Groch z kapustą

 Wojna, jeśli prowadzona jest z zachowaniem porządku i poszanowaniem praw obywatelskich, ma w sobie coś wzniosłego. Natomiast długotrwały pokój wiedzie zazwyczaj do panowania samego tylko ducha handlu a wraz z nim do panowania niskiej chciwości, tchórzostwa i zniewieściałości oraz do upodlenia się sposobu myślenia narodu.

Powyższy akapit, będący cytatem z Immanuela Kanta, ilustruje długą drogę, jaką przebyła nasza cywilizacja. Jeszcze dwieście, ba, nawet sto lat temu, pisanie z zachwytem o wojnie uchodziło płazem nawet filozofom i mężom stanu. A dziś? Dziś nawet zwykła pochwała dawania dziecku klapsów wywołuje powszechny sprzeciw. Człowiek współczesny brzydzi się przemocą znacznie bardziej niż jego przodkowie.

Pierwsze boje, pierwsze zetknięcia z wojną! Dla mnie było w tym tak dużo rozrzewniającej poezji, jak w młodzieńczej pierwszej miłości, w pierwszych pocałunkach. Tymi słowami zaczynają się wojenne wspomnienia Józefa Piłsudskiego. Kto dzisiaj odważyłby się porównać wojnę do miłości i poezji?

Niestety wojna, jak wszystko co dobre, ma także swoje ciemne strony. Jedną z nich jest dostarczanie pożywki dla wariackich teorii spiskowych. Rozumiem, że ktoś może bardziej nienawidzić Rosji, niż cenić prawdę, ale w Smoleńsku miał miejsce nieszczęśliwy wypadek i takie są fakty. Jeśli ktoś naprawdę wierzy w bajki o „zamachu”, niech zada sobie jedno, proste pytanie – co by się wydarzyło, gdyby piloci nie podjęli nawet próby podejścia do lądowania, tylko od razu skierowali się na lotnisko zapasowe? Rosjanie rozwaliliby samolot strzelając do niego z bazooki kiedy znajdował się pięć kilometrów nad ziemią? Rozpyliliby sztuczną mgłę nad Witebskiem? Nie ma podejścia do lądowania we mgle = nie ma katastrofy smoleńskiej, ergo wina leży po stronie pilota. Prosta logika.

***

Na stronie Klubu Jagiellońskiego pojawił się tekst pt. „Rosja ani konserwatywna, ani wolnorynkowa”, w którym autor powiela popularne ostatnio w kręgach prawicowych argumenty, że Rosja nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem, bo „aborcja, alkoholizm i HIV”. Nie neguję całkowicie tej argumentacji, ale uważam ją za dość płytką. Jeśli bowiem spojrzymy na przeszłość naszego własnego kraju, zobaczymy w niej wiele tych samych grzechów, z których zarzut czyni się dzisiaj Rosji. Jak pisze w książce „Epoka milczenia” Kamil Janicki:

W roku 1919 przeprowadzono pierwszy w Polsce spis osób chorych na choroby weneryczne. Wykryto dobrze ponad milion zarażonych, a były to przecież tylko dane oficjalne. Według spisu na syfilis, rzeżączkę i wrzód miękki cierpiało 4,4% społeczeństwa.

Do problemu z chorobami wenerycznymi dochodziła wysoka przestępczość – rocznie w II RP popełniano średnio ponad 2 mln przestępstw (ok. 250% więcej niż dzisiaj, przy mniejszej o 8 mln populacji). Czy te niezbyt korzystne statystyki oznaczają, że współczesny konserwatysta powinien brzydzić się przedwojenną Polską w równym stopniu, co współczesną Rosją?

***

Czy wiecie kim jest David Rubin? Jest to taki youtuber, swego czasu popularny wśród internetowych sympatyków amerykańskiej Partii Republikańskiej. Na swoim kanale zamieszczał wywiady z medialnymi ikonami współczesnej amerykańskiej prawicy – Tuckerem Carlsonem, Benem Shapiro, Candace Owens czy Jordanem Petersonem.

Co takiego nawywijał David Rubin, że o nim piszę? Otóż postanowił zrobić sobie dziecko. A jako, że jest zamężnym gejem, dziecko „wyprodukował” sobie przy użyciu surogatki. Proces opisał skrótowo w, mniej więcej, taki sposób: „W takiej aplikacji podobnej do Tindera wybraliśmy sobie z mężem kobietę, która sprzedała nam swoje jajko, a potem pan doktor to jajko zapłodnił plemnikiem mojego męża i wsadził to zapłodnione jajko w brzuch takiej drugiej kobiety i w ten oto sposób po dziewięciu miesiącach mnie i mojemu mężowi urodziło się dziecko”.

Tak wygląda stan amerykańskiego konserwatyzmu spod znaku Karola Wilkosza. Ktoś powie, że takie są zgubne skutki liberalizmu, ktoś inny, że to marksizm kulturowy, ale dla mnie postawa Davida Rubina to hołd złożony kapitalizmowi. Kapitalizm, wraz z rozwojem technologicznym, wdarł się w intymne sfery życia ludzkiego, umożliwiając już nie tylko handel samochodami, pralkami i tosterami, ale także miłością i prokreacją. Dziecko w tym układzie jest po prostu towarem, który można kupić w aplikacji na smartfona, a surogatka jest zwykłym usługodawcą. Dlatego konserwatyści gorliwie popierający „wolny rynek”, podcinają gałąź, na której siedzą.

***

Nie jestem przeciwnikiem kobiet, ani tym bardziej przeciwnikiem różnic między kobietami i mężczyznami. Ale nie ma mojej zgody na obowiązujący stan rzeczy, który wygląda tak, że mężczyźni są jebani z dwóch stron – z jednej przez unijno-postępowe biurokratyczne komando, z drugiej przez rodzimych konserwatystów.

Tutaj wracam do poruszonego na wstępie tematu wojny, który stanowi dobrą ilustrację rzeczonego problemu. Władze Ukrainy wymyśliły sobie, że mężczyźni w wieku 18-60 lat nie mogą opuszczać kraju, w przeciwieństwie do kobiet. Konserwatyści humor gituwa, bo przecież „kobiety, w odróżnieniu od mężczyzn, rodzą dzieci. Dlatego trzeba je chronić”. Zupełnie umyka im fakt, że taki argument był może dobry w czasach, gdy kobiety rodziły w ciągu życia pięcioro dzieci, a w wieku 22 lat były już mężatkami. W sytuacji, gdy dzietność na Ukrainie wynosi 1,2 dziecka na kobietę, a rzeczywistość 22-latki to dziś Instragram, zakupy i robienie sobie paznokci, jej życie nie powinno być warte ani funta kłaków więcej od życia młodego mężczyzny. Ukraina w ciągu ostatnich 30 lat skurczyła się o 9 milionów ludzi i nic nie wskazuje na rychłe odwrócenie depopulacyjnego trendu. Wyciąganie w tej sytuacji argumentu o „rOdZąCyCh dZiEcI kObIeTaCh” jest kiepskim żartem. Mimo że na Ukrainie dzieci się nie rodzą, kobiet w wieku rozrodczym nie brakuje – jest ich ponad 7 milionów. A zatem nawet w przypadku jakiejś p o t ę ż n e j wojny, w której zginąłby milion młodych i płodnych żołnierek, straty byłyby potencjalnie łatwe do odrobienia.

Jeśli powołaniem kobiety nie jest dziś ani Küche, ani Kirche, o Kinder nie wspominając, to może powinna ona dostać szansę, aby sprawdzić się „w stalowych burzach” pól bitewnych, nadstawiając karku ramię w ramię z mężczyznami, hę?

Warto jeszcze w tym kontekście wspomnieć o postawie naszych zachodnich okupantów. Parlament Europejski, który w przeszłości srał na lewo i prawo rezolucjami na temat stanu praw człowieka na Filipinach i w Ugandzie, nierówne traktowanie kobiet i mężczyzn na Ukrainie zbywa milczeniem. To są klasyczne metody działania tych ludzi. Widząc bitego Żyda krzyczą „antysemityzm”, a kiedy ofiarą jest ksiądz, odwracają wzrok. Przetrzymywanie na siłę mężczyzn na terenie objętego wojną państwa nie spotka się ze słowem krytyki, ale „internetowa mowa nienawiści wobec kobiet i mniejszości” będzie już istotnym problemem wymagającym systemowego rozwiązania. I nie miejcie złudzeń, że sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby Ukraina do Unii już należała.

Komentarze