Społeczeństwo kolonialne

Jest taka gra, która mimo że nie należy do klasyków światowych, w Polsce jest dosyć dobrze znana nawet wśród ludzi, którzy nigdy jej nie przeszli (czyli takich jak ja).
Nazywa się ona Gothic, a jej fabuła po głębszym przeanalizowaniu okazuje się być bliźniaczo podobna do tego co możemy obserwować obecnie u nas, przedstawia też wizje tego jak może się to zakończyć.
Łaską światła Innosa obdarzony zapraszam do zapoznania się z moimi krótkimi przywidzeniami.

Kolonia Górnicza tak jak Polska ze śmiesznych kompasów dzieli się na cztery obozy: czerwonych człekokształtnych komuchów z Obozu Orków, zielone ćpuny z Bagien, libkowych degeneratów z Nowego i narodowych socjalistów ze Starego Obozu (w zewnętrznym pierścieniu można nawet dostać chatę za darmo).
Alternatywą dla nich jest tylko niedostępny dla świata Nekromantusz Xardas-Magge – kontrowersyjny dziadzio, niezwiązany z żadnym z obozów, mający jednak znajomych wśród orków, a poza tym sądzi, że magiczna bariera musi być zniszczona.
Człowiek w tak podzielonym świecie nie jest w stanie przeżyć nie wiążąc się z żadnym z obozów, chyba że chce siedzieć sam w jaskini jak ten świr obok ścieżki na terytorium orków.
Przedsiębiorstwo rządowe „Stara Kopalnia” zasypuje rynek kolejnymi partiami pieniądza prowadząc niechybnie do inflacji rudy i potrawki z chrząszcza po dziesięć bryłek, squattersi z lasu ryzykują życiem żeby pozyskać nowe dopalacze ze śliny pełzacza zatracając się w hedonistycznym życiu na mokradłach, a pewna grupa magów stara się zachwiać systemem finansowym pozyskując własny pieniądz w znanym sobie tylko celu.
Elitę w tym społeczeństwie stanowią ci, którzy stali po stronie wodza w momencie objęcia przez niego władzy, a reszta skazana jest na niewolniczą pracę, ewentualnie bandyterkę, pracownicy rządowej kopalni żyją jednak w zdrowiu w myśl hasła „czy się stoi, czy się leży 200 bryłek się należy”.
Rosnące zagrożenie wydaje się być niezauważane przez rządzących – dowodzeni przez Y’Biedrona apostaci mniej lub bardziej świadomie dążą do przebudzenia straszliwego demona, a co gorsza ciągle rosną w siłę stwarzając ryzyko nie tylko dla siebie, ale dla całej społeczności Khorinis.

Krytyczna na pierwszy rzut oka sytuacja zostaje jednak zażegnana przez człowieka z zewnątrz – niezależnego reżysera życia, posłańca Innosa, który kierując się programem Klasztor, Zbroja, Kusznica, Służba najemnicza wspina się w hierarchii ostatecznie współpracując z Wyrzutkiem z wieży celem odtworzenia Wolnego Wielkiego Khorinis.
Innos koronowany na króla Górniczej Doliny, podatek od wydobycia zostaje zniesiony, każdy obywatel ma prawo do niedokończonego miecza, a aparatczycy poprzedniego systemu wraz z dealerami bagiennego ziela trafiają do lochów.
Trzeba też podkreślić, że w całym tym procesie nie użyto żadnych zbędnych mechanizmów demokratycznych, zamiast tego posiłkując się układami i jeśli wymagała tego sytuacja – rozwiązaniami siłowymi.
Adanosowi centryści płakali czytając Almanach.

Super sprawa takie wielkie odrodzenie, kraina w której każdy jest Stone’m swojego losu, ale czy my możemy liczyć na to samo?
Obawiam się, że niestety nie nastąpi to szybko, a patrząc na rosnącą liczbę młodych skazańców (więźniów własnych umysłów), którzy wierzą w to, że rudę można dokopać i rozdać każdemu po równo, myślę że może być jeszcze gorzej.
Do rzezi magów ognia raczej nie dojdzie, ale parasol ochronny od magnatów i pełny klasztor nowicjuszy mogą stać się niedługo pieśnią przeszłości.
Ozdrowienie może (ale nie musi) przyjść, chociaż wszyscy musimy walczyć o to, żeby nie okazało się kiedyś, że jesteśmy tu tylko po to żeby móc pocałować Gomeza w dupę.
Mozolna praca na polach ryżowych, trening z mieczem dwuręcznym i zdrowa dieta (25 jabłek to +1 punkt siły) to klucz do lepszego samopoczucia, lepszej kondycji, a także wzrostu średniego poziomu tężyzny fizycznej w społeczeństwie.
Inna droga nie istnieje, to znaczy istnieje ale jest to droga na samo dno – dzisiaj tylko migasz się od wizyty u Lorda Andre, a jutro jesteś już Poszukiwaczem w służbie Beliara – przeznaczona dla słabych duchem: defetystów i pigularzy.
Taki zarys sytuacji mimo że może się wydać przygnębiający na pierwszy rzut oka jest w rzeczywistości próbą, która sprawdza wartość każdego z nas i bądźmy wdzięczni, że dzieje się to w taki sposób, na stosunkowo zacisznej, odległej od biegu spraw wyspie, niż gdybyśmy mieli u siebie PVP za oknem.
Akrostych zawarty w treści tego tekstu niech pozostanie z Wami i stanowi najważniejsze przesłanie, jakie chciałem zawrzeć w swoim artykule, za Gomeza!

Saido

Komentarze