Skąd się wziął Narodowy Komunizm
Dawno dawno temu stary świat upadł. Wielkie imperia, rządzone przez niebieskokrwiste rodziny homoseksualistów albo upadły, albo rozwinęły swoją pederastię do skali nieznanej ludzkości. Przyszło wyzwolenie narodów, które niczym feliks z popiołów powstały, aby mordować się między sobą dalej. W międzyczasie porządek światowy poddany został procesom nieznanym dotąd ludzkości.
Rewolucja industrialna zburzyła stary porządek świata. Monarchie, jakieś umowy polityczne podpisywane "w imię Boże", książęta i królowie Rusi, Prusi, Brandenburgii i północnego Podkarpacia odeszli w zapomnienie. Świat przekształcał się gospodarczo, społecznie i zmiany te nie przeszły bez echa, więcej - wywołały reakcję. Myśliciele, obserwatorzy, filozofowie, ekonomiści i w końcu ideologowie wykuli na stronicach swoich ksiąg konstrukty myśli politycznej, które miały trząść gruntem przez następne sto lat.
Obserwując postęp społeczno-gospodarczy można wyróżnić dwa rodzaje ideologii, czy też pomysłów na ułożenie społeczeństwa:
1) te, które miały się urządzać w dupie, w której cywilizacja się znalazła
2) te, które się tym zmianom sprzeciwiały.
Pojawiły się dwa tory myśli - robotnicza myśl socjalistyczna oraz myśl narodowa. W obu przypadkach mówimy o koncentracji ciężaru na elemencie tzw. LUDU. Prostych, zwykłych ludzi, takich jak ich znacie, a do których odwołuje się każdy polityczny krzykacz. W obu przypadkach zasadniczo chodziło o działanie w interesie tegoż ludu przeciwko tym, którzy chcą ludowi zaszkodzić. Różnica była taka, że komooszki chciały stworzyć system oparty o to, że jak wyczyścisz kibel w restauracji to stajesz się jej współwłaścicielem, bo dyskurs jest głównie ekonomiczny, czytaj: spieramy się o hipotetyczne sytuacje mając w dupie to co się dzieje naprawdę. Poza tym myśl robotnicza odwoływała się do tożsamości klasowej, konceptu klasy, opartej o podstawę czysto ekonomiczno-materialistyczną.
Myśl narodowa, dla odmiany skupiała coś znacznie skuteczniejszego od tożsamości klasowej - tożsamość narodową, tożsamość plemienną. Bowiem ludzie, zanim utworzyli cywilizacje, te wszystkie budowle, myśli i dzieła sztuki, do których wzdychają katokonserwatyści cywilizacyjni z Twittera byli sobie znacznie bardziej prymitywni, zaś swoje struktury życia tworzyli w oparciu o wspólne pochodzenie. Jest to element człowieka, który jest z nim naturalnie, gdy ten przychodzi na ten świat, a który można skutecznie ożywić, a który zaczyna się od własnej rodziny, a kończy na grupach etnicznych, czy właśnie narodach.
No i nastąpiła taka ciekawa sytuacja, że gdzieś między wojnami utworzyło się tych reżymów, które to środowisko demoliberalne nakazuje nazywać TOTALITARNYMI. Chodzi o Hitlera, o Stalina, o Mussoliniego, powiedzą Wam jeszcze że Piłsudskiego i pewnie Pol Pota. No i wiele osób, takich jak np. korwinoiści, często na potrzeby własne(np. żeby przekonać lewaków, że nie są faszystami, bo lewaki to faszyści, bo faszyści byli socjalistami lewaku) zauważa, wyjątkowo trafnie, że w sumie to te H-tlery i Staliony to się od siebie tak znacznie nie różnią.
Można oczywiście się spierać, że cośtam jest nie tak jak ten, no i model gospodarczy, ale w sumie to jak spojrzycie na całokształt mechanizmów politycznych, to okazują się podobne. No ale rzeczy ciekawe działy się także po wojnie - w Chinach, w Rumunii, w Korei, w Kambodży czy nawet w PRL. Taki Mieczysław Moczar staje się w obliczu tego wszystkiego w pewnym sensie symbolem, którego znaczenia wiele osób nie docenia. Mowa tutaj o momencie, w którym komunista przegląda na oczy i widzi, że działanie na rzecz ludu, to działanie na rzecz narodu, że istnieje naród i że istnieje tożsamość.
Ten moment jest właśnie tym punktem zwrotnym, gdy te dwa pomysły się łączą, zaś detale ideologiczne, o które sojowi fani Nieczego i Marksa lubią się wykłócać stają się kosmetyką. Łączą się dwa nurty, komasując wspólną siłę i masę, tworząc coś, czego liberalny establiszment prawdziwie się boi.
Anon
Komentarze
Prześlij komentarz