Myśliwi - ostoja prawdziwego konserwatyzmu polskiego.
Do napisania tego artykułu zainspirowała mnie ostatnia afera z myśliwymi. Otóż jest ostatnio taki konflikt na płaszczyźnie autystycznej, toczący się o kwestię myśliwych. Są sobie myśliwi, te leśne dziadki, strzelające se do dzików, pijący wódkę i generalnie nikomu nie wadzące i są jeszcze wielkomiejskie zjeby. Neoliberalne, lewicowe kreatury, trzymający w swoich mieszkaniach blokowych całe tabuny paskudnych sraluchów zwanych kotami, którzy są non-stop OBURZENI istnieniem instytucji polowań.
Myślistwo jako instytucja spełnia cały szereg funkcji. Funkcję sportowo-rekreacyjną, funkcję możliwości obcowania z dziką naturą, funkcję żywieniową(mięsko zwierzyny łownej bardzo smaczne jest), funkcję nauki obycia z bronią palną, funkcję integracyjno-społecznościową, funkcję regulacyjną środowiska naturalnego i pewnie jeszcze parę spraw, które mi do głowy teraz nie przychodzą. Są rzecz jasna różne krzywe akcje, patologie do usunięcia, ale w gruncie rzeczy całokształt sprawy jest pożyteczny i zwyczajnie potrzebny.
Po drugiej stronie medalu stoją sztandarowi antybohaterowie większości artykułów Sraki. To jest jak litania, ale warto powtórzyć tę mantrę po raz kolejny: wielkomiejscy, libertyńscy, oderwani od rzeczywistości szkodnicy, będący pod banderą wszystkich wrogich ludziom ideologii, takich jak liberalizm i szereg ideologii progresywnych. Znacie obraz takiego człowieka, nie należy go dorysowywać. Jest to wróg narodu, ktoś otwarcie i skrajnie prezentujący postawę antagonistyczną, w stosunku do rzeczy powszechnie uznawanych za pozytywne, wycierający sobie mordę sprawami walki o jakieś wielkoglobalne cele, jak na przykład głód na świecie.
No i ci ludzie mają z tymi myśliwymi problem. Bo myśliwi zabijają zwierzątka(straszne!), bo myśliwi strzelają do zwierzątek(jak tak można!), bo lubią se takie zabite zwierzątko zjeść(nie do pomyślenia!!!). Macie taką 30letnią pizdę w kolorowych włosach, pierdzącą w kanapę, w swoim warszaskim mieszkanku, od czasu do czasu wstającą by wrzucić jakiegoś whiskarsa do miski swojego sralucha domowego, zwanego kotem, celem nakarmienia kryptydy, która za moment nasra jej na podłogę. Elementem komicznym tej sytuacji jest to, że taki człowiek, taka parodia ludzkiego istnienia decyduje się otworzyć swoją obsmarowaną jakimś humusem gębę i atakować ostoję polskiego patriotyzmu - myśliwych.
To tylko pokazuje jak bardzo potrzebną instytucją są myśliwi, jak bardzo potrzebne są polowania, jeśli ich samo istnienie prowokuje tak wielu obiektywnie złych ludzi, drażni tak wiele zepsutych i zdegenerowanych do szpiku kości jednostek społecznych. Myśliwy jest dla zjeba tym, czym dla diabła jest woda święcona. Myśliwy jest wrogiem całego panteonu spierdolenia, od altleftowych larperów, przez typowo lewackie struktury, aż po neoliberałów i liberałów wszelkiej maści.
Ja od siebie postuluję zatem, by celem rewanżu na środowiskach zjebowskich uznać, wzorem Nowej Zelandii uznać koty za szkodniki i stworzenia inwazyjne w ekosystemie oraz rozpocząć ich pełnosezonowy odstrzał. To uderzy w miękkie podbrzusze polskiej lewicy i liberalizmu oraz pozwoli na wyprowadzanie idących jeszcze dalej ciosów, celem pokonania Hydry, zniszczenia Sodomii i Gomory oraz ostatecznego, epickiego zwycięstwa.
Z tradycyjnym myśliwskim pozdrowieniem pisał dla Was:
Adam Twaróg
Darz Bór!
Komentarze
Prześlij komentarz