ssddfsssdfssdfgdfghrt vfgrgb
Kiedyś napisałem dla tej pierdolonej gazety internetowej pierdolonej tekst o tym że nieczytanie jest lepsze niż czytanie czy coś w tym stylu (nie chce mi się tego tekstu szukać). I czas nadszedł wreszcie na duchowy sequel tego tekstu, ale odnoszący się do filmów.
Zjawisko snoba książkowego jest powszechnie znane i wzgardzane. Utarło się że PiS nie ma z kim przegrać, bo choć jest pełen wad, wszyscy przypominają sobie czemu ów rządzi za każdym razem gdy jakiś polityk PO, dziennikarz, a już w szczególności artysta-reprezentant "salonu" otworzy swój pusty łeb i zacznie ubierać w słowa swoje niedojebanie mózgowe. Dokładnie to samo zachodzi w kwestii snobów czytelniczych, tzn. za każdym razem kiedy ubiorą swoje myśli w słowa i te dotrą do szerszych mas to wszyscy przypominają sobie z jakimi absolutnymi podludźmi mają do czynienia. Najgorsze w nich jest ich wsobne poczucie wyższości i szerokich horyzontów, które wynika z ich ciemnoty i poniżających ograniczeń. Zamiast nabierać doświadczenia, książkowe snoby szczycą się tym że świat im tłumaczy jakiś obcy debil-grafoman fikcyjnymi historiami, tendencyjnie dobieranymi anegdotami i metafizycznym pustosłowiem. Nie inaczej jest z filmami, a konkretnie z kwestią filmów "intelektualnych" vs filmów akcji.
Zdarzyło wam się już pewnie natknąć na niejednego snoba filmowego, który deklarowałby że filmy akcji są nudne, właściwie nic w nich nie ma ani ciekawego ani w ogóle i on nie rozumie jak ktoś może to oglądać. Przyjrzyjmy się więc filmom akcji bo nie wiem, może odtychczas zawsze jak leciał film akcji w telewizorze to ja byłem naćpany i widziałem różne rzeczy a tak naprwadę ekran był pusty.
Film akcji to film skupiający się na AKCJI. Na jakimś czynie, sekwencji widowiskowych zdarzeń. Czy jest w tym coś złego? Właściwie każdy wielki epos historyczny (i nie tylko) jest odzwierciedleniem tego formatu, tylko w innym medium. Wojny, pojedynki, akty heroizmu, Gilgamesz odkrywający sens życia po utracie przyjaciela i wielkiej wyprawie a nie dlatego że jakiś stary pierdziel mu nagadał głupot. Edyp faktycznie zabija swojego ojca i rucha swoją matkę a później faktycznie wybija sobie oczy i skazuje się na wygnanie. Wyobraźcie sobie jak lamerska byłaby ta historia gdyby Edyp siedział w piwnicy, walił konia do swojej matki i odgrażał się staremu że go zabije - no wyszedłby przeciętny redpilowiec i czy to jest wielkie, czy to jest dobre nie sądzę.
To właśnie czyny dokonane opisane w tych dziełach - definitywne i nieodwracalne - sprawiają że poruszają nam neuronami i to z tych czynów dopiero wyciągamy konsekwencje, analizujemy, drążymy ich istotę. Bo podstawą życia jest życie, wyrażane w przeżyciach. Człowiek czuje że żyje, gdy swoje życie wystawia na próbę, na odstrzał, na przemielenie. Prawdziwe przeżycia wiążą się z emocjami, a emocje dostarcza nam element niepewności, ryzyko, stawki wyższe niż myśl że będziesz mieć kamień nazębny jeśli nie umyjesz zębów przed snem. Ludzie mówiący mówią o ludziach robiących. Ludzie czytający czytają o ludziach robiących. Gdy jakiś miliarder opowiadał że zanuży się w metalowym wiadrze do poziomu Titanica to wszyscy mieli to w dupie - gdy niedawno to zrobił i wypierdolił go Posejdon to nagle wszyscy mają opinię w temacie i milion przmyśleń. Nagle gównogierka "Iron Lung" stała się EPICKA, bo poparta została 'czymś'.
Teraz przenieście to na płaszczyznę kinematograficzną. Czynem w filmie akcji nie jest to że facet szczela, czy że ktoś rzuca samochodami (tak w ogóle te marvele i te inne gówna to są śmieci i nikt normalny psychicznie nie jest w stanie oglądać jak typ rzuca samochodami bo czuje silną Dolinę Niepewności™ - ostatnie REALISTYCZNE filmy akcji były gdzieś na początku lat 80. ale o tym kiedy indziej jeśli poprosicie) - czynem jest rywalizacja, walka (zwykle na śmierć i życie), zmagania. Filmy akcji nie są o strzelaniu tylko o starciu jednej inteligencji z drugą lub inteligencji z żywiołem/fenomenem. Obie strony takiego konfliktu zwykle symbolizują coś więcej - ideę, kulturę, światopogląd. W trakcie tych zmagań dochodzi do sytuacji dramatycznych, które są źródłem dylematów moralnych i trudnych decyzji. To wszystko ma znaczenie, swoją głębię i wartość. Filmy akcji mają potencjalnie taki sam ładunek filozoficzny co filmy "inteligentne", z dodatkową możliwością drążenia tematów których filmy "inteligentne" nie są w stanie nawet dotknąć, kiedy film akcji może stać się filozoficzny kiedy tylko zechce, czego dowodem jest np. Matrix. Dlaczego więc snoby filmowe nie uznają filmów akcji?
Z tego samego powodu z którego snoby książkowe nie uznają ludzi którzy wolą coś robić a nie o tym czytać - chodzi o fałszywe poczucie wyższości, o gust, o patologiczne niezrozumienie materiału. Do głowy snobom filmowym nie przyjdzie, że akcja w kinie akcji może być zwykłą estetyką, a sama historia, jej motywy i symbolizm głębokie. Snob nie jest w stanie tego pojąć, ponieważ w swojej ułomności nie jest w stanie przebić się przez powierzchowną płaszczyznę estetyki dzieła. Niejeden film akcji jest mądrzejszy niż niejeden "intelektualny" film ale świadomość tego nie jest osiągalna dla snoba.
W "Twierdzy" Michaela Baya zasłużony generał kierowany poczuciem niesprawiedliwości grozi swojej ojczyźnie bronią masowego rażenia aby zadośćuczynić pamięci żołnierzy, o których ów ojczyzna zapomniała. Przeciwko niemu wystawieni są wierni krajowi komandosi, skazaniec dla którego misja jest szansą na ucieczkę oraz Nicolas Cage. Sam ten układ ma potencjał do różnych przemyśleń i konkluzji - na samym dylemacie wierności krajowi vs wierności ideom rozbudowana została seria Metal Gear Solid, która zdobyła światowe uznanie jako dzieło (m.in.) intelektualne. Nawet jeśli jakiś motyw nie został w filmie głęboko wyeksplorowany to nie ma aż takiego znaczenia, bo dojrzały emocjonalnie i zdrowy psychicznie człowiek nie potrzebuje 30minutowego segmentu na którym model pali papierosy, pije kawę i tłumaczy mu że ma się skupić na jakimś chujomotywie i czemu ów jest rzekomo ważny.
Snob często wam powie że przecież taki "generał co się obraził i w ogóle to jakieś cliche™ i to już było i ene due rike fake" - no jasne, wiele filmów akcji ma podobną formułę. Wiele filmów "inteligentnych" też ma podobną formułę - facet je zupę i pierdoli głupoty przez 1,5 godziny. Co z tego że motyw taki czy sraki już był, jeśli wciąż żyjemy na tym samym świecie i motyw czy problem którego ów motyw dotyka jest wciąż tak samo ważny? To nie świat ma się dostosować do snoba, tylko snob ma (choć nigdy nie będzie w stanie) zrozumieć że świat potrzebuje stałych dobrych wzorców bez względu na to co sam snob już widział a czego nie. Snob wam popierdoli głupoty że motyw jest zużyty i nudny a po odrzuceniu tematu "bo był nudny" powstałą po nim pustkę zacznie sobie kompulsywnie wypełniać innymi problemami i to takimi kompletnie z dupy, albo uciekać w jakiś tępy relatywizm moralny bo fajnie by było w końcu zobaczyć jak bohater jest totalnie złym skurwysynem i zło triumfuje hehe tego jeszcze nie było andrzej popatrz. W istocie bycie snobem to recepta na zostanie złym człowiekiem.
A w typowym filmie akcji każdemu kolejnemu pokoleniu - jak matematyka w szkole - powielany jest prosty schemat; istnieje zło, istnieje dobro, dobro musi zwalczyć zło. Jest w tym mnóstwo niuansów ale konflikt jest jasny. Bohater klasycznego kina akcji nie je zupy i drąży filozoficznych implikacji swoich czynów przez 30 minut bo dla niego jest jasne że zło trzeba pokonać - dlatego jest bohaterem, to jest deklaracja filozoficzna filmu akcji której snob nie jest w stanie zorumieć bo bohater miał broń i biegał zamiast siedzieć przy stoliku na placu Pigalle o Bożeeeeeeeeee
W świetle tego wszystkiego zwróćcie uwagę na potencjał filmów akcji - są w stanie przyciągać tłumy ludzi którzy oczywiście tych filmów nie drążą i przychodzą faktycznie oglądać jakieś sekwencje pościgowe czy strzelaniny na greenscreenie ale siłą rzeczy ocierając się o to dzieło choćby podświadomie wyniosą z niego kilka głębszych, przedmiotowych zamysłów o których traktuje podmiot. I to jest dobre, film akcji potrafi być pożywką dla każdej warstwy społecznej i jest jedną z wyższych form sztuki. Natomiast niszowe pierdy buniuela i paczki to cope-cinema dla ćwierćinteligentów obrażonych na myśl że mogliby mieć cokolwiek wspólnego z prostym człowiekiem - oczywiście w przerwach od śpiewania imagine jona lenina. Zastanówcie się nad tym
Mig
Lśniąca zbroja, umięśnione ciało spoconego wojownika, zbroczony krwią miecz
Komentarze
Prześlij komentarz