Czas gnicia

Niedawno była premiera filmu "Gierek". Filmu tego obawiała się prawica, a mętne popłuczyny po komunie oczekiwały go z niecierpliwością - na szczęście film okazał się fatalny i zbesztany przez wszystkich. Dzisiaj widzę, że ktoś masakruje w recenzji "Młodego Piłsudskiego". Wychodzi też adaptacja "Władcy Pierścieni" kręcona przez któryś z podmiotów FAGMANa (nie chce mi się nawet sprawdzać bo nie warto i nie pamiętam która to, bo są dla mnie one wszystkim tym samym), w którym do tradycyjnego europejskiego folkloru powciskano na siłę murzynów - z tym ostatnim nie mam aż tak dużego problemu ponieważ na chłopski rozum w historię o kradzieży naturalnie powinien być zamieszany jakiś murzyn ale nie zmienia to faktu, że i tak jest to po prostu kolejny żydowski trik którego należy się wystrzegać.

O co w tym wszystkim chodzi? W świecie gdzie cała polityka i połowa życia społecznego sprowadzana jest do zwykłej wojny subkultur, nie ma co się dziwić że ludzie w nim wychowani przede wszystkim koncentrują się na demonstrowaniu wartości swojej subkultury, a nie przedstawieniu historii godnej refleksji i uwagi. Tragedia ta spotęgowana jest mechanizmem fałszywej reklamy - jeśli kiedyś widzieliście jak wyglądały obrazki na pudełkach i samych kartridżach do gier na NESa, to wiecie o czym mówię:

Kiedyś przez ograniczenia technologiczne często kupowało się kota w worku - szło się na handelek przy dworcu i kupowało właściwie nieznane książki, filmy czy gry sugerując się okładkami, które często bywały mylące, nęciły nigdy niespełnioną obietnicą. Wraz z rozpowszechnieniem szybkiego internetu dostaliśmy więcej narzędzi do kontroli jakości przed (coraz częściej darmową) konsumpcją w postaci screenów, miniaturek filmików itd. Przyszło to jednak w parze wraz z lepszymi narzędziami do tworzenia treści, przez co doszło do przesadnej saturacji rynku nimi i aby się wybić znów zaczęto stosować taktyki fałszywej reklamy - różnego rodzaju clickbaity itd.

W kontekście tych dwóch zjawisk (wojny subkultury i fałszywej reklamy) należy rozumieć dziś takie filmy jak Gierek, Młody Piłsudski czy remake Władcy Pierścieni - widzicie tytuł "Gierek" i mówi się wam że film jest o Edwardzie Gierku, ale prawda jest taka że to wcale nie jest film o Gierku a jeśli w to uwierzyliście, to padliście ofiarą fałszywej reklamy wyższego poziomu - Gierek jest tam tylko analogiem fantastycznych postaci z okładek gier na NESa gdzie po ekranie biegało 8 pikseli. W rzeczywistości jest to film-manifest pewnych wartości subkultury do której należeli scenarzyści i aktorzy. Podobnie Młody Piłsudski nie jest filmem o Piłsudskim a Władca Pierścieni nie będzie o Śródziemiu - to tylko puste figury retoryczne, wyrafinowana forma przyciągania ludzi by sprzedać swój produkt.

Tak się jednak jednocześnie składa, że istnieje bardzo silna korelacja między fatalną jakością produktu a stosowaniem tej taktyki - zupełnie jakby brak rozumu i godności człowieka szedł w parze z brakiem cnót artystycznych.

Tu przy okazji pragnę odnieść się do kwestii tego, czemu cnót artystycznych również pozbawione są nasze patriotyczne produkcje (głównie te filmowe). Otóż na płaszczyźnie sztuki Polska znajduje się pod ostrzałem z obu stron. Bowiem nakręcenie pełnometrażowego filmu to duży projekt i wymaga pewnego warsztatu, znajomości, środków i umiejętności organizacyjnych. Ludzie którzy często funkcjonują w Polsce jako dzieci swoich rodziców i obwoływane są elitami, częściowo niektóre z tych umiejętności nabyły i teoretycznie są w stanie nakręcić dobry film - problem polega na tym, że w głębi duszy tego nie chcą i jeśli mieliby grać coś Polsce poświęconego to za karę, w stałym przekonaniu że przecież kręcą jakąś propagandę bo tak naprawdę to Polska jest głupia i chuj wie co jeszcze.
Z drugiej strony są ludzie aż przesadnie zmotywowani do zrobienia czegoś, podniesienia rękawicy i stanięcia do walki, ale kompletnie bez tych istotnych cech, za które kupuje się dobry produkt finalny. No i ogólnie kultura filmu umarła u nas.

Wszystkie te czynniki składają się właśnie na tytułowy czas gnicia - czas upadku kultury, zanim dojdzie do ponownego rozkwitu, czyli kiedy wkurwieni ludzie z rigczem siądą wreszcie do opisywania swojego cierpienia które zdefiniuje epokę i którego opis będzie służył za fundament wznowionych starań ażeby zachować swoją duszę i dalej żyć, zachować życia ciągłość.

Na koniec chcę zostawić jeszcze jedną myśl w temacie, która na osobny artykuł chyba nie zasługuje, a zalega mi w głowie od kilku miesięcy; otóż widziałem jakiś czas temu, jak pewien prawicowy recenzent filmów na jutubie narzekał na to, że Hollywood kręci jakiś zupełnie niepotrzebny sequel, właściwie tylko po to, żeby spedalić i zniszczyć bohaterów, których kochaliśmy w oryginałach i którzy byli idolami całych pokoleń. Wiadomo; (między innymi) Gwiezdne Wojny, Star Trek, ostatnio nawet James Bond i być może niebawem Indiana Jones. Stoczenie się Luke'a Skywalkera i bezsensowna śmierć Hana Solo szczególnie głośno rozeszły się po świecie popkultury.

Śmieszne to dla mnie trochę, bo pamiętam jak dziś stare dobre czasy antycznej Grecji, kiedy siedzieliśmy z Heliadekomonesem w amfiteatrze, waliliśmy wino z dzbana i potem nawaleni biliśmy homoseksualistów kijami. Jednym z osiągnięć tamtych czasów była pewna zasada greckiej tragedii która mówiła, że bohater na końcu powinien umrzeć. A ma dziać się to właśnie dlatego, aby wszystkie jego działania były już skończone - to co o nim wiemy jest zbiorem kompletnym i dzięki temu możemy ocenić jego życie.
Oczywiście nie chroni bohaterów przed łapami Hollywoodu, bo ten już pokazał na co go stać kręcąc prequele o Cruelli DeMon ze "101 Dalmatyńczyków", czy siostrze Ratchet z "Lotu nad kukułczym gniazdem" (co obnaża tępotę tych ludzi, bo siostra Ratchet symbolizowała w tej historii quasi-faszystowskie państwo, a libki wzięły się za humanizowanie jej bo jedyne co widzieli na ekranie to zakazany w XXI wieku archetyp złej k0biety), ale wiedzcie, że uśmiercając swojego bohatera możecie dać mu coś wyjątkowego - godne zakończenie, sensowną i klimatyczną śmierć, której inni mu odmówią. A poświęcając mu uwagę i dając mu jeszcze przeszłość, zabezpieczycie go przed prequelami i już tylko w waszej będzie głowie żeby forma dzieła przetrwała wszystkie najazdy ze strony barbarzyńców z Hollywoodu.

Naturalnie, domknięcie historii w taki sposób, zdefiniowanie jej w całości od razu zamyka drogę do potencjalnych sequeli, co wiąże się z trzepaniem kasy - i tu zwrócić należy uwagę na to że nawet tak bezpośrednio odległe i wirtualne kwestie ujęte zostały w prostym prawidle Jana Pawła II które pozwolę sobie przytoczyć raz jeszcze, że lepiej jest być niż mieć. Wasz bohater będzie miał godne życie i godną śmierć nadając całej historii godności albo zarobi milion złoty na sprzedaży figurek dla 30letnich grubasów kolekcjonujących figurki. Tego wyboru musicie być świadomi, gdy siadacie do tworzenia.

Mig

Komentarze