Pornografii wstęp wzbroniony

    Media nagłośniły niedawno projekt ustawy wykluty z ramienia partii rządzącej który przewiduje "blokowanie pornografii w sieci" - jak, w jakim zakresie itd. to zupełnie nieważne, bo chodzi o to żeby się napierdalać o nagłówki. I więcej nawet w tej sprawie nie trzeba, bo kwestia legalności czy dostępności pornografii to jest sprawa sama w sobie na temat której chciałbym tu wyłożyć kilka uwag.

    Na wstępie chciałbym zaznaczyć iż wierzę, że wszystko jest dla ludzi, tylko nie dla wszystkich ludzi - do niektórych rzeczy trzeba się dokopać siłą dociekliwości i łutem szczęścia, a do innych rzeczy trzeba być namaszczonym przez los. Jeśli mój sąsiad jest narkomanem ale nie dorabia do tego żadnej ideologii, a wręcz ukrywa to i właściwie się tego wstydzi, a ja to w ogóle dowiedziałem się o tym przypadkiem, to ten człowiek bardziej zasługuje na moją sympatię niż pogardę. Jeśli jakaś dziewczyna dorastała w patoli, ruchali ją wujek z ojcem pospołu, a ona sama wyrosła na jakąś jebniętą nimfomankę z genetycznie zawyżonym popędem oraz największymi bimbałami na świecie i ostatecznie skończyła - nic dziewnego - w pornosach, to myślę że lepiej bym jej życia i tak nie ułożył, więc póki nie wyłazi do ludzi i nie robi z tego jakiejś polityki, to jest po prostu egzotycznym okazem zamkniętym w swojej bańce, do której już ludzie zainteresowani odnajdą drogę.

    Oba te przypadki oczywiście nie znaczą, że należy teraz kształtować całą kulturę i prawo pod ułatwianie takim promilowym jednostkom życia, czy zezwalania im na jeszcze większą degenerację. One po prostu znaczą że życie to maszyna trolująca i czasami losuje takie pojebane scenariusze że upadku uniknąć się nie da - ale szansa na to jest zwyczajowo mała i zawsze dzieje się to gdzieś w cieniu całego społeczeństwa, które pozostaje zdrowym rdzeniem dowolnego narodu i o ten rdzeń trzeba dbać. To właśnie w trosce o ten rdzeń zakazujemy sprzedaży alkoholu nieletnim, narkotyków, pewne zawody czynimy koncesjonowanymi itd. Do tego rdzenia należy przestrzeń publiczna, a nią właśnie jest internet. Rdzeń ten chronić trzeba od złej materii wszelakiej ale też od złej myśli, czyli od upadku kulturowego. I tu przejść możemy do głównego gwoździa programu;

    Czy pornografię powinno się ograniczać lub blokować? Oczywiście że tak - to już się dzieje praktycznie od początku odkrycia pornografii przez kodeksy karne wszelkich permutacji Rzeczypospolitej Polskiej. Zanim wejdziesz na stronę z pornuskami musisz oświadczyć, że jesteś pełnoletni. Wyszukiwarki internetowe z reguły standardowo filtrują treści dla dorosłych, podobnie robią portale społecznościowe (do czego jeszcze wrócimy). Nikt kto dziś podnosi larum o najnowszy projekt ustawy nie oburzał się o to że pornografia była w taki sposób marginalizowana w sieci i społeczeństwie od dawna, zatem zgadzamy się wszyscy, że pornografię powinno się standardowo blokować.
W dodatku pornografia jest po prostu szkodliwa - uzależnia, niszczy zdrowie seksualne, zaburza naturalne budowanie związków. Nikt normalny tego nie życzy swoim współobywatelom, a już w szczególności dzieciom. W świetle tej wiedzy potrzeba blokowania pornografii jest wręcz oczywista.

    Wróćmy teraz do tych, którzy podnoszą larum, czyli tych, dla których ów sprawa nie jest oczywista. Przeciwnicy tego projektu ustawy - jak nie trudno się domyślić - to przede wszystkim zboczeńcy którzy mają interes w jak najłatwiejszym dostępie do pornografii dla siebie i wszystkich, oraz liberałowie wszelkiej maści, czyli ludzie którzy dorabiają ideologię do swojej naiwności. Ujrzałem szereg przedmiotowych argumentów, które pragnę tu skomentować;

1. Ta ustawa nic nie zmieni
    Jeśli nic nie zmieni to o co się burzysz

2. To nie uchroni dzieci, kto będzie chciał ogarnie sobie VPNy i w ogóle
    Każda ilość oporu ma znaczenie i zatrzyma jakąś ilość społeczeństwa. Argument zresztą jest idiotyczny, bo w istocie brzmi "Nie zakazuj mu oglądania tego co ogląda, bo wtedy będzie to oglądał" - to kiedy kurwa nie będzie? Klasyczny doomerski warzechizm w stylu "Jak to nie wolno zabijać ludzi? A jak to sprawdzicie? Będziecie teraz mi wchodzić do piwnicy, sprawdzać czy nie mam beczki ze zwłokami? Bez sensu". Jeśli nie chcesz wprowadzać jakiegoś prawa bo boisz się że nie będzie respektowane, to tak naprawdę znaczy że boisz się odrzucenia i kompromitacji a jeśli się tego boisz to dam ci dobrą radę: zamknij się i w ogóle się nie odzywaj - wtedy żadna twoja rezolucja nie zostanie skompromitowana.

3. A co cie to interesuje co se chłop ogląda w sieci w domku
    Nie interesuje mnie. Interesuje mnie to, że istnieją poczwary które wrzucają pizdę swojej żony na portal społecznościowy od lat trzynastu i podpisują to cytatami Lema i mi się to wyświetla. Interesuje mnie to, że moja potencjalna żona pracuje w niemieckim burdelu a mój potencjalny wspólnik biznesowy jest nieporadnym onanistą. Interesuje mnie to, że moje dzieci mogą się uzależnić od pornografii bez względu na to czy ja zawiodę jako rodzic czy nie, bo zawiedzie ich środowisko w którym będą musiały partycypować aby nie zostać wykluczone - dzisiaj musisz mieć internet. Musisz mieć email, musisz mieć zoomy, niejedna praca wymaga smartfona. Internet to nie jest twój składzik na świerszczyki, tylko narzędzie do pracy i nauki.
A zresztą nawet jakby mnie to interesowało co se chłop ogląda to co mi zrobisz libku

4. Szara strefa pornografii



 
Jeśli nie odrzuca cię to że zakaz właściwie nic nie zmieni i dzieci przeskoczą na VPN, to niech przerazi cię to, że teraz nagle ustawa zaburzy cały rynek pornoli i powstaną szare strefy - zrodzi się czarny rynek pornografii niekontrolowany przez żaden sanepid jak dotychczas i będą tam najgorsze pornole - absolutnie trefny szit, skażona marichuana która zniszczy psychikę twojemu dziecku. Zmusisz swoje dzieci do oglądania jak facet sra facetowi na klatę zamiast softów na twitterze.






softy na twitterze

    "Szare strefy" pornografii już istnieją - są setki, tysiące grupek discordowych gdzie pedofile indoktrynują dzieci i wyłudzają od nich nagie zdjęcia. Są najróżniejsze bańki na różnych portalach społecznościowych, są strony które nie uchodzą za erotyczne ale posiadają działy z erotyką i lokalnych spermiarzy. Tak się składa że jestem administratorem niszowego forum i miałem przypadki gdy ludzie totalnie zdegenerowani, jako pierwsze co robili po odkryciu forum wrzucali tam swoje ulubione pornole - czy to żeby wybadać wody, czy żeby poczuć się jak u siebie. Analogiczne fora bez moderacji ostatecznie dążą do przeistaczania się w groty erotomanów którzy wymieniają się coraz ostrzejszymi materiałami. To jest żywioł samoistny a nie generowany przez jakieśtam zakazy i temu żywiołowi trzeba aktywnie przeciwdziałać, jak ślimakom w ogrodzie.

    Druga sprawa jest taka, że pornografia jest kulturowo podażowa, podobnie jak narkotyki - jeżeli nie masz kontaktu z kimkolwiek kto je bierze i nikt ci ich nie wciska jako zajebisty sposób na rekreację, to prawdopodobnie w ogóle nie poczujesz chęci a już tym bardziej presji żeby spróbować, ergo nie będziesz szukał i nie włączysz się do żadnego narkotykowego czarnego rynku. Tak samo jeśli odetniesz dziecko od pornografii na tyle szczelnie że się z nią będzie spotykać bardzo rzadko lub w ogóle i nie wyrobi sobie to dziecko asocjacji między klikaniem w sieci a uniesieniami erotycznymi, to nie będzie ono zasilało żadnej szarej strefy cokolwiek to znaczy. To właśnie obecnie dzieje się wielu dzieciom krzywda przez ułatwiony dostęp do pornoli i skutki tego zobaczymy za 10, 15 lat. Już je zresztą zaczynamy widzieć i nikt z nich nie jest zadowolony i nie patrzy spokojnie w przyszłość mając na nie wzgląd.

5. No to słucham jaka jest definicja pornografii bo jeśli musimy blokować film na którym gorąca mamuśka przyjmuje po kolei całą aulę kutasów to znaczy że musimy też zablokować akty w muzeach i słynny posąg Dawida.
    Naprwadę będziesz udawał że nie widzisz różnicy? Naprwadę będziesz robił z siebie idiotę żeby móc oglądać pornografię w sieci?   
    Bardzo podoba mi się ten argument, bowiem wprawne oko dojrzy, że sam się on obala swoją supozycją. Gdy słyszymy o "blokowaniu pornografii w sieci" wszyscy wiemy, o jakie treści chodzi - nikt ich nie myli z barokową rzeźbą w muzeum, czy podręcznikiem do biologii. Każdy normalny człowiek odróżnia pornografię z pornhuba od malowanego aktu który nie skupia się na samej goliźnie. Czują to nawet ludzie podnoszący ten argument i to właśnie dlatego w ogóle przytaczają te oddzielne formy wiedząc że nie zaliczają się do pornogrografii. Dlatego również nazywają je "obrazkami w podręcznikach" albo "scenami łóżkowymi w filmach" a nie pornografią, bo wiedzą podświadomie że to nie jest ta sama kategoria. Jest to kategoria pokrewna przez aluzję do seksualności, więc zboczeńcy usiłują wziąć cały szereg innych treści jako zakładników z tytułu tego powinowactwa. Tępy zabieg dla tępych ludzi.
    Czy istnieje ktoś kto wali konia do obrazów w muzeum? Pewnie znajdzie się koneser, ale jak pisałem, takim marginalnym przypadkom nie powinno się dedykować całej ordynacji społecznej.

    I to tyle jeśli chodzi o argumenta zboczeńców. Głos podniosły jeszcze szury z platformy, które doszły do wniosku że PiS będzie monitorował jakie pornosy oglądają politycy opozycji i ich tym kompromitował - co jest dość niesamowite w ich wykonaniu, zważywszy na to że sami zdemaskowali Kamila Zaradkiewicza jako geja, obelżywie suponują homoseksualizm Maciejowi Wąsikowi, Michałowi Rachoniowi, od niedawna Robertowi Winnickiemu, a Jarosławowi Kaczyńskiemu od jakichś 15 lat. Naturalnie nie potrzebowaliśmy żadnej ustawy do obejrzenia jak Piotr Misiło kisi ogóra na kamerce a Pornomir Sprośnierz przychodzi do sejmu z jakąś cycatą lafiryndą na tapecie laptopa. Nie potrzebowaliśmy jej także by wiedzieć jakie gwiazdy porno obczaja Jacek Brzezinka i że Tomaszowi Lisowi reklamy kontekstowe wyświetlają jakieś gorące urkraińskie diwy.

    I wszystkie te krzyki o pornoinwigilacji to również są głosy które mówią więcej o mówiącym niż o omawianym. Bowiem silniczki wykazują zrozumienie, że domyślnie ktoś nie chciałby aby inni wiedzieli do czego trzepie kapucyna. I sami zboczeńcy zakamuflowani jako liberałowie dlatego wyrażają sprzeciw wobec odblokowywania pornografii tylko na żądanie, bo myśl o tym że dostawca internetowy lub rząd wie że zamierzają oglądać pornografię wprawia ich w dyskomfort. Wiedzą oni wszyscy, że konsumpcja porno nie jest normalna. Czują oni wstyd. I to co czyni ich złoczyńcami to jest fakt, że mimo zrozumienia grzechu - choćby podświadomie - chcą mu dalej folgować i gotowi są wchodizć w konfrontację z resztą społeczeństwa w obronie łatwego dostępu do pornografii.

    Wracając do tezy z początku artykułu, wszystko jest dla ludzi, ale konkretnych ludzi, w konkretnych warunkach. Jeśli nie jesteście naiwnymi dziećmi, to wiecie, że jeśli odwalicie coś chorego to znajdzie się tabun ludzi który będzie chciał wam pomóc, ustawić was do pionu, ukarać was - to typowa funkcja życia, leży to w ludzkiej naturze. To takie ryzyko związane z "życiem ponad prawem". Kto więc bezkarnie się degeneruje we własnym zaciszu, poza wszelką kontrolą, a poza tym stanowi wartość dodaną dla społeczeństwa, temu uchodzi na sucho. Natomiast libki chcą się nie tylko degenerować ale wręcz bez żadnych szlabanów, na żądanie i nie chcą ponosić za to żadnych konsekwencji. Element jest to absolutnie toksyczny, szatański, sprzeczny z prawami termodynamiki. I to, że taki element podnosi łeb na wieść o rzeczonym projekcie ustawy jest dla mnie argumentem ostatecznie przekonwyującym do słuszności tegoż projektu.

Mig

Komentarze