Śladowe Ilości Odgłosów Małp 06: Pomiędzy człowiekiem, a maszyną

Od czasu wydania sławetnego manifestu Teodora Jana Kaczyńskiego (znanego też jako wujka Teda) w sferach dysydenckiej polityki widoczne są sentymenty antytechnologiczne. Coraz więcej osób zwraca uwagę na to, że postęp technologiczny istotnie wpływa na społeczeństwo i ludzi. Pewne wartości i poglądy ludzi tworzą się w wyniku środowiska, które tworzone jest m.in przez warunki technologiczne, zapewnione przez wysoce rozwinięte społeczeństwo.

Analiza Wujka Teda na pewno porusza neurony, należy jednakże pamiętać o kilku szczegółach. Kaczynski był ateistą, materialistą, zatem jego pojmowanie świata w wielu aspektach nie różni się od tego jak na świat patrzy gross lewicowców i liberałów. Braki metafizycznego aspektu analizy świata dokonanej przez Wujka Teda sprawiają, że konkluzje i rozwiązania w postaci "rewolucji antytechnologicznej" są co najmniej nieprzemyślane i niepraktyczne.

Sprawa bowiem nie rozgrywa się wyłącznie o technologię, bardziej precyzyjnie rozgrywa się o technikę. Technika od technologii różni się znacznie. Technologia to urządzenia, technika jest czymś ogólniejszym - koncepcją, czy też metodą. Dla przykładu - macie przyjemną kolację wigilijną - spożywacie posiłki, rozmawiacie z rodziną, cieszycie się świąteczną atmosferą. W tym przypadku zastosowanie techniki polegałoby na rozebraniu procesu kolacji wigilijnej na czynniki pierwsze, zdiagnozowaniu problemów z przebiegiem kolacji, ustaleniu pożądanych rezultatów i wprowadzeniu rozwiązań, w ten sposób opracowanych. Doprowadziłoby to do zmechanizowania procesu kolacji wigilijnej, być może usuwając elementy tradycji związanej z tym wydarzeniem i zyskując elementy menadżerialnie rozumianej efektywności.

Moja osobista teoria co do natury ludzkiej jest taka, że człowiek jako istota jest punktem pośrednim między animalistycznym światem natury, a mechanicznym światem maszyn i twardej matematyki. To co Oswald Spengler opisywał w "Zmierzchu Zachodu" w formie cyklu kulturowo-cywilizacyjnego jest procesem transformacji organizacji ludzkiej z organicznych społeczności, bogatych w tradycję, kulturę i religię w bezduszne "cywilizacje" - wielkie miasta pełne odkryć technologicznych i ułatwień życia, które zatracają z biegiem czasu element ludzki i to właśnie z biegiem czasu prowadzi je do upadku.

Wiek 19 i Rewolucja Przemysłowa były istotne nie tylko przez wzgląd na poruszany przez Wujka Teda wątek technologiczny, ale przede wszystkim wątek techniczny. Nowoczesne społeczeństwo, niezależnie od tego, czy jest ono kapitalistyczne, czy socjalistyczne jest obsługiwane przez szereg skomplikowanych struktur, administracji, biur i systemów - publicznych i prywatnych. Nowoczesna koncepcja państwa jest w wielu aspektach wyrazem tego usystemowienia i efektywnie dehumanizacji organizacji społecznej.

Nowoczesne państwo demokratyczne, wraz z jego "wartościami" jest w gruncie rzeczy dehumanizacyjną maszynerią, która ma za zadanie odczłowieczyć ludzką organizację, jednocześnie dając zarządzanej przezeń społeczności iluzję wpływu na proces zarządzania. Wybory są formą świeckiego sakramentu pseudoreligijnego, poprzedzonego szeroko zakrojonym spektaklem. Ludzie bardzo często instynktownie odczuwają, że rzeczony spektakl jest sztuczny i niejednokrotnie rezygnują z udziału w nim, ale jednocześnie nie wiedzą dlaczego jest on odgrywany.

Państwem ma rządzić prawo, a nie człowiek (koncepcja praworządności). W obliczu tego w państwie demokratycznym, przynajmniej oficjalnie nie ma instytucji suwerena. Suwerenem w konstytucjach demokratycznych często sztucznie określa się "naród", lub "społeczeństwo", mimo tego że finalnie ma się świadomość fikcyjności takiego określenia.

Dehumanizacja wiąże się także z tym, co konserwatyści nazywają często niszczeniem wartości, tradycji, czy "tradycyjnych" społeczności, choć poprawny termin na to ostatnie to "organiczne" lub "naturalne" społeczności. Tradycje są w gruncie rzeczy przeznaczone na porażkę w starciu z racjonalizmem nowoczesnej cywilizacji, dlatego że do budowy zdehumanizowanych, menadżerialnych systemów są skrajnie nieużyteczne. Dlatego też dla centralizacji władzy nowoczesnego państwa autorytet takich instytucji jak rodzina, czy społeczności religijne, które dawniej spajały społeczeństwo musi upaść na rzecz instytucji menadżerialnych.

Ta dychotomia jest w pewnym sensie wyrażana w myśleniu korwinistów. Problem polega na tym, że stworzenia korwinoidalne przedstawiają ją w formie debaty ekonomicznej. Dyskusję na temat głębokich procesów cywilizacyjnych obraca się w nie mający większego znaczenia akademicki dyskurs ekonomiczny - najstarszy żart w książce, niekończącą się batalię wolnorynkowych libertynów z wszelkiego rodzaju państwowcami.

To co ma miejsce nie jest kwestią żadnej ze znanych wam dychotomii politycznych, żadnej dyskusji, choć mogą one przejawiać istotne aspekty tego procesu. To zjawisko naturalne, niemalże biologiczne dotyczące zachowań ludzi i natury ludzkości jako takiej.

Wszystkie problemy ostatnich lat, jakich doświadczamy w nowoczesnym społeczeństwie, od niskiej dzietności, przez kryzys wartości, to co nazywano kryzysem znaczenia i w końcu kryzys człowieczeństwa jako takiego jest produktem cywilizacji. To nie błąd, to dodatek i fakt ten znajduje się poza zrozumieniem większości zainteresowanych problemami społecznymi.

Demokratyczne, menadżerialne społeczeństwo nauczyło nas, że problemy społeczne rozwiązuje się wprowadzeniem konkretnej polityki. Naczelnym przykładem takiego myślenia, jest poruszana w poprzedniej edycji Ś.I.O.M. dzietność. Problem demograficzny jest rozpatrywany w kontekście czegoś, co można uregulować ustawą, czy decyzją jakiegoś korporacyjnego ciała. Przyczyną, dla której zawsze w dyskusji o kwestiach menadżerialnego państwa podnoszę temat demografii jest fakt, iż problem ten pokazuje ograniczenia tego myślenia i tych struktur.

Dochodzimy do punktu, w którym system menadżerialny może nie wystarczać do utrzymania istniejącego stanu życia. Demografia może być gwoździem do trumny porządku demoliberalnego i państwa menadżerialnego. Stworzenie zdehumanizowanego społeczeństwa ze zniszczonymi strukturami międzyludzkimi prowadzi do erozji koneksji człowieka z naturą i tym samym prowadzi do jego biologicznego zamarcia. Lewiatan potrzebuje mięsa i nowych ofiar, stąd też zapotrzebowanie na sprowadzanie obcych przybyszy kraju, aby zaspokoić potrzeby systemu, ale jest to rozwiązanie tymczasowe, które nie tylko nie uchroni nas przed upadkiem, ale też walnie się do niego przyczyni.

Natomiast znacznie ważniejszym wnioskiem z tego tekstu powinno być to, na czym jeszcze można rozłożyć różnicę między "prawicą", a "lewicą". W istocie "prawicowe" byłyby te nurty myślowe wyrażające tęsknotę, czy potrzebę powrotu do autorytetu naturalnych instytucji i koneksji międzyludzkich, tworzonych od podstawowej komórki społecznej - rodziny. "Lewicowe" natomiast są te nurty, propagujące ideę nieustającego "progresu", ujętego liberalnie, czy też bardziej socjalistycznie.

Niezależnie od tego, czy propaguje się model ubranego w sportowy garnitur przedsiębiorcy, czy władzy i regulacji administracyjnego lewiatana państwowego, propagowanego przez środowiska lewicowe obie te idee koniec końców prowadzą ku władzy menadżerskiej, jakiejś formy technokracji. Oświeceniowa religia świecka, wraz z kapłanami w formie ekspertów - kierunkowo kształconych kapłanów "socjologii", "ekonomii", "prawa", czy innych, pokrewnych dziedzin, obsadzających stanowiska korporacyjne, lub urzędnicze i dokarmiający wiecznie głodną i wiecznie rozrastającą się administrację.

System w pewnym momencie przestaje być elementem służącym funkcjonowaniu ludzi i zaczyna funkcjonować sam dla siebie, czego efektem są kolejne kryzysy. Wyraża to trzecie prawo polityki Roberta Conquesta "Najłatwiejszym sposobem na wyjaśnienie zachowania instytucji biurokratycznej jest stwierdzenie, że jest kontrolowana przez grupę swoich wrogów". Kryzys demografii, kryzys zdrowia psychicznego, czy kryzys podstawowych elementów funkcjonowania ludzkiego w zakresie seksualności i płci pojawia się coraz wyraźniej. Ludzie omotani menadżerializmem i myśleniem demokratycznym sądzą, że te problemy mogą być rozwiązane przez odpowiednich "ekspertów"(aka świeckich kapłanów) - demografów, psychiatrów, terapeutów etc.

Problem pojawi się wtedy gdy uświadomimy sobie, że sama władza tych ekspertów może walnie się do wskazanych problemów przyczyniać. Wtedy konkluzje skręcą w zupełnie inną stronę.

prof. Adam Twaróg

Komentarze