Nagły Atak Gaśnicą

Spektakl demokratyczny jest ciekawym miejscem. Od czasu do czasu ma miejsce jakaś grubsza akcja, dymy, może jakiś spór, czy walka (mniej lub bardziej retoryczna). Jednym ze stałych elementów tego spektaklu są skandale, czyli wydarzenia o charakterze absurdalnym, zaburzającym dotychczasowy porządek funkcjonowania życia publicznego. Dzieje się to w parlamencie, ale przede wszystkim w sferze medialnej, gdzie funkcjonariusze reżimu kontroli informacji (tzw. dziennikarze) odpowiadają za mówienie ludziom, co dokładnie widzą na własne oczy.

Grzegorz Braun, zdecydowany bohater ostatnich dni postanowił, że od początku obrad I posiedzenia organizacji cyrkowej zwanej polskim parlamentem jest za spokojnie. Powiem szczerze, że wystąpienia Brauna z pierwszych dni były bardzo dobre i widać było ten ogień w braunowskich oczach, słychać było pasję w głosie. Wczoraj jednak (z perspektywy tego kiedy pisany jest ten artykuł) JE Braun postanowił trochę podymić (dosłownie) i gaśnicą zgasił palącą się w Sejmie menorę.

Oczywiście pierwsze pytanie jakie pojawiło się w tej całej sytuacji brzmiało: Co do jasnej anielki robi menora i obchody Chanuki w polskim parlamencie? Żydów w naszym kraju jest co najwyżej niewielkie miasteczko. Większy sens miałoby obchodzenie jakiegoś święta świadków jehowych, czy rytualne stawianie posągów Światowida i sranie po krzakach w rycie neopogańskim.

Oczywiście wiele osób w ramach ułomnej dialektyki (popularnej metody prowadzenia dyskusji) zaczęło wytykać hipokryzję, a inni natomiast postanowili ironiopostować, ze Braun jest w sumie zwolennikiem świeckiego państwa i nie chce symboliki religijnej w sejmie. Wydźwięk działania posła Konfederacji był różny. Sam zainteresowany stwierdził, że był to sprzeciw wobec "talmudystycznemu, satanistycznemu tryumfalizmowi", a więc przeciwko gloryfikacji żydowskiej dominacji nad innymi narodami, czy etnicznościami. Podparł to twierdząc, że Chanuka jest świętem obchodzonym na cześć czystki etnicznej żyjących w Judei Greków. Wydźwięk tego zdarzenia jest o tyle donośny, że w czasie rzeczywistym okupacyjne siły państwa Izrael prowadzą mającą bliźniaczy wydźwięk politykę w stosunku do Palestyńczyków.

Sam czyn Brauna poza symbolicznym i skandalistycznym wydźwiękiem nie ma większych konsekwencji dla losów państwa. W zasadzie istnieje dość racjonalna obawa, że w ten sposób dokona się akceleracja absurdalnej polityki dotyczącej takich kwestii jak bzdurna "mowa nienawiści", co w podobnym czasie głośno zapowiedziała poseł Żukowska, zapowiadając ostre sankcje za wiązanie ruchu społecznego LGBT z tym, czym faktycznie jest, czyli formą ideologii. Nie jest tak, że ci ludzie tego by nie wprowadzili, tyle że teraz wprowadzą to szybciej, niż gdyby Braun nie zaatakował świecznika, taka opinia przynajmniej gdzieś tam krąży.

Ja ze swojej strony stwierdzę, że trzeba mieć niezłą, godną Ułana fantazję, by żydowski świecznik gasić przy pomocy gaśnicy i jeszcze przy tym spryskać jakąś imputującą się fizycznie w swoją osobę zwolenniczkę palącego się ognia. Ja bym tego nie zrobił i pewnie jakby spojrzeć na to racjonalnie to akcja jest raczej niepotrzebna w jakimś tam generalnym sensie. Jest jednak drobny problem z pewnym zjawiskiem na polskiej prawicy, wiążącym się ze świętszym od świętości kontrsygnalizowaniem zachowania Brauna.

Otóż ja od pewnego czasu już wychodzę z założenia, że zakładanie jakiegokolwiek wspólnego gruntu między "konserwatystami", czy prawicą , a tym co można nazwać lewicą, czy progresywizmem jest naiwne. Tego gruntu zwyczajnie nie ma. Jesteśmy po różnych stronach rzeczy, różni nas generalne moralność, to w co wierzymy i czego chcemy. Różnice te są tak drastyczne, że prowadzenie retoryki opartej o negocjację, czy poszukiwanie wspólnej płaszczyzny są raz, że skazane na porażkę, a dwa że zawsze prowadzące w praktyce do uległości jednej ze stron. Jako że to lewica jest radykalna w swoich postawach i nieugięta, a dodatkowo posiadająca wsparcie finansowe i instytucjonalne, to koniec końców wszystko zawiera się w ustępstwach robionych przez prawicę.

W nowoczesnej polityce kluczowa jest zdolność prowadzenia narracji. Tak się wgrywa wybory, tak buduje poparcie, tak kształtuje opinię i formuje to, co może być później elektoratem, czy jakąś formą stronnictwa poparcia. Ważne jest wiedzieć co sygnalizować, w którym kierunku, kiedy i jak. Przykłady zdarzeń takich jak okazjonalne wybryki Brauna są medialnymi momentami, które przykuwają uwagę ludzi. Skoro ta uwaga została przyciągnięta, w ręce dostała się masa do rzeźbienia i powinno się to odpowiednio wykorzystać. Jest to o tyle kluczowe, że czekają nas 4 lata rządów neoliberalnych automatonów i progresywnych ghouli, którzy nie omieszkają dokonywać politycznych prześladowań prawicy, czy ingerowania w swobodę wypowiedzi w imieniu swoich ideologii. Budowanie rebelii wobec tego reżimu powinno mieć miejsce od początku tej kadencji parlamentu.

Każda strona polityczna ma swoich wybrykowców. Warto przypomnieć co wyprawiali aborcjoniści i różnego rodzaju demony w czasie tzw. Strajków Kobiet. Ataki na świątynie katolickie, obśmiewanie i nieustanne akty szyderstwa wymierzone w polską tradycję i ośrodki religijne. Marta Lempart, przerywanie mszy świętych przez "aktywistki", pokrzykiwanie "wypierdalać", otwarte wypowiadanie wojny. Komu ta "wojna" była wypowiadana, pewnie zapytacie? Otóż jeśli jesteście jakkolwiek prawicowi, albo w jakkolwiek znaczący sposób nie jesteście na pokładzie progresywnego pociągu szaleńców, to najprawdopodobniej jest to wojna wypowiedziana Wam.

Wiele skandowanych haseł, czy ataków miało wymiar symboliczny w taki sam sposób, jak symboliczny jest atak na świecznik dokonany przez Brauna. Co jednak różni progresywistów od prawicowców to fakt, że w zasadzie nie uświadczycie kontrsygnalizowania działania Strajku Kobiet przez środowiska progresywne. Nawoływania o powszechną przyzwoitość z centrum czy centroprawicy odbijały się od ścian, w zasadzie bez odzewu, czy realnej reakcji. Niby jakieś konsekwencje wyciągano, lub wyciągać próbowano wobec takich, czy innych przedstawicieli progresywnych hucp w przeciągu lat, ale nic nie przeszkodziło obecnemu już premierowi Donaldowi Tuskowi spotykać się z Martą Lempart, całą bandycką działalność jej społecznej ruchawki nobilitując i niejako kontrasygnując. Widocznie jej działania zyskały aprobatę neoliberalnych i progresywnych elit.

Ani progresywiści sami z siebie, ani liberałowie w żadnej znaczącej formie nie kontrsygnalizowali działań swoich, niejednokrotnie przekraczających różne granice aktywistów. Nie było żadnych znaczących form potępienia dla Margota, Babci Kasi, ani Marty Lempart. Wszystkie te osoby i inni napatoczeni patoaktywiści zyskiwali aprobatę, albo byli taktownie przemilczani przez gross zwolenników globohomo i generalnej, liberalnie nastawionej publiki.

Prawica jak wiemy jest stronnictwem politycznym pięknych frajerów, zatem gdy ktoś urządzi zadymę z pozycji prawicowej, potrzebna jest zawsze solidna doza kontrsygnalizowania. Nie broni się własnych radykałów, nie prowadzi się własnej narracji. Zamiast tego grzecznie poddaje się narracji wroga. Tak to niestety wygląda i mówiąc o "wrogach" wcale nie przesadzam. Jak genialnie zauważył Carl Schmitt w polityce istnieje podstawowe rozróżnienie na wroga i przyjaciela. Gdy mowa o wrogach politycznych mowa tutaj o ludziach "z innego obozu", wobec których nie obowiązują żadne powszechne standardy, czy nawet prawa. Oczekiwanie powszechnej przyzwoitości i jej praktykowanie w stosunku do progresywistów jest naiwnością. Dlatego też kompletną głupotą jest jakiekolwiek kontrsygnalizowanie działania Brauna z pozycji prawicowych.

Sam bym tej menory gaśnicą nie gasił. Pewnie istniały lepsze sposoby na zaprotestowanie wobec świętowania Chanuki w sejmie, tym bardziej w obliczu mającego miejsce w Palestynie ludobójstwa, choć sam Braun przyznał, że gdyby zamiast gaśnicy świeczkę zdmuchnął, nie mówiono by o tym któryś dzień, a jego nazwisko nie trafiłoby do zagranicznych serwisów medialnych. Natomiast nie mam zamiaru za Brauna przepraszać ludzi, którzy za poglądy, które posiadam radośnie wrzuciliby mnie do więzienia, czy próbowaliby w inny sposób rujnować życie. Tych ludzi nie da się usatysfakcjonować, nie będzie NIGDY punktu, w którym dojdzie do jakiegoś poklepania po pleckach przez punditów reżimu. Ci ludzie was nienawidzą i chcą was powsadzać do więzień i to wcale nie jest przesada jeśli spojrzycie na propozycje przepisów o "mowie nienawiści".

Najważniejszą przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, że w rozróżnieniu "nas" i "onych" trudno jest racjonalnie mówić o wspólnym gruncie, który łączyłby te dwa stronnictwa. Podział jest znacznie bardziej radykalny, niż jakaś symboliczna, moralno-etyczna niezgoda, czy konflikt opinii w prowadzeniu polityki podatkowej. Podkreślam to nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni - mamy do czynienia z radykalnym rozłamem na skalę cywilizacyjną i konflikt polityczny w jego ramach trudno jest rozstrzygać na łamach "wspólnego gruntu".

Jeśli bowiem stwierdzamy, że zachowanie Marty Lempart było niewłaściwe, to czynimy takie założenie z jakiegoś moralnego gruntu. Jeśli stwierdzimy, że niedawne zachowanie Grzegorza Brauna było niewłaściwe, to podobnie stoimy w jakiejś moralnej pozycji. Jeśli chcemy ze sobą zestawiać zachowania ludzi takich jak Lempart i zachowanie Brauna, to ponownie - stoimy w JAKIEJŚ moralnej pozycji. Pytanie, do kogo kierujemy komunikat o tym, że zachowania Brauna i Lempart są identycznie godne potępienia. Odpowiedź brzmi do jakiejś bliżej niesprecyzowanej publiki, jako że to robimy w sieci, a więc w zasadzie i do cyfrowego społeczeństwa. Zakładamy więc, że zarówno my, jak i to "społeczeństwo", czy publika znajdujemy się "na tej samej stronie". Czy tak w istocie jest?

No niespecjalnie. Dlatego też ja uważam, że intensywne kontrsygnalizowanie Brauna, jakieś akty potępienia są w gruncie rzeczy aktem naiwniactwa. Ugięcie kolana jest równoznaczne ze złożeniem hołdu lennego, bo nie ma takiego scenariusza, w którym Konfederacja, czy jakiekolwiek inne ugrupowanie prawicowe nie jest uznawane za "faszystowskie", czy "szurskie". Ci ludzie, po drugiej stronie "faszysty" i "szura" potrzebują tak jak potrzebują wody i jeśli "faszystą" nie będzie jakiś ostry radykał, odpał, czy ktoś w ten deseń, to stanie się nim "racjonalny prawicowiec", czy "umiarkowany centrysta"

Natomiast najważniejszą kwestią jest tutaj prowadzenie narracji. Możecie Brauna nie lubić, możecie nie zgadzać się z jego rozróżnymi twierdzeniami, możecie go uważać za odpał i obiekt zainteresowania szpitala w Choroszczy. Nie zmienia to faktu, że Grzegorz Braun w każdej podejmowanej sprawie prowadzi swoją własną narrację, oddzielną od narracji reżimowej. Większość konserwatystów przegrywa już na samym początku, gdy w ramach "powszechnego przestrzegania reguł" zupełnie bezmyślnie poddaje się narracji swoich wrogów. Stają się oni wtedy niewolnikami czyjegoś słownika, sposobu myślenia, co efektywnie kastruje cokolwiek, co mogłoby się urodzić w drodze.

Nikt z drugiej strony jakoś znacząco nie potępiał działań Marty Lempart, czy pewnej posłanki Lewicy, która swego czasu postanowiła atakować faktycznie istotne obrzędy religijne w kraju. Nikt z drugiej strony nie kłaniał się i nie wyrzucał ich z partii. Ludzie, którzy po tegorocznych wyborach dopchali się do koryta byli wówczas na czele szeroko zakrojonej kampanii nienawiści przeciwko katolicyzmowi i polskości. Dzisiaj ludzie ci odgrywają wielkie oburzenie zachowaniem Brauna, ale tu nie chodzi o hipokryzję, tylko o hierarchię. Ci ludzie was, waszej religii, kultury i tradycji zwyczajnie nienawidzą i życzą wam nienajlepiej. Dlatego też tych ludzi nie należy przepraszać za odpały "naszych" i dlatego nie można się przed tymi ludźmi tłumaczyć z czegokolwiek. Każdy tego rodzaju akt jest ugięciem kolana i w gruncie rzeczy oznaką kapitulacji.

Nie znaczy to, że Braun jest jakimś zbawcą Polski. To w dużej mierze artysta performansowy i Nagły Atak Gaśnicą to jego kolejne, wielkie dzieło i ponownie można je oceniać różnie. To jednak jak Braun tworzy kolejne afery i wykorzystuje je do prowadzenia własnej narracji jest talentem, którego żaden z bezjajecznych liderów Konfederacji, ze Sławomirem Jęczmieniem, Krzysztofem Bosmanem i resztą Gangu Wiplera zdecydowanie nie potrafi.

Adam Twaróg

Komentarze