI, WIEDZY, POTĘDZE i AMBROZJI INTELEKTUALNEJ.
Ale w gruncie rzeczy czym są książki i czy żeście się z Idiotą Dostojewskiego na łby nie pozamieniali, przyjmując powyższą religię? Książki są medium - są nośnikiem informacji. Tak samo jak nośnikiem informacji może być obraz, film, znak drogowy, muzyka, sekwencja ruchów i gestów i wypowiedzi w czasie wystąpienia teatralnego, czy kod QR linkujący do goatse.cx, który ktoś wydrukował w formie wlepy i przykleił w jednym z wagonów PKP Intercity w klasie biznes. Informacja natomiast może być różna - może być całkiem fajna i może być całkiem chujowa i książki nie są inherentnie od tej zależności wolne. Istnieje multum złych książek tak jak istnieje multum złych filmów, piosenek i bazgrołów które właściwie nic nie znaczą.
Są dzieła kultury wybitne i nimi należy zajmować się ogólnie a nie trzepać do książek. Zauważcie w ogóle że kult książek obejmuje jedynie prozę. Nikt nigdy nie rozpacza, że obywatel czyta rocznie mało poezji, instrukcji tokarek sterowanych numerycznie albo komiksów. Jeszcze nawet byłbym w stanie zrozumieć bezkrytyczne chwalenie czytania podręczników szkolnych choćby żeby sobie ważną wiedzę odświeżać, ale te też nie są ŹRÓDŁEM AMBROZJI w pojmowaniu czytających MĘDRCÓW. Czytanie podręczników szkolnych może wręcz im wydać się trochę dziwne. Należy też podkreślić że różne media posiadają różne właściwości i lepiej nadają się do przedstawiania konkretnych form. Książka nie jest dobra do wszystkiego. Nadaje się dobrze a może nawet najlepiej do niektórych form przekazu, ale nie jest żadnym panaceum dla duszy.
Zaznaczyć oczywiście muszę, że rozumiem czemu w ogóle książki są chwalone i jakie dają benefity. Książki jako wspomniany nośnik informacji są w stanie dostarczyć komuś pomysłów i wystawić go na pytania z którymi nigdy w życiu by się nie zetknął, gdyby nie sięgnął po konkretną pozycję. Są w stanie dostarczyć czytelnikowi swoistej symulacji jakiegoś doświadczenia, na przykład życia pięciu miesięcy na prerii i wpierdalania kojotów rozjechanych na pobliskiej autostradzie. Nie jest to unikatowa właściwość książek, ale istnieje sporo dobrych książek które mają takie właściwości i można je polecać.
Należy też podkreślić że po przerobieniu opasłej przygody Tomka w krainie Sawyerów czy innego podwodnego Ahaba zostaniecie zawsze z doświadczeniem obserwatora, osoby trzeciej która nigdy nie brała udziału w wydarzeniach. To piękna historia którą przechowacie w swojej głowie i może wyrobicie sobie w oparciu o nią kręgosłup moralny, ale to nie jest wasze przeżycie, to nie jest wasze osiągnięcie i jeśli jesteście zdrowi na umyśle to pewnie po niej zostanie w was niedosyt i pustka wynikająca z faktu że to nie wy tak żyliście i nie wy macie o czym opowiadać w tak piękny sposób. I nic dziwnego, przecież w wolnym czasie siedzicie na dupie i gapicie się w tusz na eko-papierze który w poprzednim życiu służył komuś za pomoc sanitarną w wytarciu sobie z dupy wielkiej plamy która to w życiu poprzednim była pysznym kebabem od prawdziwego turasa.
Tu zmierzamy do istotnego faktu, który bardzo BOLI fanów książek. Otóż książki - jak wszystkie inne media - odnoszą się do świata rzeczywistego. Opisują wydarzenia, postacie, myśli. Wszystko to zachodzi pomimo a czasem nawet wbrew książkom. Znaczy to ni mniej ni więcej że ktoś może nie przeczytać ani jednej książki w swoim życiu - ba, być kompletnie niepiśmiennym - i być bardziej umiejętnym oraz wiedzieć więcej od was, nawet jeśli wasze biblioteczki zawstydzają legendarną bibliotekę aleksandryjską u szczytu swojej chwały. Faktycznie, możecie przebrnąć przez opasły pamiętnik faceta który przez 30 lat robił ulele bulele, ale niech Bóg ma was w swojej opiece jeśli traficie na gościa który faktycznie przez 30 lat (a nawet i 15) ulele bulele robił, bo on będzie miał więcej do powiedzenia w tej materii niż wy po swoim wyczynie jakim było poczytanie sobie.
Życie generuje doświadczenia. A czytanie o doświadczeniach generuje doświadczenia pochodne. Doświadczenia pochodne mają mniejszą wartość ale najgorsze jest to, że niektórym dają potężne pokłady przeświadczenia o swojej wielkości i mądrości. Średnio doświadczony zryw odstrzeli wam wasze oczytane dupsko jeśli spróbujecie mu wyjeżdżać z abstrakcyjnymi idiotyzmami których się naczytaliście w swojej makulaturze i nie będzie to wcale odpowiedź mniej cywilizowana niż bezsensowne pierdolenie co niektórych, opatrzone śmiesznymi pozorami przebłysku i słuszności, a prowadzące do długotrwałych patologicznych układów w których człowiek bywa dręczony latami.
Istnieje oczywiście czas, w którym czytanie staje się rzeczą istotną. Na ten czas składają się poniższe czynniki:
- Większość ludzi jest piśmienna
- Poziom elektryfikacji lub rozrywki na niej opartej jest niski
- Rozrywki ludowe są ograniczone albo jałowe
- Komunikacja jest na kiepskim poziomie
Jako tako wszystkie te czynniki spełniała nasza historia aż do połowy wieku XX. Od tamtego czasu nastąpił rozwój innych mediów, sposób życia stał się bardziej dynamiczny i książki faktycznie przestały być tak ważne, ponieważ pojawiły się inne, bardziej widowiskowe i niekiedy mniej wymagające formy przekazu. Ostatecznie czytanie książek stało się jedynie strefą komfortu dla ludzi którzy są po prostu słabi i nie umieją lub nie chcą żyć - nie bez powodu książki często się określa jako wrota do innego świata, do którego można uciec przed szarą rzeczywistością. To właśnie wiele osób robi i po to są im książki - chodzi o immersję, o zajęcie się czymś innym niż postępująca grzybica w okolicach własnych genitaliów. To substytut narkotyków dla ludzi którzy nie potrafią sobie zorganizować halucynogenów oraz dla jednostek które czują że muszą się zwinąć w kłębek i powrócić do tego "ciekawego świata", tracąc swój kontakt ze światem prawdziwym.
Możecie to traktować jako pokrzykiwania dzikiego barbarzyńcy grasującego z zardzewiałym kałachem po Lubelszczyźnie i wydającego małpie pokrzyki na widok autobusu - i nie będziecie daleko odbiegali od prawdy - ale zważcie że nawet uznany AUTORYTET Sokrates był przeciwny temu, by zapisywać jego filozofię. Sokrates nie był przeciwnikiem literatury jako takiej, ale uważał że w tekście pisanym traci się wiele detali, które są potrzebne do pełnego zrozumienia konkretnej idei - Sokrates widział ograniczenia tego formatu i preferował interaktywny dialog zamiast przerzucania się formułkami które z czasem tracą swoje znaczenie. I rzeczywiście coś w tym jest, tekst pisany jest w jakimś stopniu niedołężny względem rozmowy (choć i większość rozmów zachodzących między ułomkami jest bardziej niedołężna niż dobrze napisana książka), i z zwykle mniej owocny w pojęcie niż praktyka.
Być może kiedyś, gdy spadną bomby i znów będziemy żyli jak cavemani słowo pisane znów stanie się czymś wielkim i głównym źródłem rozrywki osób cywilizowanych ale dzisiaj nie liczcie na to. Wyjdźcie lepiej na spacer, zbudujcie budkę dla ptaka, znajdźcie sobie jakieś kreatywne hobby które będzie od was czegoś wymagać. Jeśli lubicie czytać to fajnie, ale nie mówcie nikomu że to dla niego dobre, bo może się okazać że lepsze dla niego będzie po prostu życie. Pamiętajcie że ludzie którzy piszą dobre książki piszą je ponieważ mają coś ciekawego do powiedzenia. A zwykle mają, ponieważ coś ciekawego przeżyli, a nie dlatego że przeczytali 200 książek. Tako rzecze zrywizm.
Mig
Komentarze
Prześlij komentarz