Kompromitacja Jana Mencwela: Naukowcy odpowiadają

Dzisiaj na forum publicznym doszło do bardzo niesamowicie przykrego wywodu. Mianowicie aktywista-rowerzysta Jan Mencwel postanowił wykorzystać platformę społecznościową twitter do rozdawania rad proktologiczno-astronautycznych przeciwnikom globalnego ocieplenia.


Pomysł dla Warzechy, Sommera i innych, którzy po tygodniu zimy piali: "gdzie te zmiany klimatu?": idźcie na spacer w Sylwestra a o północy wsadźcie sobie rakietę w d... i odlećcie. Jak najdalej

Jan Mencwel

Gdy naukowcy odkryli ten wpis i zaprezentowali go na grudniowej konferencji proktologów-astronautów, wywołał on żywą dyskusję, w wyniku której zginęły cztery osoby. Konflikt udało się jednak zdusić w zarodku i nie przedostał się on do internetu - zagrożenie na skalę globalną zostało uniknięte. Niemniej, naukowcy postanowili napisać list otwarty do prowodyra całego zdarzenia. A idzie on tak:

Odpowiedź naukowców

Psi synu Jaremo
Ten Mencwel to jakiś proktologiczno-astronautyczny alfebeta! Zastanówmy się nad tym, co on właściwie postuluje: "Idźcie na spacer w Sylwestra a o północy wsadźcie sobie rakietę w dupę i odlećcie". Rozłóżmy to na części pierwsze:

Po pierwsze, spacer to zbędna komplikacja. Nikt przed lotem nie idzie sobie "na spacer".

Po drugie, w noc Sylwestrową lokalna przestrzeń powietrzna jest najgęściej zajmowana przez pirotechnikę o nieustalonej trasie lotu. Start w takich warunkach to najgorsza decyzja w całym roku. Ponadto, trasa "jak najdalej" to nie jest autobus na który się wspomnianym spacerem dochodzi wiedząc że za 20 minut przyjedzie, tylko należy tę trasę dobrać ujmując położenie i ruch planet, księżyców oraz sztucznych satelitów, a nawet tras statków powietrznych aby uniknąć kolizji. Takie rzeczy należy zgłaszać podmiotom odpowiedzialnym za obronę powietrzną. To jest więcej przygotowań niż Mencwelowi się wydaje i prawdopodobnie najlepszy czas na taki start nie wypada 31 Grudnia.

Po trzecie - a wiem że na to czekacie - Jan Mencwel radzi aby zaaplikować sobie doodbytniczo r a k i e t ę  i wystartować w przestrzeń powietrzną, docelowo na orbitę okołoziemską lub dalej. Domyślnie rozumieć mamy, że wehikułem dla adresata nie miałaby być rakieta dodatkowa, tylko ta umieszczona w jego odbycie. Samo to w sobie jest kompletnie niedorzeczne!

    Przyjmijmy że Warzecha, Sommer i inni ważą około 85 kilogramów osobno. Aby podróżować mogli "jak najdalej", należałoby wystrzelić ich na taką odległość, aby pole grawitacyjne Ziemi było za słabe, by przyciągnąć ich z powrotem przy pędzie jaki osiągną, oraz w takim kierunku, aby uniknąć kolizji i rychłego przyciągnięcia przez inne ciało niebieskie. Kierunek nie ma tu znaczenia, lecz interesuje nas wysokość, którą ustalimy na bezpieczne 50000 kilometrów, czyli odległość od powierzchni poziomu morza wychodzącej grubo poza tzw. orbitę cmentarną. Aby trasa lotu była stabilna, nadajmy wehikułowi średnią prędkość - niezbyt wymagającą dla projektu i pasażera - 120 kilometrów na godzinę.

Z tymi założeniami możemy obliczyć jak sprawny musiałby być nasz wehikuł, aby osiągnąć wyznaczony przez Jana Mencwela cel:
Przy v=120km/h dystans s=50000km zostanie pokonany w ~41,7 godzin, czyli 150120 sekund.
Sama energia potrzebna do wykonania tej pracy to 41,65 GJ (gigażuli).
Praca jaką musiałby wykonać wehikuł do wyniesienia Warzechy, Sommera i innych (z osobna, hipotezę mnogich pasażerów połączonych jedną dupą odłóżmy na kiedy indziej), liczona ze zmiany energii potencjalnej w czasie (mgs/t) wyniesie 277445 Watów, czyli ~277kW.

Czy Jan Mencwel naprawdę uważa, że istnieje rakieta zdolna do pomieszczenia się w dupie i wykonania pracy 277 tysięcy wat? Odpowiadamy; taka rakieta NIE ISTNIEJE. Rakieta zdolna do wyniesienia Warzechy, Sommera i innych (z osobna) jak najdalej jest albo za duża by anatomicznie pomieścić się w dupie, albo za słaba aby wynieść cel na założoną odległość. Dla Jana Mencwela to jest kompromitacja!

Naukowcy

Komentarze