Klątwa Cejrowskiego

Wojciech Cejrowski - znany podróżnik, publicysta i antykomunista. Pamiętam go z opowieści dziadka, który wyłamywał mu palce ze stawów przy ulicy Cyryla i Metodego.

Wojciech Cejrowski właściwie przez całe swoje życie był i pozostaje w opozycji. Jest to opozycja wobec wielu rzeczy i w całokształcie przybiera ona wydźwięk silnie konserwatywny, lecz najbardziej kultową jego opozycją jest opozycja wobec władzy. "Hola hola" - ktoś powie (np. Adolf Hitler) - "A czy przypadkiem Cejroskiego nie puszczali w telewizji publicznej władzy?" Owszem, puszczali, ale raczej nie dlatego że Cejrowski właził komuś w dupę, tylko dlatego że jest obrotniakiem - jak rozumiem lubi on to atrybuować swoim żydowskim kociewskim korzeniom, ale bez względu na wszelkie gusła faktografia pozostaje taka, że pan WC ma instynkt zarabiania pieniędzy i ubijania interesów więc zamiast konsumować woli sobie rozłożyć straganik na Jarmarku Dominikańskim i sprzedawać książki.

Tymczasem Cejrowski od młodszych lat oczywiście zajmował się kontestowaniem komunizmu. Czy głosował i jak głosował w latach transformacji nie wiem, choć domyślam się, że mogła być to opcja zbliżona do jego feletonistycznego guru - Stanisława Michalkiewicza. Michalkiewicz jednak jak był marginesem tak nim pozostał, a władzę po rządzie Olszewskiego przejmowały kolejne twory, które poeta i pieśniarz Paweł Kukiz określił w swoim legendarnym utworze pt. "Czerwone skurwysyny" jako czerwonych skurwysynów. Brak sympatii Cejrowskiego do owych formacji absolutnie mnie nie dziwi - właściwie to nic mnie u niego nie dziwi, oprócz tego image'u chodzenia na boso. W każdym razie cały przedział czasu między Pawlakiem a Tuskiem i Kopacz - myślę można orzec bez obaw - minął Wojciechowi Cejrowskiemu na trwaniu w opozycji do władzy w Polsce nawet jeśli miał swój program w telewizji, a z czasem doszła nawet opozycja do Unii Europejskiej.

Wreszcie jednak przyszła zmiana wiatrów, PiSowski walec zaczął rozjeżdżać uśmiechniętą III RP z morzełem w godle i pamiętam z opowieści dziadka filmik, na którym Cejrowski nagrał jak spuszcza Platformę w kiblu czy coś - nie poparł jednoznacznie PiSu, ale oczywistym w tamtej sytuacji było że jeśli nie PO, to po prostu wygra PiS. PiS w zasadzie był batem na PO. Można by więc rzec, że Cejrowski w jakiś sposób do tego obozu się zbliżył. No i faktycznie w pewnym momencie nastał ten złoty wiek PiSu za rządów Beaty Szydło, gdzie włączało się TVP a tam Cejrowski z Rachoniem rozjeżdżają lewaków. Zdarzało się i tak, że ekipa telewizyjna uszanowała pana Wojciecha i rozkładała kamerę na wspomnianym jarmarku, żeby mógł dać program na żywo, nie ruszając się zza swojego straganu.
Pamiętam pewien epicki czwartkowy wieczór gdy piliśmy z kumplami na polach oglądając nadciągającą burzę z piorunami na horyzoncie ale nie chcieliśmy się zbierać zanim w telefonie jednego z kumpli nie pojawi się na antenie Michał Rachoń ze swoim "a skoro czwartek - Wojciech Cejrowski" i nie dojdzie do wymiany "Szczęść Boże". Totalnie zmoczeni nawet nie dobiegliśmy do najbliższej klatki schodowej znajomego, tylko do jego samochodu i tam przesiedzieliśmy armagedon. Oczywiście warto wtedy było.
Cejrowski jednak nigdy klakierem władzy nie został, a później to się trochę popsuło i go zabrali z anteny.

I tak po dziś dzień Cejrowski trwa, wrzucając raz po raz te swoje audycje radiowe opatrzone fenomenalnymi grafikami, które momentami ocierają się o groteskę. W tych audycjach PiS już jest tą złą władzą, którą należy gonić. Jest tym, czym była Unia Europejska w legendarnych filmikach o krzywiźnie banana. Bliżej Cejrowskiemu do Konfederacji. Były już jakieś tam fotki z Bosakiem. Oczywiście jeśli Konfede dojdzie do władzy, to Cejrowski nie przestanie walczyć z władzą - z czasem zrobi się antykonfede obrażając się na jakieś wtopy (do których niewątpliwie dojdzie) i dalej będzie z władzą walczył, tkwiąc w swoim okopie (nieczynnym w niedziele), ponieważ ciąży na nim właśnie klątwa - klątwa Cejrowskiego.

"Ale co to za klątwa? Można przecież po prostu zawsze być sceptycznym, trzymać dystans, nic w tym nie ma złego!" - ktoś nagle powie (np. Adolf Hitler). W rzeczy samej, można. Ale w naturze człowieka tkwi chęć budowania czegoś większego od niego samego. Człowiek zdrowy zakłada rodzinę, a gdy mu jeszcze mało, działa społecznie w jakimś zakresie. Człowiek szuka szans na to, by móc zbudować kawałek swojego raju - i często robi to idąc na kompromisy, ponieważ nie możemy wybierać sobie w jakich czasach żyjemy i jakimi ludźmi z grubsza jesteśmy otoczeni. Choćbyśmy się wzięli za płodzenie sobie armii wspólników do naszych planów, to gdy oni osiągną stan zdolny do współpracy, my już będziemy siwieć a czasy się zmienią. Chwytać się czasem po prostu należy tego, co jest (nie odstępując oczywiście od pryncypiów - z pzpr to ja sam bym nigdy nie kolaborował).

Wojciech Cejrowski natomiast - jakkolwiek by tego nie kolorować - wiedzie życie marginalnego samotnika ideologicznego. Na tyle samotnego, że nawet nie zapisałby się do dawnego Klubu Ronina, bo to by oznaczało sojusz z kimś, a nie przeciw czemuś. Cejrowski świeci jak gwiazda ludziom którzy są "nowi" i sobie nie radzą, nie rozumieją co się dzieje wokół nich i kontestacja zastanej władzy (będącej uosobieniem sił zła czyhających na coś tam) przychodzi im łatwo - sam bardzo lubiłem jego mądrości zaczynając technikum. Jednak z czasem dorosłem i zapragnąłem faktycznie coś budować. Zapragnąłem budować struktury, które obroniłyby mnie przed wszystkim tym, czym Cejrowski mnie straszył. A Cejrowski pozostał tym samym, lekko rozwodnionym roztworem Michalkiewicza który zamiast cokolwiek budować po prostu ucieka na pustynię i do wieczornej yerby puszcza sobie "balladę paranoika" Kaczmarskiego w przerwie między czyszczeniem pompki kupionej z polecenia szeryfa, a szukaniem węży w sedesie.

I tak się żyje na tej wsi. I może ten domek w Arizonie to są faktycznie idealne warunki dla człowieka, który wszystko kontestuje - wokół preria, więc nie ma się o co kłócić i na co oburzać. Nikt tu nic nie zbuduje za niczyje pieniądze (bo nie będzie wiedział pod którym kamieniem ich szukać) i nie wymyśli żadnej głupoty. Idealne warunki do antywładzowego (żeby nie napisać antypaństwowego) shitpostingu. Są to dobre warunki dla murzyna w Afryce, który nic nie ma więc i nic utrzymywać nie musi, ale nie dla człowieka pragnącego dosłownie sięgać gwiazd, do czego potrzebne mu są narzędzia i instytucje.

To jest właśnie ukryty koszt klątwy Cejrowskiego. I widzę że nie jedna zosia samosia na nią zapada. Ale tak moi drodzy Wielkiej Polski nie zbudujemy.

Mig

Komentarze