Od zera do Ewangelii głosiciela

Powtórzyć należy, z całą stanowczością, tę jakże prostą maksymę Jana Pawła II, że lepiej jest być niż mieć. Dziś jest to szczególnie ważne, biorąc pod uwagę istną dziś plagę ludzi nauczonych - nazwijmy to wprost - chciwości, lecz udających że są rozsądni i rozważni oraz pozostający w kontakcie z wartościami które znamy jako wartości konserwatywne, chrześcijańskie, cnotliwe.

Istnieje cały nurt złotego cielca, który sprowadza się do myślenia; "możesz zostać bezapelacyjnie panem swojego losu, wystarczy że będziesz sprytnie pracował". Samo to podejście jest podejściem człowieka, który nie widzi już Boga na horyzoncie - pragnę zauważyć że z grubsza do tych samych wniosków (o potędze woli człowieka) doszedł Nietzsche, który wiarę w Boga czy religię uznał zaledwie za przemijający trend. To oczywiste że gdy braknie Boga, zaczyna się szukać autorytetu w innych miejscach - bo autorytetu człowiek instynktownie potrzebuje. Gdy autorytetem jest Bóg na którego człowiek nie ma wpływu, wszystko pozostaje uporządkowane. Gdy autorytetem staje się sam człowiek, wszystko staje się relatywne i otwiera się przed człowiekiem wielka pustynia, która jednak nęci najróżniejszymi mirażami. "Masz te same 24 godziny co inni" - mówią bałwochwalcy - "nie ma wymówek na pozostawanie biednym".

Należy w ogóle zrozumieć dlaczego to podejście jest zaledwie wiarą w miraż. Wiara w tzw. grass-root capitalism (czyli przypowieść o chłopczyku z paróweczkami) nie różni się zbytnio od wiary w to, że prawdziwe strzelaniny czy bijatyki wyglądają tak jak w dzisiejszych filmach akcji - jest to po prostu produkt czerpania wiedzy o świecie z kabotyńskich spektakli i krzywdzących uproszczeń. Żyjemy w społeczeństwie - wielkim systemie naczyń połączonych, w którym ludzie stale oddziałują na siebie na każdym kroku. Wytwarza się z tego pewien stan i to ten stan kreśli nasze możliwości. Ale ciężko jest się nawet opierać o sam stan (który i tak się ciągle zmienia) - jutro możesz spaść ze schodów i skończyć na wózku inwalidzkim z poważnymi powikłaniami i tak skończy się twoja kariera self-made mana. Gospodarka w którą pokładasz nadzieję może nagle umrzeć z najróżniejszych powodów. A może po prostu twój osąd jest kiepski i nie masz na to wpływu. Istnieją wydarzenia których nie da się przewidzieć i przez to nie da się im świadomie zapobiegać. Można próbować, stawiać wiele na szali i wiele wygrać ale zawsze jest to ruletka - zawsze wiąże się to z ryzykiem utraty tego, co mogliśmy wykorzystać w sposób mniej łechcący ego, lecz bardziej istotny.

Niemoc ludzką wobec trybów machiny dziejów nakreśla dobrze ten fragment ze spektaklu poświęconego Alexandrowi Hamiltonowi;

Let me tell you what I wish I'd known
When I was young and dreamed of glory
You have no control
Who lives, who dies, who tells your story

I tu przejść chciałbym do dzisiejszego czytania Biblii, w którym jest fragment pierwszego listu Pawła Apostoła do Koryntian; 

Jestem bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży. Lecz za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej od nich wszystkich, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną.

św. Paweł z Tarsu w istocie zaczynał jako prześladowca Chrześcijan, lecz nawrócił się i z poziomu grzesznika awansował do rangi kanonicznego apostoła. Apostoł Paweł miał te same 24 godziny co inni, ale osiągnął swój status nie sam, lecz z Bożą Łaską. Tymczasem Korwinizm odrzuca koncepcję Bożej Łaski i innych czynników na które nie masz wpływu - masz wierzyć że wystarczy tylko Twój wkład, inaczej wydałoby się że wyścig szczurów to loteria. Natomiast gdyby się stało jasne że sukces w nim zależny jest od szczęścia, ludzie szukający solidnego sposobu na dobrobyt nie znajdowaliby w tym podejściu żadnej racjonalnej metody i zwróciliby się gdzie indziej - obnażona zostałaby niekompletność paradygmatu kultu złotego cielca.

Naturalnie, nie ma nic złego w samym fakcie bycia bogatym, lecz codzienna praktyka dowodzi nam, iż dobra materialne mają moc kontroli człowieka. Jak stwierdził Charles Palahniuk "things you own end up owning you" i czasem bywa to prawdą - ale w dobrach materialnych tkwi też inna moc; od dłuższego czasu byłem zdania że kompletnym jest moja myśl że "socjalista to człowiek który zobaczył naddatek dobrobytu i ochu..." - okazuje się, że nie inaczej jest z kapitalistą, tylko że jeden "ochu..." czerpie z zastanego dobrobytu poczucie prawa do autorytarnego rozdysponowywnia nim, a drugi czerpie z niego przeświadczenie o swojej niezniszczalności. Oto są potencjalne negatywne skutki "mieć" i dlatego lepiej jest właśnie po prostu być - być kimś godnym szacunku.

Mig

Komentarze