Gejowy Reżim na Wojnie


W ciągu ostatnich kilku miesięcy, do kilku tygodni nasz wojenny pierdolnik przeszedł wielką ewolucję, niczym jakiś pokemon Czirazaur (nie wiem, nie oglądałem pokemonów). Otóż pojawiły się całe tabuny ludzi. którym ubzdurało się wyprawiać kampanię wojenną o obsrane gównem wioski na Zaporożu, żeby zaorać Putlera na Twitterze. Jest źle i nie chodzi tutaj nawet o status wojny samej w sobie. Musicie bowiem wiedzieć, że front ukro-putlerowski rusza się na wschodzie z taką częstotliwością, jak przeciętne ulane kurwisko rusza się z fotela, gdy akurat czipsy są pod ręką. Teraz się trochę ruszy, bo ukraińska kontrofensywa się zesrała po ciężkiemu i wątek fekalny poleciał nogawką.

Natomiast to co zwraca moją uwagę to powszechne zidiocenie. Wiecie, ja zawsze jak się uczyłem historii i było coś o wojnach to zawsze był tam jakiś motyw patriotyzmu i Ojczyzny. Pójdziesz się bić za Polskę, to jest pójdziesz walczyć za swoje matki, siostry, braci, ojców, synów i córki, dlatego że jakiś zły skurwiel chce ich zabić, zniewolić i zjeść, no i za ziemię, którą kochasz. Taka motywacja jest generalnie całkiem spoko dla w miarę normalnych ludzi. Dajcie mi karabin i rozpierdolę wszystkich złych skurwieli!

Zaznaczę to, bo Wam (debilom) trzeba to zaznaczać, bo w Polsce mamy na tym punkcie pierdolca wszyscy. Wielkim fanem Putlera nie jestem. Jak prawdziwy Słowianin innych Słowian nienawidzę (szczególnie tych żyjących za płotem), więc pies go jebał, jego matkę, pięć pokoleń wstecz i Sraczkosława wielkiego założyciela Wielkiej Rusi Starosielskiej.

Natomiast niezależnie od waszego nastawienia do Putlera, dzisiaj próbuje się przenieść taką motywację na nowoczesne warunki i pojawia się problem. Otóż widzicie, liberalne reżimy (tej starej kurwy) Zachodu, do którego sobie dołączyliśmy przez ostatnie X lat prowadzą politykę, której celem jest jebanie po takich kwestiach jak patriotyzm, czy cokolwiek pozytywnego, tradycyjnego, czy związanego z bytnością białych, heteroseksualnych ludzi. Twierdzą, że chodzi im o jakieś magiczne hasła - równość, szczęśliwość, bogactwo, takie gówno. Dochodzi to do tego stopnia, że obecnie panuje opinia, wedle której narody to w ogóle jest kwestia jakiejś magicznej energii, którą trzeba administracyjnie wepchnąć w dupsko kilku milionom Bomalijczyków, którzy mają nas ubogacić kulturowo.

Narody więc mamy w coraz mniejszym stopniu. Co jeszcze zostało? No kiedyś walczono za religię. Święta wojna - fajna sprawa i nie chodzi tu nawet o hanysów walczących z warszawiakami. Za wiarę można umrzeć no i jest problem, bo dzisiaj wiara też jest, prawda, zła. Religia be, naród be, za kobietę też nie umrzesz mając jej zdjęcie skitrane za pazuchą, bo kobiety są wyzwolone i nie potrzebują twojej męskiej opresji (SLAY QUEEN!). Za co w sumie warto umierać w tym gównolandzie? 

Wiecie, obecnie trwa wielka spina, bo Globohomo Imperium Zła, znane jako Stany Zjednoczone i jego wasale prowadzi sobie wojnę z Rosją. Jest to sytuacja, którą można skwitować cytatem z Norma MacDonalda "niektórzy widzowie mogą to uznać za obraźliwe, ale sądzę, że wszyscy zaangażowani w tę historii powinni umrzeć". No dobra, może aż tak to nie, ale rozumiecie sytuację.

No i tak się składa, że w związku z wojną Globo-Pedalskie-Imperium-Murzynów potrzebuje mimo wszystko tych białych chłopców. Tych białych chłopców, którzy mają w jego ramach zostać najniższym, możliwym bytem społecznym, tych białych chłopców, po których się jebie, którzy wszystkich uciskają, mordują, biją, gwałcą i generalnie najlepiej byłoby się ich pozbyć. Gdy trzeba mięsa armatniego, okazuje się, że wszystkie grzechy są odpuszczone i może GloboHomo nie chce waszego życia w jego ramach, dlatego dobrze będzie jak je oddacie gdzieś w lesie, zamordowani przez drona z kamerką.

No i pojawia się problem, bo okazuje się, że ci biali chłopcy, którym ten kit się wciskało mogą się chcieć powoli wypisywać z projektu. Oczywiście, wielu jest po prostu wykastrowanych obecną kulturą Długiego Domu i wyszprycą się w razie czego, zabiorą dupę w troki i pojadą na Karaiby jeść kraby i homary. Natomiast wielu zadaje zasadne pytanie - o co w zasadzie mamy walczyć?

W Polsce jeszcze jest trochę inaczej, bo my dopiero jesteśmy przez GloboHomo kolonizowani. Proces prania mózgu i implementacji Biologicznego Leninizmu na wszystkich płaszczyznach życia nie jest jeszcze pełny, ale jest już zaawansowany. Mamy Netfliks, który promuje gejowski seks i okazjonalnie wysrywa się na naszą historię chujowymi serialami komediowymi. Mamy też nowotwór, w postaci sieci NGOsów i Fundacji Swędzącego Chuja, walczących o równość i wolność za pieniądze zza Atlantyku. Mamy więcej dobroczynnych wpływów kochanego Zachodu. Także prace są w trakcie, a proces ma miejsce.

No i okazuje się, że mamy też możliwość zagrożenia międzynarodowego. Dawno nie było. Oficjalna linia jest taka, że le Putler ma nas zaatakować. Nie, że to wykluczam, ale każdy w miarę zorientowany wie, że obecnie ewentualny konflikt polsko-rosyjski miałby formę kolejnej proxy wojenki Gejowego Reżimu. Ot po prostu włodarze waszyngtońskiego Imperium Zła potrzebują murzyna, najlepiej białego, który zrobi ich robotę. Na ich szczęście Polacy siedzą sobie, wygodnie urządzeni w dupie i z wielką chęcią pójdą się bić za Wielkiego Brata. Jeśli Polaków nie wymienią zupełnie na Ukraińców i Bomalijczyków, to na sto procent ten wielki Gest Frajerstwa byłby za 150 lat owiany mitem herozimu i walki o wolność, czy tam inne gówno.

Przy czym kiedyś, jeśli taka optyka miałaby nawet zastosowanie, to walka miałaby realny charakter, walczono by o coś. O naród, o wiarę, o kobietę. Nie wiem, chcemy zdobyć Kijów, albo Smoleńsk. Może chcemy wejść do Witebska, cokolwiek. Dajcie mi obsrane gównem Grodno! Fajnie, podbój jest spoko, piękna starożytna tradycja. No ale znowu, zasady nowoczesności - granic nie można zmieniać siłą! Patrz jaki smutny Zieleński, zaraz wyłudzi od ciebie kilkaset milionów, które przeżre na korupcję.

No ale do tego trzeba mieć suwerenne państwo, którego nie mamy. Nie to, że to jest jakiś wielki spisek, takie warunki polityczne. Trzeba mieć patriotycznych liderów, których nie mamy (obecnie mamy ledwie polityków i komediantów pokroju Radosława Applebauma, czy marszałka doczesnego tymczasowego Kotłownię - kolesia po maturze, który przylazł do polityki z TVNu i chce prezydenta Rosji wgnieść w ziemię dupą), co determinuje czynnik pierwszy. Fajnie byłoby też mieć budzące respekt, sprawne siły zbrojne. No właśnie...

I tak to się kochani kręcimy, jak ta kupa w przeręblu. Smutne to w sumie i w zasadzie jeszcze smutniejsze, że w razie konfliktu wezmą nas w kamasze bić się za ten gnijący, zachodni cyrk na kółkach, za tych skurwiałych polityków i instytucje, które ciężko pracują na zniszczenie wszystkiego co kochacie. Jest jeszcze jeden śmieszny blackpill, co do ew. wojny. Chcecie wiedzieć, na co macie szanse, jeśli pójdziecie się bić w nadchodzącej potyczce z Putlerem?

Macie szanse na to, że Wasza śmierć zostanie nagrana z przeprowadzającego egzekucję drona i opublikowana w Internecie ku uciesze bandy wojennych komentatorów, OSINtowców, NAFOwskich pederastów i innej klasy zjebów. Zatem, do szabel kochani!

Redaktor Anon

Komentarze