Polityka terytorialna i śląskie studium przypadku

Dzisiaj trochę na poważnie będzie, bowiem widzicie, ostatnia rocznica wyzwolenia Śląska spod niemieckiej okupacji poruszyła moje neurony. W związku z tym chciałbym poruszyć pewien temat, który obali wielu z wam światopogląd i również poruszy wasze neurony.

Historyczny Autyzm

Widzicie bowiem w czasie, gdy byłem aktywny w autystycznych internetowych dyskusjach politycznych bardzo często pojawiały się tematy kontrowersji granicznych, czy też terytorialnych pomiędzy różnymi krajami, czy narodami. Pojawia się kwestia tego, czy teren sporny X powinien należeć do państwa takiego, czy takiego, no i pojawiają się liczne argumenty.

Podstawą w tego rodzaju polityce narracyjnej jest Historyczny Autyzm, który najczęściej objawia się wśród młodych mężczyzn, czytających artykuły na Wikipedii o swoich ulubionych, ezoterycznych idolach z historii, swoich ulubionych dyktatorach etc. Tego rodzaju środowiska składają się na tzw. jednostki aktywne światopoglądowo - ludzi mających, albo sądzących, że mających jakieś bardzo mądre i ugruntowane tejki polityczno-społeczne.

Ludzie ci w kontekście polityki terytorialnej, czy też w jakimś tam sensie nawet geopolityki bardzo często odnoszą się do rozmaitych zagadnień historycznych, które w ich oczach mają decydować o tym, czy dane terytorium ma należeć do takiego, czy innego państwa. Tutaj płynnie przechodzimy do:

Śląskie studium przypadku,

chociaż takie studium może objąć całość wymiany powojennej Kresów Wschodnich na Ziemie Odzyskane. Widzicie bowiem, ja widziałem już dawno dyskusje o tej wymianie terytorialnej i naturalnie widoczne były różne opcje światopoglądowe, natomiast opcją bardzo silną, szczególnie na prawicy była grupa debili ludzi, którzy twierdzili, że wymiana ta była karygodna. Niemcy powinny odzyskać ziemie, które my odzyskaliśmy, a nam Ukraina i Białoruś(i Litwa) powinna zwrócić Kresy, albo co najmniej Lwów.

No i najlepsze jest to, że to nie jest opcja reprezentowana jedynie przez jakąś ostrą szurię spod bandery folksdojczyzmu, ale wielu narodowców, patriotów i generalnie ludzi zorientowanych na prawo, kąserwatystów. To są ludzie bardzo często odwołujący się do tradycji endeckiej, co jest o tyle zabawne, że endecja jeszcze przed wojną postulowała całość Śląska w granicach Polski i skupienie się na bardziej "piastowskiej", niż "jagiellońskiej" polityce terytorialnej. No i w końcu, gdy ich postulaty zostały zrealizowane, to zrobił się problem, bo ich realizacją zajęli się, nie bazowi narodowcy, pokroju szurów Konecznego i tym podobnych ludzi, ale uwaga - komuniści.

Tak jest - komuniści. Skoro komuniści stwierdzili, że należy zwrócić nam okupowane przez lata polskie, niejako źródłowe dla naszego narodu ziemie i to w wieku tysiąclecia państwowości polskiej i chrztu i jeszcze co gorsza to zrobili, no to już nie jest to fajna sprawa. Jak wiemy jeśli okazałoby się, że komuniści stwierdzili kiedyś, że jedzenie gówna jest niezbyt godne, to całość postendeckiej prawicy ruszyłaby całym Marszem do kibli, toalet i toj-tojów urządzić sobie bufet. No ale wiecie, to są środowiska, które przypominam - pisały kiedyś, że z powodu liberalnej polityki aborcyjnej Polsce Ludowej grozi demograficzna, biologiczna zagłada, no i w obliczu tego jak sytuacja zmieniła się w czasach III RP, gdy prawo aborcyjnej zaostrzono i wiecie, gówno to dało, a PRL nigdy nie zbliżył się do 'biologicznej zagłądy", no... Głupio wyglądacie, tyle powiem.

Więc wiecie, obecnie wielkimi wrogami utwardzenia i utrzymania przeprowadzonej w latach powojennych repolonizacji(a można nawet powiedzieć uzdrawiania, bo germ(an) to po angielsku zarazek) Ziem Odzyskanych są już nie tylko proniemieckie, autystyczne krasnale z kopalni, ale i polska prawica. Wspaniale, naprawdę, tego nam brakowało. No ale nie ograniczajmy się do Śląska, Szczecin też należy zwrócić, a kto bogatemu zabroni? Drugie miasto portowe na Bałtyku, zwracajmy, bo kiedyś cośtam, ktośtam, eee Niemcy, wiecie o co chodzi.

No ale dobrze, komu ten Ślunsk się należy? Powstał jako jedno z miejsc źródłowych dla Polski, był pod władaniem czeskim, chyba najdłużej, a przed wojnami światowymi był pod jurysdykcją niemiecką. To kto ma mieć władztwo nad tym terenem. Niemcy, bo ostatni? Polacy, bo pierwsi? Czesi, bo najdłużej? Tworzymy sztuczną, nową narodowość, czy może - to jest pomysł. Opracować należy bardzo skomplikowany, popierdolony algorytm, który zadecyduje kto ma rządzić na Śląskiem. Tylko należy uważać przy pracach rozwojowych, żeby nie skończyło się to somalijską kolonizacją, chociaż to i tak bardziej realistyczna wizja, niż to co proponują separatyści.

Konkluzje

Tutaj dochodzimy do prawdy nt. polityki terytorialnej. Historyczna przynależność znaczy absolutnie nic i wiem, że wiele osób powie - No dobrze, ale co jeśli kiedyś (ruscy) najadą Polskę i powiedzą, że się im te tereny należą? Odpowiadam, gówno.

Granic nie wyznacza się standardami historycznymi, cokolwiek to znaczy, tylko dwoma środkami - czołgami i polityką. Jeśli można negocjować, to się negocjuje, układa, a jeśli nie to terytoria się zdobywa. Niestety, taka jest rzeczywistość i żadna śmieszna narracja historyczna nie zapewnia nikomu prawa do ziemi, czy nawet istnienia. To można wyegzekwować tylko przy pomocy woli i siły. Albo się ją posiada, albo nie. Wola objawia się działaniem, ale objawia się także produkcją wybitnych jednostek, które potrafią tych wielkich rzeczy dokonywać. Jeśli chcemy utrzymać niepodległość musimy się doskonalić, jeśli będziemy słabi - zginiemy i żadna gwarancja dyplomatyczna, ani abstrakcyjna konstrukcja intelektualna tego nie zmienią.

Wiele osób gani Piłudskiego, bardzo często słusznie, bo sanacja ma na koncie wiele grzechów i wyjebek, ale jest jeden powód dla którego Naczelnik był w istocie Wielkim Człowiekiem. Potrafił działać, układać się, a nawet łamać prawo, gdy trzeba było aby osiągać swoje cele. Ludzie ujadający na Marszałka za napad na rosyjski pociąg z pieniędzmi nie mają zielonego pojęcia, jak cienka i iluzoryczna jest linia pomiędzy polityką, a gangsterką. Piłsudski nie rządził Polską z niczego i oczywiście, wiele pomysłów sanacji na Polskę było do dupy, ale przecież rzeczy dobrych też nie można odmówić.

To odnosi się do każdego konfliktu, gdzie zawsze ścierają się interesy. Wojna na Ukrainie to genialny przykład, gdzie poza wojną Rosjan z Ukraińcami samą w sobie mamy jeszcze międzyimperialny konflikt Stanów z Rosją i całą głębię jego konsekwencji. Zaś ostatecznie o zwycięstwie zadecydują dwie rzeczy głównie - siła woli i potęga stali(i różne sprawy zewnętrzne, wiem, ale to brzmi ładnie). O tym należy pamiętać.

Red. Anon

Komentarze