Kontrowersatyzm – opowieść o Konfederacji


Jak wiadomo „porażka jest ojcem sukcesu, a cygana powiesili” – ten amalgamat semantyczny ewidentnie do serca wzięli sobie prominenci Konfederacji. I tak oto Witold Tumanowicz – szef sztabu Konfederacji złożył wniosek do sądu partyjnego o ukaranie prezesa Janusza Korwin – Mikke za wytitanikowanie kampanii jedynej wolnościowej partii w Polsce™, na samym finiszu kampanii. Sami działacze Ruchu Narodowego (złośliwie nazywani przez najtwardszy trzon korwinistycznej reakcji Rejestrem Nieheteronoratywnym) podnoszą, bądź co bądź, słuszne pretensje, że na ulicy Lud Polski nie chciał słyszeć o Konfederacji i nawet ulotek nie brali, bo zły herr Mikke znowu coś tam o tej lekkiej pedofilii. 

Mogliśmy się przekonać, że przynajmniej w sferze internetowej, trawestując literata - „korwiniści trzymają się mocno”. Bo np. na portalu X ruszyła kampania #muremzakorwinem, a koledzy z brytyjskiego oddziału partii KORWiN, wcześniej Wolność, teraz Nowa Nadzieja, zachowując się zgodnie z zasadami Kodeksu Honorowego odpalili seksualne kompromaty na współkoalicjantów z RN, których jawnie oskarżyli o pucz. Niestety (albo stety), jak to zawsze bywało z partiami około korwinowymi „kozak w necie, pizda w świecie” – wyborcy w okręgu nr 20 czyli tzw. obwarzanie warszawskim pokazali jaki to w zasadzie mamy realny układ sił. Bo okazało się, że pan prezes Korwin-Mikke startując z jedynki, przegrał nie tylko z osławioną Kariną Bosak startującą z 2, ale również z Jego Ekscelencją Jackiem Wilkiem – specjalistą od mierzenia wolności gospodarczej w państwach z wąsatymi prezydentami. Porażka jest o tyle bardziej bolesna, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Korwin przegrał z ciężarną kobietą nie prowadzącą kampanii (plotki o braku kampanii pani żony Krzysztofa Bosaka zostały już legancko zdementowane przez RN, więc autor nie ma powodów, by nie dawać temu wiary).

Oczywiście akolici korwinizmu, nie byli w stanie się pogodzić z tym faktem i no trzeba było obmyśleć coś co pozwalałoby to sobie jakoś zracjonalizować. I tak oto powstała dosyć osobliwa teoria spiskowa, przypisująca strategom z RN, moce niemal porównywalne ze złowrogim KGB, albo nawet Mossadem. Otóż, zwolennicy tej teorii twierdzą, że wtedy jeszcze nie wybrany (ale już pewnie szykowany, to celowa zagrywka), przyszły szef sztabu Tumanowicz Witold osobiście przypilnował, żeby Korwin wygrał prawybory w okręgu nr. 20. To był pierwszy element układanki, diabelskiego planu narolskich planistów. Drugim etapem było wystawienie Kariny Bosak na dwójce i Wilka na trójce, żeby głosy się rozbiły. Następnie w dniu wyborów, przy użyciu pobieranych zaświadczeń o głosowaniu poza miejscem zamieszkania, narodowcy zwozili autobusami tzw. „swoich” do obwarzana, żeby podbić wynik Bosakowej z domu Walinewicz, co przełożyłoby się na utratę mandatu przez Korwina i dałoby zielone światło na działania prowadzące bezpośrednio do założenia przez niego kolejnej partii. Oczywiście te postępki miały być podyktowane RN przez PiS (a może i samego Naczelnika), po to by móc wejść z nimi w koalicję #dlapolski. 

Pojawiły się również mniej odjechane teorię, będące jakąś formą, jak to anglojęzyczna młodzież mówi – copingu. Dla przykładu wielce czcigodny redaktor Sommer Tomasz, bardzo się starał, mało co jajka nie zniósł, żeby sromotną porażkę prezesa jakoś wytłumaczyć. Podawał 3 powody: po pierwsze no wiadomix kobieta na listach Konfederacji to ma zawsze szanse na dobry wynik; secundo nazwisko – ludzie głupie i ślepe to nie doczytały, a zobaczyły BOSAK to zagłosowały. A po trzecie to w ogóle każdy myślał, że Korwin wygra i postanowił dać komuś innemu szansę. Nikt z grona twardogłowców nie jest w stanie zaakceptować, że po prostu Korwin został brutalnie przez suwerena zweryfikowany. 

Faktem jest, że przekaz Konfederacji w tej kampanii był może, aż nazbyt wyłagodzony (zależy od przyjętej matrycy – przyp. dr Jacek Bartosiak), ale w argumentacji korwinistów, pojawia się argument zestawiający odsunięcie Korwina z powodu jego hehe wypowiedzi z ideologicznym skrętem do centrum i zdradzeniem o świcie idei konserwatywnej. Jest to o tyle dziwne, że prowadzi do zdaje się, nieuświadomionych przez zainteresowanych wniosków, które konserwatyzm łączą z celowym poruszaniem kwestii lekko mówiąc kontrowersyjnych. No bo tak na chłopski, ludowo – socjalistyczny rozum ciężko powiązać rozważania nad zniesieniem wieku zgody, albo nad niską szkodliwością lekkiej pedofilii z postulatami konserwatywnymi.

Niektórzy podnoszą, że Korwin swoimi „rozbudzającymi do myślenia” wypowiedziami stara się przesuwać okno Overtona w prawo. Nie chciałbym być posądzony o wiśnio-wybieralność, ale pokusiłbym się o stwierdzenie, że ww. pomysły mają nie nazbyt dużo wspólnego z ideą obrony porządku publiczno – moralnego i bardziej spodziewał bym się, że będą podnoszone przez zachodnie lewactwo czyli tzw. „tfu czerwonych”. To przecież oni swoim sztandarowym programem uczynili walkę o postulaty diabelskiego tetragramu i ich sodomickie zachcianki. Toteż dziwi fakt, że korwiniści tak zacięcie bronią w tych kwestiach prezesa i często nie przyjmują do wiadomości, że może jednak Korwin nie wnosi nic sensownego do debaty, ale jeszcze do tego tankuje słupki procentowe.

Zbiorczo zestaw postaw i postulatów frakcji JKM, zdaje się jeszcze uwypuklonych po 15 października można by nazwać „kontrowersatyzmem”. Tak jak konserwatyzm jest definiowany przez Encyklopedię PWN jako „postawa, którą charakteryzuje przywiązanie do istniejącego, zakorzenionego w tradycji stanu rzeczy (wartości, obyczajów, praw, ustroju politycznego itp.) oraz niechętny stosunek do gwałtownych zmian i nowości”. Tak kontrowersatyzm można by określić mianem „postawy charakteryzującej się przywiązaniem do kontrowersji i starającej się formułować postulaty, niekoniecznie odzwierciedlające konsekwentne przekonania konserwatywne, ale będące wysnuwane w celu pozyskania uwagi i wywołania emocji wśród wyborców”.

 Ma być kontrowersyjnie, mają być poruszane tematy ważne (tj. takie na jakie akurat wypowiada się Prezes Założyciel) i politycy Konfederacji mają się z tego w każdym wywiadzie tłumaczyć (a kuce w internecie uświadamiać tym głupim wyborcom, że Korwin został znowu wyrwany z konteksty/źle zrozumiany). Nie ma chodzić o to, żeby mówić rzeczy, które faktycznie są głęboko zakorzenione w idei konserwatyzmu, a które wydaje się, że Konfederacja poruszała w czasie kampanii. Jasno wybrzmiał przecież pogląd nt. aborcji, obrony granic i konieczności używania do tego odpowiednich środków (no strzelać trzeba i nima gadki) czy też realizacji interesu narodowego, o którym to rządzący naszym nieszczęśliwym krajem zdaje się, że zaczynali zapominać. Kontrowersatystom jest jednak mało rozważań, czy australijski akwarelista z Braunau am Inn wiedział (naprawdę ładne akwarele), czy nie wiedział; o tym czy kobiety powinny mieć prawa wyborcze, albo jakieś kolejne michałki o niepełnosprawnych. Złośliwy powiedziałby, że ci ludzie po prostu nie chcą mieć wpływu na Polskę, a najwygodniej jest im krzyczeć z subwencjonowanej, 5 procentowej kanapy i wyzywać wszystkich dookoła od głupców i imbecyli, bo się nie poznali na ich geniuszu. Co ciekawe, sami zainteresowani uparcie twierdzą, że przyjęcie takiej strategii pozwoliłoby im na osiągnięcie nawet 15% głosów, a w dłuższej perspektywie może nawet i samodzielne rządy.

Uczciwie trzeba przyznać, że Korwin nie jest jedynym winnym tej „pięknej katastrofy” wyborczej. Zawinił przede wszystkim sztab, ludzie odpowiedzialni za tworzenie list i prowadzenie kampanii w terenie. Zamiast wydawać tysiące na organizowanie rekonstrukcji historycznych spotkań w Bürgerbräukeller w dużych miastach wojewódzkich, te pieniądze można było przeznaczyć na spotkania w małych zapyziałych dziurach powiatowych i ostrą kampanię plakatową – bilboardową. Fakt, że nawet osławiony PJJ zdeklasował na banery Konfederację, mówi już wystarczająco dużo. Praca u podstaw > helikoptery i pieniądze z Morawieckim.

Podsumowując: napisałbym „wszyscy won”, ale mam już dość głosowania na partie, które na próg wyborczy patrzą tak jak virgin 179 cm na dobrze zbudowaną koszykarkę. Więc zakończę apelem do wszystkich – kochajmy się ludzie, bo i tak prędzej czy później wyparujemy w wybuchu bomby atomowej. A wtedy na ziemi zostaną tylko karaluchy i PSL.

~Jazef Stylyn

Komentarze