Widziałem prawdziwy konserwatyzm

Kochani, widziałem dzisiaj prawdziwy konserwatyzm, ale to taki prawdziwy. Serce mi urosło, bo jest jeszcze nadzieja, że damy radę zwyciężyć z społeczeństwem postindustrialnym. Mianowicie widziałem sympatyczną i dość jeszcze młodą parę; drobna dziewczyna o przeciętnej urodzie i jej duży narzeczony, nawet bym powiedział bardzo duży. Ot zwykła zakochana para, prości ludzie spod Siedlec, którzy nie sprawiali wrażenia wielkich wykształciuchów. Widok tej pary skłonił mnie do przemyśleń: o co nam właściwie chodzi w tym wszystkim? Kobitka ma pewnie wywalone, że nie jest jakąś gwiazdeczką na tik-toku, a jej duży narzeczony wywalone na swoje kilogramy i pewnie jeszcze bardziej wyjebane na te wszystkie ruchy body positiv. Wy też widzieliście prawdziwy konserwatyzm. To ta kochająca się rodzinka z której pojeby miały bekę, bo na urodziny syna kupili pizzę, a jego siostra ma nadwagę. A to jest kochani właśnie to czyli proste życie: kawusia rano z żoną, normalna robota, w łikend jakiś grill, a w urlop wyjazd. Pewnie powiecie, że sobie dużo dopowiedziałem, ale nawet jeśli kurwa tak jest, to co z tego? Nie ma ideałów i musimy się niestety z tym pogodzić.


Teraz krótka analiza "konserwatywnych" celebrytów. Na tapetę biorę: parę byłych konserwatystów z instytutu z Orgią w nazwie, małżeństwo skoczków i małżonkę pewnego polityka, a obecnie również i celebrytki. Całe to towarzystwo łączyły kiedyś "konserwatywne" poglądy. Głosili te swoje przywiązanie do małżeństwa (skoczkowie jeszcze są na poprzednim etapie, ale pewnie skończy się rozwodem i jakimś cyrkiem w social-mediach). Świeżo upieczona celebrytka kiedyś mówiła brzydko o osobach LGBT, a niedawno się przyznała, że jest biseksualna. Para byłych konserwatystów też miała w buzi kupę frazesów o małżeństwie, rodzinie i innych takich rzeczach. Małżeństwo skoczków jest na etapie gadania o tym, ale spokojnie i oni dojdą do tego etapu.


Zastanówmy się czym się różni prawdziwy konserwatyzm od fałszywego. Fałszywi konserwatyści do swojego konserwatywnego jestestwa dorabiają wielką filozofię oraz celebryctwo. To jest po prostu podgatunek WYKSZTAŁCIUCHA. Wiecie kochani, bo oni to nie zjedzą z żoną rosołu w niedzielę, tylko kurwa muszą wrzucać tik-toka, że codziennie jest wpierdalana pomidorówka, żona odkurza, a mąż łaskawie wyniesie śmieci. No zajebiste życie po prostu, wszyscy pewnie tego pragniemy. Ewentualnie jesteś wykształciuchem i po łacinie gadasz, że rodzina jest najważniejsza po czym się okazuje, no że chyba jednak ciupcianie jest dużo ważniejsze dla ciebie. Potem musisz robić za liberalnego pajaca w mediach, a twoje byłe środowisko ma z ciebie bekę albo jest zażenowane tym co odpierdalasz w libkowych mediach. Nowe ma tylko bekę. Możesz też cisnąć po gejach w mediach społecznościowych, a potem się okazuje, że kurcze to twoje małżeństwo to chyba nie jest słodko-pierdzące i musisz świecić dupą po instagramach i robić wiochę mężowi w ramach zemsty. Oczywiście możecie być też wielkimi znawcami pretendentów do tronu Królestwa Neapolu i dyskutować o nich z innymi kolegami-konserwami po grecku. Dyskusja o kolorze butów papieża też w porządku. Koniecznie też musicie coś powiedzieć o neomarksizmie antykulturowym przez który w warszawskich teatrach geje zjadają płody. Tylko to wszystko jest właśnie teatrem, teatrem dla otoczenia, w który tak naprawdę wykształciuch nie wierzy.


Kochani, ja to w te długie teksty dobry nie jestem, ale chyba wiecie mi o co chodzi. Szukam po prostu tego naszego prawdziwego konserwatyzmu w prostych ludziach. Takich co to gadają do swojej żony per stara, grillują i słuchają disco polo. Bez tego całego wielkiego celebryctwa, łażenia na mszę trydencką (tzn. jak ktoś chce, to niech se idzie) czy w chuj ambitnych dyskusjach o neomarksizmie, które ogląda 15 osób. Dr Krzysztof Kloc kiedyś na twitterze podawał info, że człowiek pierwotny miał idealny puls. A dlaczego miał? Bo człowiek pierwotny był prostym człowiekiem. Tak więc kochani; szukajcie drugiej połówki, dbajcie o nią i o siebie, bądźcie prostymi i normalnymi ludźmi. Jebać wykształciuchów.

Barkid

 

 

Komentarze