Bronię Klubu Walikońskiego! O raporcie @KlubJagiellonsk pt. „Przemilczane nierówności” i prawach mężczyzn.
Na portalu Sraka pe el pojawił się tekst redaktora Anona, w którym bezpardonowo zaatakowany został legendarny polski think-tank konserwatywny, czyli Klub Jagielloński. Poszło o wydany przez nich raport Michała Gulczyńskiego pt. „Przemilczane nierówności”, traktujący o tych obszarach życia społecznego, w których mężczyźni, zdaniem autora, „mają gorzej”.
Gulczyński wypisuje sporo głupot, z którymi się nie zgadzam (nazywanie prawicowych partii „skrajnymi” to jedna z nich; twierdzenie, że większy odsetek kobiet wśród studentów jest problemem, to kolejna). Ale doceniam fakt, że jego raport powstał, bo temat „dyskryminacji mężczyzn” jest tematem, którego polska prawica, moim zdaniem, potrzebuje. Poniżej garść uwag o samym raporcie i zjawisku o nazwie „prawa mężczyzn”.
Raport Klubu Jagiellońskiego odnosi się do kilku jak najbardziej realnych problemów
Na plus, że napisano w nim o zróżnicowaniu wieku emerytalnego ze względu na płeć oraz zauważono, że jest to rozwiązanie będące „uprzywilejowaniem wyrównawczym” kobiet – „z punktu widzenia mężczyzny system emerytalny jest znacząco mniej korzystny niż z punktu widzenia kobiety. Można pokusić się o stwierdzenie, że polski system emerytalny opiera się na redystrybucji od mężczyzn do kobiet, a bardziej obrazowo można by go określić podatkiem od płci”. Daję tutaj okejkę, bo w sumie nic dodać, nic ująć. Co ciekawe jednak, choć autor raportu dostrzega w konstrukcji systemu emerytalnego niesprawiedliwość, w rozdziale zatytułowanym „Rekomendowane kierunki interwencji” nie nawołuje do zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Rekomenduje za to wprowadzenie innych, nie do końca zrozumiałych zmian, np. ograniczenie koedukacji w szkołach (co rzekomo mogłoby poprawić wyniki w nauce osiągane przez chłopców). Jakiś czas temu z takim postulatem wyskoczył chyba Korwin, jak się nagle okazuje, bardzo racjonalny polityk.
Całkiem spoko, że wspomniano też o problemach w egzekwowaniu kontaktów ojców z dziećmi – „W związku z powszechnością rozwodów należy umożliwiać i promować równe uczestnictwo mężczyzn w wychowaniu dzieci po ewentualnym rozwodzie. Kluczowa w tym aspekcie będzie dalsza praca nad projektami ustaw o pieczy naprzemiennej i alienacji rodzicielskiej”. Też w sumie nie mam tu nic do dodania. Temat jest złożony i, siłą rzeczy, potraktowano go pobieżnie. Warto także pamiętać, że pomagać można nie tylko poprzez zmiany w kodeksach. Przypomina mi się wywiad z Grzegorzem Halamą, który kilka lat temu mówił: „Wyobraźmy sobie, że ląduję z synem na bruku. I gdzie pójdę? Nie ma domów dla samotnych ojców. Nie ma systemowego rozwiązania ani programów pomocowych dla takich, jak ja”. Na tym polu jest na pewno coś do zrobienia.
Czego w raporcie zabrakło? Na przykład informacji o różnicach w traktowaniu kobiet i mężczyzn przez system penitencjarny. W kodeksie karnym wykonawczym mamy artykuł 87, zgodnie z którym „Skazana kobieta odbywa karę w zakładzie karnym typu półotwartego, chyba że stopień demoralizacji lub względy bezpieczeństwa przemawiają za odbywaniem kary w zakładzie karnym innego typu”. Mężczyźni nie mają tak dobrze. Do tego dochodzi pytanie, czy baby i chłopy dostają takie same wyroki za te same przestępstwa. Z badań przeprowadzonych w 2012 w USA (a konkretnie na Uniwersytecie w Michigan) wynika, że mężczyźni otrzymują średnio o 63 procent dłuższe wyroki od kobiet za te same przestępstwa. Jak jest z tym w Polsce? O ile mi wiadomo, nikt tego nigdy nie sprawdził.
Autor nie potępia jednoznacznie, co zasygnalizowałem już przy omawianiu kwestii systemu emerytalnego, dyskryminacji pozytywnej ze względu na płeć, mimo iż w Polsce oznacza ona zawsze uprzywilejowanie kobiet kosztem mężczyzn. Kiedy w 2011 roku wprowadzono kwoty płci na listach wyborczych, Biuro Analiz Sejmowych wskazywało, że projekt ustawy jest sprzeczny z Konstytucją: „Na podstawie analizy powyżej wskazanego wyboru orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego należy uznać, że wprowadzenie parytetów na listach kandydatów będzie niekonstytucyjne (…) parytety nie byłyby zgodne z Konstytucją w przypadku organów przedstawicielskich, gdyż wobec obserwowanej w każdych wyborach większej ilości kandydatów płci męskiej zmuszałoby to wyborców do ich surowszej selekcji, niż kandydatek płci żeńskiej”. Minęło dziesięć lat, a niekonstytucyjne i dyskryminujące mężczyzn „parytety” uznano już chyba za cywilizacyjną zdobycz, bo nikt, nawet miłościwie nam panująca Zjednoczona Prawica, nie ma ochoty ich ruszać. Na plus trzeba jednak zapisać fakt, że autor raportu do kwot płci odnosi się niezbyt przychylnie, nazywając je „mało skutecznymi” oraz zauważając, że nie ma w kodeksie wyborczym np. parytetu dla osób bez wyższego wykształcenia, chociaż ogółem w społeczeństwie takie osoby stanowią prawie 80% (wśród posłów wyższego wykształcenia nie ma mniej niż 10%).
Kiedy o takich sprawach przeczyta jakiś otumaniony poznaniak albo mieszkaniec Wilanowa, być może stwierdzi, że serwowana mu do tej pory przez „postępowe” media narracja o „patriarchalnej” Polsce, w której uprzywilejowane samce zajmują się głównie chlaniem wódy i katowaniem kobiet niekoniecznie pokrywa się z rzeczywistością.
O prawach mężczyzn ogółem – bez walki o hegemonię kulturową nie ma szans na władzę polityczną (Gramsci i te sprawy)
Trudno dziś w to uwierzyć, ale jeszcze do niedawna kobiety w USA były bardziej konserwatywne od mężczyzn. Poniższy wykres przedstawia zmiany autoidentyfikacji kobiet i mężczyzn na osi prawica-lewica w latach 1970-2000.
Jeśli połowa wyborców pozostaje constans, a druga połowa dryfuje w lewo, to w efekcie cała scena polityczna przesuwa się na lewo. Dlatego brak wyraźnej prawicowej kontry na narrację o „prawach kobiet” skutkować będzie wyborczymi porażkami. Można mieć oczywiście wywalone na takie sprawy i zachowywać się jak prawicowe partie na Zachodzie – potulnie wcielać w życie wszelkie żądania feministek skupiając się wyłącznie na walce o niskie podatki i ograniczenie imigracji. Ale, mówiąc delikatnie, to nie moja bajka.
Po zmianie władzy w Polsce feministki zrobią wam z dup jesień średniowiecza
Pisałem jakiś czas temu o propozycjach zmiany prawa w UK, tak aby gwizdanie i „seksistowskie” komentarze skierowane do kobiet były klasyfikowane jako „przestępstwo z mizoginicznej nienawiści”. Podobne regulacje, znane pod nazwą Loi Schiappa, obowiązują już od dwóch lat we Francji. W krajach, gdzie wolność do decydowania o własnym ciele jest podobno traktowana jak świętość (aborcja w UK legalna w praktyce do 24 tygodnia), ludziom zakazuje się używania własnych ust w celu gwizdania. Ale, jak już wspomniałem, takie rzeczy są normą w krajach, gdzie prawo dyktują feministki, bo prawica zajmuje się tylko podatkami. Tam ochrona uczuć obrażonej kobiety jest ważniejsza od ochrony życia.
A co nas czeka ze strony feministek w niedalekiej przyszłości w Polsce? Po pierwsze, zmiana definicji zgwałcenia (do tego zobowiązuje Polskę art. 36 Konwencji Stambulskiej, którą PO przyjęła, a której PiS nie wypowiedział). Cytując posłankę Lewicy, Małgorzatę Prokop-Paczkowską, która zaprezentowała w Sejmie założenia stosownego projektu ustawy: "Najistotniejszą kwestią w tej ustawie jest odwrócenie ciężaru dowodu (...) to sprawca będzie musiał udowodnić że była zgoda na seks".
Czy ty, ruchający czytelniku, wiesz już w jaki sposób będziesz udowadniać przed sądem, że miałeś „zgodę na seks”? Acha, dotyczy to wszystkich stosunków jakie odbyłeś przez ostatnie 15 lat (taki jest termin przedawnienia gwałtu). Fajnie by było gdyby ktoś zaprotestował przeciw takim absurdom ingerującym w intymne sfery życia, nie wiem, może np. organizacje broniące praw mężczyzn? Ale one są podobno niepotrzebne.
Co jeszcze? Więcej danin na rzecz kobiet. Mamy już niesprawiedliwy system emerytalny, w którym bezdzietna singielka idzie na emeryturę 5 lat wcześniej od ojca trojga dzieci i wszyscy mają na to wywalone. To jednak dopiero początek. W przyszłości czeka nas wyrównywanie na siłę zarobków kobiet i mężczyzn (nawet wtedy gdy mężczyzna ma większe doświadczenie, więcej pracuje itp.) plus w bonusie „darmowe” podpaski w ramach walki z „ubóstwem menstruacyjnym” (ty, czytelniku, swoje maszynki do golenia i krawaty będziesz kupował za swoje własne pieniążki).
Do tego dojdzie, oczywiście, zmiana przepisów aborcyjnych – zapowiadana przez PO aborcja „z powodów społecznych” do 12 tygodnia. Wszak macierzyństwo nie może być dla kobiety karą za seks, nawet jeśli kobieta się nie zabezpieczała. To samo, oczywiście, nie dotyczy mężczyzn, których nikt nadal nie będzie pytał czy chcą brać na siebie zobowiązania wynikające z ojcostwa. Nie zabezpieczałeś się? Trudno, będziesz bulił alimenty. Wolność to jest dla kobiet, dla mężczyzn mamy odpowiedzialność.
Zbierając to wszystko do kupy – jeśli mężczyźni nie chcą się za kilka lat obudzić w społeczeństwie, w którym zostaną zepchnięci do pozycji untermeschów, warto do kwestii praw mężczyzn podejść poważnie. Tu chodzi o coś więcej niż ckliwe historyjki Dżordana Petersona o sprzątaniu własnego pokoju. A pełen wad raport Klubu Jagiellońskiego przynajmniej zasiał pierwsze ziarno.
Komentarze
Prześlij komentarz