Stop łukszyzacji Polski, czyli rzecz o neofitach

W jednym ze swoich utworów pt. "Kniazia Jaremy nawrócenie" - wybitny polski pięściarz wagi ciężkiej ś.p. Jacek Kaczmarski śpiewa o konwersji, jakiej dokonał tytułowy wojewoda ruski z prawosławia na katolicyzm. Podmiot liryczny zauważa, że nawrócenie Jaremy Wiśniowieckiego charakteryzuje się niezwykłą zapalczywością, chęcią odkupienia win - tu i natychmiast, pewnego rodzaju zaślepieniem na fakt, iż otaczająca nas rzeczywistość nie jest czarno-biała. W Wiśniowieckim rozpala się gniew, nienawiść do byłych współbraci w wierze. To w połączeniu ze szczerą odrazą do wszelakiego rodzaju buntowników owocuje terrorem, jaki kniaź zaprowadza na ziemiach ruskich. Oczywiście jest to uproszczenie i to wielkie, a wręcz wołające o pomstę do Nieba, jednak nie chodzi mi o to, aby oddać - jeden do jeden - historycznych realiów, jakie towarzyszyły wojewodzie Wiśniowieckiemu, podczas podejmowania decyzji. Chodzi mi o coś zgoła innego, a mianowicie o zaprezentowanie państwu archetypu neofity. Neofity, który poznawszy prawdę, pragnie rzucić się z siekierą na słońce, aby przekonać je do zmiany poglądów, a widząc najmniejsze odstępstwa od dogmatycznie wyznawanej wiary chce wykrzyczeć "TY RUSKA ONUCO!" i oskarżyć takiego odszczepieńca o działalność agenturalną. Tym samym przechodzimy drodzy państwo do meritum, czyli do omówienia zjawiska łukszyzmu.

Każdy zapalony, młody, pełen energii konserwatysta, siedzący 10h na twitterze, wie zapewnie kim jest niejaki Krzysztof Łuksza. Ot niegdyś jeden z wielu redaktorów poważanej, niemainstreamowej telewizji internetowej wWariatkowie24.pl. A od niedawna oświecony detektyw - służbista, taki nasz podwórkowy Hercules Poirot, badający wpływy rosyjskie w Kąfederacj i ogólnie na szeroko rozumianej polskiej prawicy. No i spoko. W sensie ja nic nie mam do tego, że ktoś wskazuje na błędy poznawcze polityków polskiej prawicy, natomiast mam poważny problem z zrzucaniem oszczerstw na prawo i lewo (lewo przekreślić) oraz z wpisywaniem się w, groźniejszą w gruncie rzeczy od rosyjskiej, postępową propagandę, a do tego sprowadza się działalność pana Łukszy w ostatnim czasie.

Redaktor Łukasz wraz z odejściem z wChoroszczy24.pl podjął słuszną szarżę w imię derusyfikacji polskiej prawicy, ale tak nasz zapalony neofita pędził, że przeszarżował i obecnie jego działalność ma zasadniczo jeden cel: wykazać, że każdy poszczególny członek Konfederacji ściśle współpracuje z wywiadem rosyjskim, kazdy wysoko postawiony działacz ma numer do Putina, a każdy Polak, który, choćby przez chwilę rozmyślał nad oddaniem głosu na Kąfe winien zostać złożony w krwawej ofierze bóstwu o nazwie WIELKA POLSKA (z angielskiego BIG POLAND).

Ten przełom, o którym powyżej napisałem, miał miejsce w konkretnym punkcie na osi czasu linearnego. Wszystko zaczęło się od długich godzinnych transmisji poruszających problematykę rusofili. Pan Łuksza nakręcał się podczas nich coraz bardziej, zaczynając od pozycji zdroworozsądkowych typu: "Sykulski bredzi tutaj i tutaj", "Przekaz Brauna powinien być bardziej jednoznaczny w kwestii relacji polsko-rosyjskich", "Marcin Rola powinien przestać wypowiadać się publicznie". To jest normalna konstruktywna krytyka, natomiast w wyniku sprzężenia zwrotniego, wywołanego przez napływ liberalnych mas EUROAZJI na kanał redaktora Łukszy z kanału wybitnego historyka dr NIEHABILITOWANEGO (!) Piotra Napierały - doszło do niezrozumianego zaćmienia umysłu pana Łukszy, który to zaczął na twitterze wyzywać ludzi z Konfy i Ordo Iuris dosłownie za wszystko.

Póki co apogeum tej kretyńskiej działalności przypada na dni 31/05/2023 - 02/06/2023 (należy zaznaczyć, że prawdopodobne jest dalsze wzmożenie na drabinie eskalacyjnej, aż do punktu krytycznego (tzw. puntku G.E.J.z.e.r.), czyli momentu, gdy dojdzie do akceptacji dla prawnego uregulowania związków homoseksualnych). W tych to feralnych dniach p. Łuksza dał popis, jak nie reprezentować prawicy.

Widać, że pan Łuksza odczuwa pewnego rodzaju pociąg do plotek i ploteczek. Na dobry początek zwyzywał p. Bartyzela młodszego od hipokryty, bo w jego mniemaniu ten udawał pobożnego katolika, zdradzając jednocześnie żonę. Tak, dobrze państwo słyszycie, Łuksza zarzucił człowiekowi-który wspierał Palikota, publicznie chodził z tęczową flagą na policzku na jakichś marszach, a do tego nie ma nawet ślubu kościelnego-że ten udaje pobożnego katolika, bo uwaga JEST W PARTI KORWIN. No tak, bo immanentną cechą każdego członka partii KORWiN (oczywiście łącznie z założycielem parti KORWiN - panem Korwiniem) jest przynależność do Kościoła Katolickiego, tak w strukturach widzialnych, jak i niewidzialnych.

Im dalej w las, tym lepiej, bowiem pan Łuksza przeprowadził śledztwo w kwestii gejowskiej sekstaśme, której nikt nie widział (łącznie z Łukszą), a każdy o niej słyszał. Mimo to zdołał p. Łuksza zbesztać Winnickiego i rubasznie poinformować, że on to jest zdziwiony, bo myśał, że na takie ceregiele bardziej stać będzie pana Krzysztof Bosak. No na miłość Boską! Człowiek, który miał walczyć z szurią, przepoczwarza się w szura, szukającego po kątach gejów i ruskich agentów (na domiar złego jestem prawie pewien, że ten były redaktor wBartoszycach85.ru serio uważa, iż Konfederacja to projekt założony przez moskiewskich reptilian, mający służyć, jako narzędzie, do realizacji polityki imperialnej Rosji). Tego samego dnia Krzysztof Łuksza postanowił poinformować nas, że nie tytułuje się już mianem konserwatysty, bo ma dość hipokryzji ze strony konserwatystów (XD!). No przecież to brzmi, jak typowy argument apostaty: "Wychodzę z Kościoła, bo nie podoba mi się zachowanie ksieży". To jest drodzy państwo kuriozum, aberracja no i wiadomo co...deintelektualizacja.

Czarę goryczy przelała seria tweetów o aferze wokół Marciniaka. Tak, pan Łuksza ponownie wpisał się w propagandę kolportowaną przez mainstreamowych lewicowych aktywistów, wyzywając Mentzena od egoisty, który zaprosił sędziego-polaka, aby zbić kapitał polityczny. Tak, dobrze państwo widzicie, pan redaktor nie oskarża już Konfederatów za prorosyjskość, on oskarża ich za to, że ci mają czelność spotykać się z innymi ludźmi i cykać sobie fotki. Przy okazji pan Krzysztof dał upust swojej nienawiści i napisał, że żaden szanujący się człowiek nie powinien mieć nic wspólnego z Konfederacją, wyzywając przy tym tak na oko z 2 miliony Polaków i samego siebie, gdyż przez 3 lata był oddanym pracownikiem winnicy kąfederackiej.

Podsumowując, szanowni czytelnicy błagam was: strzeżcie swoje dzieci (wiem, że sami nimi jesteście, ale jak tak napiszę, artykuł będzie brzmieć poważniej) przed Łukszyzmem, który jest niczym innym, jak wokeizmem w wersji lite.

docent stolarstwa Reltih Floda

Komentarze