Śladowe Ilości Odgłosów Małp 01 - Mitologia Demokracji

Już w tym roku minął drugi rok istnienia Srakki. Ostatnio nie pojawia się u nas zbyt dużo treści, bowiem redakcja poza internetem zajmuje się też takim projektem pt. realne życie i nie ma czasu na wysrywanie kolejnych genialnych koncepcji w ramach strumienia myśli sraczanej. Ostatnio jednak miałem do czynienia z pracami człowieka, którego myśl polityczna, będąca fuzją kilku istniejących koncepcji istotnie poruszyła moje neurony, wprawiając je w drgania i inne obroty sfer niebieskich.

Myśl promowana przez Aurona Macintyre jest kontynuacją kilku prądów myślowych związanych z tzw. realizmem politycznym. Na słowo realizm wielu z was dostało zapewne Odgłosów Małp (dramatyczna choroba, zabija komórki mózgowe), ale to jest chyba najtrafniejsza nazwa dla tej wybitnej koncepcji, sięgającej przede wszystkim do myśli politycznej Carla Schmitta.

Dlaczego realizm polityczny?

Myśl schmittowska jest w dużym skrócie formą analizy struktur władzy. Nie jest to polityka rozumiana w sposób taki, jaki pojmują tę dziedzinę życia przeciętni fani demokracji/monarchii/erotycznego laserowego faszyzmu, ale raczej polityka w rozumieniu tego jak działają układy społeczne i jak działa biorąca się  tych układów władza. Schmitt prezentuje myśl, wedle której społeczeństwo działa nie tylko na bazie abstrakcyjnych założeń i formalnych konstrukcji, ale przede wszystkim na układach biorących się z bardzo naturalnych pobudek.

Aby zrozumieć tę drogę myślenia musimy obalić jeden z wielu mitów liberalizmu, a mianowicie mit umowy społecznej, który mówi, że człowiek rodzi się w jakiejś nieogarnionej dziczy z czystą kartą i nieograniczoną wolnością i aby się z tej dziczy wydostać podpisuje umowę ze społeczeństwem, na podstawie której zbywa część swoich swobód. Co najzabawniejsze i na co Macintyre zwraca uwagę, to fakt że mit ten obalili libertarianie. Sympatycy stosunków seksualnych ze zwierzętami domowymi w ferworze wyzwalania się spod autorytetu państwa zrobili raz coś pożytecznego i zadali pytanie - kiedy dokładnie podpisałem tę umowę?

Czyżbym mając te 18 lat podpisał w dniu urodzin dokument, którego nie pamiętam. Jaki kodeks reguluje warunki tej umowy? Jakie są jej punkty, jakie aneksy? Czy mogę zobaczyć podpisaną kopię? To nie są, wbrew pozorom głupie pytania, bo podkreślają jak niewyobrażalnie głupi jest ten mit. Jego obalenie pozwala natomiast rozpocząć długą drogą do wyzwolenia się z okowów liberalizmu, dekonstrukcji mitów stworzonych przez anglosaskich myślicieli, w które uwierzyli nawet nominalnie skrajni konserwatyści. 

Ludzie nie są jakimiś awatarami, rodzącymi się w abstrakcyjnej entropii, ludzie są z natury stworzeniami społecznymi i całość życia większości z nas jest uzależniona od jakiegoś rodzaju społeczności. Nie ma znaczenia, czy mówimy o nowoczesnych społeczeństwach zachodu, krajach trzeciego świata, czy plemionach murzynów zamieszkujących dżungle, sawanny i inne egzotyczne zadupia. Ta zmiana optyki zmienia jednocześnie postrzeganie całości polityki, bo dzięki temu przełamaniu jesteśmy w stanie uświadomić sobie, że człowiek funkcjonuje w układach, które nie są utrzymywane jedynie przez formalne konstrukty, ale przede wszystkim przez to jak działa cywilizacja?

Myśl Schmitta pozwala na to, aby w ogóle mieć jakikolwiek fundament do rozmowy o polityce i nie uprawiania jedynie bezcelowej gimnastyki intelektualnej. Jeśli zrozumiecie czym jest realizm polityczny, zrozumiecie wszystko o systemie politycznym, w którym żyjemy, ale i o systemach, w których żyli nasi przodkowie. Aby doznać oświecenia w tym zakresie trzeba sobie odpowiedzieć na jedno pytanie:

Czym jest władza?

Władza to moc oddziaływania na drugiego człowieka w sposób, który powoduje tego człowieka do wykonania naszej woli. Władza jest podstawą istnienia każdej struktury społecznej, bowiem nawet bandycka grupa, wyjęta spod formalnego prawa ma jakiegoś herszta, który mówi kto komu dzisiaj portfel skroi. Władza istniała w czasach wodzów plemiennych, cesarzy, króli, republik, demokracji i istnieje także i dzisiaj. Najważniejszym prawem władzy jest to, że zawsze dotyczy ludzi, to ludzie rządzą i to ludzie są rządzeni.

Ten wniosek jest bardzo ważny dla naszej rzeczywistości politycznej. Anno Domini 2023 dalej żyjemy w liberalnym micie, wedle którego nie rządzą ludzie, ale rządzi system. Słyszymy, że podstawą naszej państwowości i państwowości innych państw jest struktura instytucjonalna, która de facto ma sprawować władzę. Bierze się to przede wszystkim z dwóch czynników.

Po pierwsze, im bardziej zaawansowana jest cywilizacja, tym bardziej pokręcona i zawiła jest struktura władzy. Jest znaczna różnica między bandą bandycką z szefem, a nawet niewielkiej wielkości państwem, co jest związane z naturą danej instytucji, jej skomplikowaniem i rozmiarem.

Druga przyczyna to przyczyna wynikająca z mitologii liberalizmu. Libkowie twierdzą bowiem, że system, a dokładniej jego konstrukcja ma de facto sprawować władzę, dlatego tak często powtarza nam się o istotności i świętości demokracji, będącej obecnie wyżej w hierarchii wartości od samego Boga stwórcy. Demokracja ma być systemem skonstruowanym w sposób, gwarantujący maksymalną, a w zasadzie całkowitą wolność jednostki. Jest tak z wymienionego wyżej powodu, rządzi system, a nie ludzie, zatem nikt nie podporządkowuje się niczyjej jurysdykcji, a skoro suwerenem jest społeczeństwo (po staroszkolnemu naród), to suweren de facto sam sobą rządzi, a więc każdy jest idealnie wolnym samemu sobie okrętem sterem, majtkiem (a także majtkami) i żeglarzem.

Mitologia Liberalizmu i Demokracji

Jeśli brzmi to jak bajka, to gratulacje - to jest bajka. Coś na kształt religii jeszcze bardziej abstrakcyjnej z perspektywy materialnej rzeczywistości, niż starożytny monarcha ogłaszający się jednym z bogów swojego ludu. Nawet jeśli liberałowie stwierdzą, że demokracja jest systemem wspaniałym, a dzięki niej ludzie są wolni, bo nikomu w założeniu nie oddają swojej suwerenności, to de facto ktoś dalej musi rządzić.

Pojawia się tutaj kwestia podnoszona przez monarchistów, dotycząca sprawowania władzy. Monarchiści i różnego rodzaju stworzenia korwinoidalne krytykując demokrację bardzo często zwracają uwagę na takie kwestie, jak tzw. tyrania większości, różnego rodzaju patologie systemowe, to że polityka odbywa się na niekończącym się koncercie grania na nerwach opinii publicznej i podlizywaniu się zainteresowanej polityką części społeczeństwa. Nie zrozumcie mnie źle - korwinistyczna krytyka demokracji jest dalej kretyńska, bo jest to klasyczne dla JKMa odwracanie kota ogonem i tworzenie sprzecznego wewnętrznie konceptu, w którym system liberalny krytykujemy wedle wartości liberalnych, nie chodzi o to.

Co jest jednak faktem, to stwierdzenie, że korwinoiści mają słuszność mówiąc o tym, że większość ludzi ma w dupie politykę i rządzenie i demokratyczne przymuszanie ich do decydowania o swoim państwie w formie wyboru swoich rządzących poprzez jakieś głosowanie jest zwyczajnie absurdalne. Może to działać w małych społecznościach, ale takie zarządzanie kilkudziesięciomilionowymi narodami jest zwyczajnie śmieszne. Liberałowie w formie copingu (radzenia sobie) z patologiami własnego systemu oraz w formie zaprzeczania rzeczywistości promują co prawda ideę tzw. społeczeństwa obywatelskiego, ale i w tym przypadku widzimy, że jest to kolejny mit stworzony claro pod liberalne wymagania, nie mający wiele wspólnego z rzeczywistością.

Rzeczywistość jest bowiem taka, że ktoś rządzić musi. Społeczeństwo samo sobą rządzące nie jest w stanie funkcjonować w sposób zorganizowany. Ktoś musi podejmować decyzje, gdzieś musi znajdować się człowiek, który decyduje kto, co, gdzie, jak i dlaczego. Demokracja tworzy fasadę instytucjonalną, opartą na podziale władzy, wedle którego system jest doskonały, rządzi instytucja i system, a nie człowiek, a każde z ramion władzy wzajemnie się reguluje. Problem demokracji polega na tym, że wobec tego masowego kłamstwa, punkt ciężkości władzy umieszczony jest najczęściej poza formalnym systemem.

Doskonałym zobrazowaniem tego w Polsce był system PRLu, który formalnie był demokratyczny, natomiast de facto władzę sprawowało środowisko polityczne, sprawujące władzę nad partią rządzącą. Obecnie nie jest inaczej, przynajmniej jeśli mówimy o głównych strukturach formalnej władzy. Ludzie byli jeszcze niedawno stosunkowo oburzeni na to, że Jarosław Kaczyński nie sprawuje formalnego stanowiska premiera, czy też prezydenta (co rzecz jasna nie daje władzy nieograniczonej, ale w systemie demokratycznym daje konkretne kompetencje), a pomimo tego posiada największą władzę w Polsce pod rządami PiSu. Ta reguła nie odnosi się jedynie do Kaczyńskiego, bo niezależnie od partii rządzącej w kraju władzę będą sprawować ludzie ją kontrolujący. To czy zechcą nadać swojej władzy dodatkową iluzję i kłamstwo, obejmując jakieś formalne stanowisko, którego zakres władzy i tak będą znacznie przekraczać zależy jedynie od woli rządzącego.

Nowa religia

System demokratyczny podobnie jak inne systemy władzy musiał w jakiś sposób swoją władzę ulegitymizować, nadać jej narrację pozwalającą na przyjęcie i usprawiedliwianie funkcjonowania instytucji i systemu politycznego. Monarchia z reguły odwoływała się do elementu boskiego, król był bogiem, albo był przez bogów/boga powołany. Wydawałoby się, że demokracja, odnosząca się do wartości racjonalistycznych i szeroko rozumianego ateizmu umieści legitymizację swojego systemu na fundamentach racjonalizmu i szeroko pojmowanej świadomości. Oczywiście, tak się nie stało.

Ludzie potrzebują jakiejś religii. Podobnie jak monarchie z przeszłości nowoczesna demokracja stworzyła własny system religijny, mający na celu podpierać funkcjonującą władzę. System ten posiada swoje święte księgi (konstytucje), posiada swoich kapłanów (przedstawicieli nowej klasy - klasy menadżerialnej, o której kiedy indziej) oraz posiadające swoje sakramenty i dogmaty (społeczeństwo obywatelskie, obowiązek głosowania etc.).

Ta nowa religia stworzyła szereg mitów, oraz szereg niemalże sakralnych obowiązków takich jak głosowanie w wyborach, które bardzo często jest określane "świętem demokracji". Można zapytać co dokładnie świętujemy wyrażając poparcie dla bliżej nieokreślonego przedstawiciela partii politycznej, który to przez następne kilka lat będzie napełniał kabzę środkami publicznymi. Odpowiedź brzmi - nie do końca wiadomo, ale coś świętujemy.

Religia ta ma także swoje rodzaje herezji, bezbożnictwa, czy naruszenia strefy sacrum. Następuje to jeśli na przykład nie pójdziecie na wybory, albo jeśli ośrodek władzy, np. partia której akurat (przypadkiem) nie lubimy naruszy świętość systemu i zacznie obalać całość mitologii demokratycznej sięgając po władzę realną, a na pewno szerszą, niż to przewidują demokratyczne ustalenia, wedle których nikt nie może mieć zasadniczej władzy, a rządzący mają być częścią magicznego, samokontrolującego się systemu.

Praktyczność Wiedzy o Mitologii Demokratycznej

Demokracja jest systemem opartym na znacznej ilości kłamstw i iluzji. Struktura władzy jest umieszczona poza systemem oraz poza wzrokiem ludzi. Jest to jednak system, w którym się poruszamy. Jak wykorzystać wiedzę o mitologii demokratycznej?

W zasadzie dla celów narracyjnych jest to wiedza nie do końca użyteczna, natomiast przydatna dla tych, chcących działać w zakresie polityki. Niech "Śladowe Ilości Odgłosów Małp" będą podręcznikiem dla każdego, kto chce się przeciwstawić liberalnej i lewicowej dominacji w polityce. Dowiecie się jak pokonać lewicę, zyskać władzę oraz znaleźć piękną dziewczynę oraz założyć dom spłodzić drzewo i wybudować dzieci...

prof. Adam Twaróg

Komentarze