Polska niegotowa na wrestling
Pan Pawłowski tydzień temu odpalił kolejny projekt wrestlingowy w kraju kwitnącej cebuli. Prime Time Wrestling Rewolucja spotkała się z ciepłym przyjęciem gawiedzi. Poza polskimi, powszechnie znanymi gwiazdami takimi jak Taxi Złotówa, czy Robert Star zaproszono także rozmaitych zawodników z Ju Es Ej, w osobach komedianta Santiago Marelli, czy faktycznie świetnego wrestlera Nicka Aldisa.
Nie chcę wyciągać wniosków z samej gali, bowiem trwała ona 5 godzin. Jeśli oczekujecie ode mnie oglądania gali wrestlingu, trwającej pięć godzin, na streamie na YouTubie i to jeszcze za darmo to macie wysokie oczekiwania. To było zdecydowanie za długo, tym bardziej że gala nie była PayPerView. Jeśli Pan Pawłowski wypierdala tyle kasy, aby zrobić 5 godzin wrestlingu do oglądania, na sam początek istnienia federacji to muszę powiedzieć, że jest majętny, bo zarówno kaliber sprowadzonych gwiazd, jak i produkcja techniczna przedsięwzięcia wskazują na to, że budżet był w istocie większy, niż kanapka z serem i jogurt.
Podstawowy problem z wrestlingiem w Polsce jest taki, że największą promocją wrestlingową w naszym kraju jest Fame MMA. Operują na identycznych założeniach, na których przynajmniej w relacji odbioru produktu operował wrestling klasycznie, to znaczy zahajpowanie walki pomiędzy znanymi osobistościami, które jedni lubią, a inni wręcz przeciwnie i zarobienie hajsu na biletach. Walki, OCZYWIŚCIE w MMA są prawdziwe, chociaż wiadomo, że jeśli promotorzy chcieliby to za odpowiednią kasę mogliby takowe ustawiać, no ale za rękę nikogo nie złapałem.
Wrestling w Polsce nie był popularny w ostatnich czasach świetności tego sportu, czyli w latach 80, a jakikolwiek wrestling zaczął pojawiać się dopiero pod koniec lat 90tych, gdy biznes jeszcze zdawał się być we w miarę dobrej formie, ale były to jedynie przedśmiertne konwulsje. Co miało miejsce w tym czasie to kompletna śmierć biznesu, gdy promotorzy, a zasadniczo jeden promotor - Vince McMahon wyszedł i przyznał się publicznie, że to co robią to teatr.
To co polscy fani poznawali jako "wrestling" w 90 procentach było produktem WWE, a w 10 promocji udających WWE, takich jak TNA. WWE nigdy nie prezentowało wrestlingu jakkolwiek reprezentatywnego dla tej profesji, dlatego też wciśnięto naszym fanom, ale nie tylko fanom wiele bzdur, jak choćby to że wrestling ma mieć scenariusz, dlatego że WWE i upadające WCW je wprowadzało. Nigdy przedtem wrestling nie miał scenariusza, były formaty, natomiast same eventy i programy musiały być robione na w miarę dużej improwizacji, aby to co się działo miało jakąkolwiek spontaniczność.
Polscy fani nie mieli więc możliwości zrozumieć wrestlingu, za to doskonale rozumieją MMA, bo wierzą, że to co się dzieje w oktagonie jest faktyczną walką i dlatego interesują się tym co się dzieje. Wrestling mogą traktować jako formę kiepskiego teatru, co nie przyciągnie liczb jakkolwiek porównywalnych do tego co robią ludzie z MMA, czy Fame MMA.
Wrestlingu nie zrozumieją. Nie żyli w czasach, gdy pro-wrestlerami zostawali faktyczni zapaśnicy, dlatego też styl wrestlingu opierał się mniej na akrobacjach, a bardziej na dźwigniach, chwytach i rzutach, dzięki czemu ludzie mogli faktycznie wierzyć, że oglądają sportowy pojedynek na określonych zasadach. Nowoczesny wrestling jest żartem w Ameryce, żartem w Japonii i nie ma co liczyć, że będzie czymś więcej w Polsce, no chyba że zatrudnią faktycznych sportowców, styl walk będzie zbliżony do faktycznych sportów walki, ale nie ma komu w tym zakresie szkolić wrestlerów, ani komu tego promować.
Także ja pieniędzy na sukces PTW nie postawię. W Trójmieście funkcjonuje od jakiegoś czasu jeszcze KPW, ale obejrzyjcie sobie ostatnią galę i spróbujcie wytrzymać pierwsze 5 minut. Coś co możemy zrobić i do czego zachęcam to zapiąć pasy i oglądać kolejną katastrofę z Panem Pawłowskim w roli głównej.
Anon
Komentarze
Prześlij komentarz