Narodowe Czwartki #29
Tydzień temu obchodziliśmy Dzień Niepodległości. Wtedy, choć napięcie na granicy wschodniej istniało, nie było ono aż tak zintensyfikowane jak dzisiaj - te ostatnie siedem dni przyniosły nam coraz mocniejsze widoki z pogranicza, które naświetliły pełniejszy obraz agresywnych taktyk Białorusinów, wymierzonych już nie tylko w suwerenność Państwa Polskiego ogółem, ale również w funkcjonariuszy naszych służb mundurowych, którzy są nękani i atakowani z użyciem miotanych kamieni rur i gałęzi, ale również gazem łzawiącym, czy granatami hukowymi. Przeciwko polskim służbom użyto również laserów w celu oślepienia funkcjonariuszy, co jest złamaniem genewskiej Konwencji o zakazie lub ograniczeniu użycia pewnych broni konwencjonalnych (ang. CCWC), w której jako środki zakazane wymieniane są również lasery wykorzystywane do oślepiania przeciwnika.
Rozpisywać się przesadnie o sytuacji na granicy nie muszę, bowiem wszyscy dziś tym żyją i wszyscy mają świadomość tego, że sprawa jest poważna. Nikt jeszcze nie wie czy będzie z tego wojna, natomiast martwi to, że ani polski rząd, ani dowództwo NATO zdaje się nie posiadać absolutnie żadnych środków czy protokołów, które przed takimi sytuacjami jak ta mogłyby nas chronić. Nie posiadamy żadnych środków czy protokołów, z użyciem których na tego typu manewry o charakterze wojennym odpowiadać w sposób zdecydowany. Dlatego wszak właśnie białoruski reżim sobie na to pozwala, ponieważ nie istnieje żadna poważna groźba odwetu. Głowy Sojuszu Północnoatlantyckiego zdają się operować na wyobrażeniu, że wojna ze wschodem poprzedzona zostanie oficjalnym aktem wypowiedzenia wojny, po czym wojska liniowe czy to Białorusi czy Rosji skierują się na zachód - otóż nie. Wojna już trwa, lecz i rząd i całe społeczeństwo zachodnie jest tak spacyfikowane, że nie uznaje tych działań wystarczających do uruchomienia mechanizmu obronnego NATO.
Zdecydowanie obecnie sytuacja na granicy jest sytuacją najważniejszą. I powiązana ona jest nie tylko z konfliktem z państwem ościennym, ale również z coraz wyraźniejszą kwestią wroga wewnętrznego, który coraz śmielej występuje przeciwko polskiej racji stanu i atakuje polskiego żołnierza w momencie, gdy ten staje na przeszkodzie w realizowaniu durnych hedonistycznych zachcianek postmodernistycznej hołoty.
Do wojny się szykujcie bez względu na to, czy będzie ona czy nie - bo gotowość do wojny Polakom - z ich kurewskimi sąsiadami - nigdy nie zaszkodzi. To wręcz właśnie dzięki niej II Rzeczpospolita przetrwała lat 20, tocząc wszak cały szereg wojen. Polak który musi się bić nie ma czasu na pierdoły i może to jest właśnie odpowiedzią na to, jak Wielką Polskę zbudować należy - każdą chwilę wolną traktować jak złoto za które trzeba kupić coś wielkiego, a nie demoralizować się w internecie. Bądźcie więc gotowi.
Nie dawajcie sobie wmówić, że konfliktu tego winna jest Polska, i że Łukaszenka w jakiś sposób zmuszony został do tak szeroko zakrojonych działań i eskalowania konfliktu w dalszym stopniu, do znieważania i atakowania polskich żołnierzy. W głowach absolutnych ofiar dezinformacji rosyjskiej i białoruskiej (którą nietrudno zostać będąc np. w kręgach prorosyjskich środowisk Korwina-Mikke czy Brauna) jest to często jakiś wielki akt zemsty chama z maczugą który sfałszował wybory na Białorusi, a następnie zemścił się na Polsce za prosty gest poparcia dla jego rywalki która twierdzi że wybory wygrała - i oczywiście w całej tej sprawie cham z maczugą ma rację i był przez Polskę nienależycie sprowokowany!
Najprawdopodobniej chodzi jednak o śmiałą destabilizację regionu w epoce bezkrólewia w Ameryce i wyłudzenie haraczu z Unii Europejskiej, tak jak zrobili to Turcy kilka lat temu. Oczywiście taka narracja nie przysłuży się Rosjanom do polaryzacji polskiego społeczeństwa i nie popchnie sympatyków białoruskiej dyktatury do racjonalizacji działań Łukaszenki, więc do głowy co podatniejszym pakuje się jakieś proste do zrozumienia motywy zatargu plemiennego - w sam raz dla bezbronnych ułomków.
A poza tym - oczywistym jest, że polskie służby należy dziś wspierać i wygrać dla nich wojnę propagandową w sercu kraju. Polski żołnierz, strażnik graniczny czy policjant pilnujący przejścia granicznego muszą otrzymywać wsparcie przez cały czas, do końca tej wojny hybrydowej. Należy tym ludziom zebrać poparcie. Nie jest to oczywiście nic nowego - już przynajmniej dwóch redaktorów na SRACE o tym pisało przede mną. Ale jest to tak ważne, że powtarzać o tym należy. I idealnie wszak łączy się z powtarzaną w tym cyklu stale koncepcją polskiej dominacji w sieci - dziś dialog zakreślający nastroje społeczne przebiega na łączach internetowych - czy tego chcemy, czy nie. I ten dialog należy wygrać właśnie w sieci. Stałe apele tej serii o polską dominację w sieci zdają się być dziś legitymowane coraz mocniej przez nasze realia. Miesiącami tłukłem tu o potrzebie prowadzenia i wygrywania tej wojny, powtarzałem że to istotne. Powtórzę jeszcze raz. Do roboty się weźcie. To nie są żarty. Teraz wojna propagandowa w sieci nie uchodzi już jedynie za moje hobby - teraz to jest kwestia wsparcia współczesnych bohaterów, którzy bronią naszych granic przed wschodnim agresorem. Czołem!
Mig
Komentarze
Prześlij komentarz