Narodowe Czwartki #22

 Technicznie aby przekształcić mieszkanie w melinę, wystarczą trzy dni. Ten lokal podległ procesowi siedmiodniowemu. W powietrzu wiruje kurz, który znaleźć można również na każdej stałej powierzchni poziomej. Wokół porozrzucane brudne ubrania i śmieci. Mieszkanie opanowałby zaduch, gdyby nie rozbita szyba w oknie, która upodwórcznia temperaturę lokalu. Prawdopodobnie ktoś umarł w łazience dwa dni temu. Podłączanie kuchenki gazowej do prądu powoduje wybicie korków, a drzwi do jednego z pokoi zniknęły bez śladu.

Choć wszystko to prokurowane było przez ostatnie siedem dni, wiedza o dokładnych wydarzeniach z tego czasu w tym miejscu zaginęła bardziej bezpowrotnie niż wielotysiącletnie tajemnicze artefakty czekające na odkrycie z ziemi. Ta fragmentaryczna wiedza która się zachowała, pozbawiona jest jakiejkolwiek sensownej chronologii. Cokolwiek działo się tu przez ostatnie kilka dni, jest niezwykle wyczerpujące - zarówno dla ducha jak i dla ciała. Błąkanie się i łajdaczenie na wszelkie sposoby - nie ważne czy to przez palenie cracku czy oglądanie anime - oddala człowieka od piękna, które czyni życie wartościowym. Człowiek się upadla, popada w spiralę błędów i krzywd wyrządzanych sobie i wszystkim wokół. Pozbawiony zdrowego osądu daje się pochłonąć szaleństwu i rujnuje nie tylko otaczający go spokój, ale również otaczającą go cywilizację. Na przykład nie zdąża w terminie z Narodowymi Czwartkami, ponieważ stracił kontakt z wezwaniem do działania dla Ojczyzny. Zdarza się nie podołać z czymś ze względu na siłę wyższą, ale nie podołać ze względu na swoje słabości to zawsze przykra sprawa.

Gdy byłem mały, w kościele słyszałem takie kazanie, w którym ksiądz powiedział że jesteśmy związani z Bogiem sznurkiem. I gdy grzeszymy, oddalamy się od Niego, przecinamy ten sznurek. Z czasem jednak wracamy i Bóg ponownie łączy ten sznurek supłem, skracając go. I tak procesem kolejnych zerwań i złączeń zbliżamy się do Boga. Nigdy wiele nie zastanawiałem się nad sensem tych słów, ale utknęło we mnie to, że w jakimś znaczeniu metodą na zbliżenie się do Boga jest grzech - oczywiście było to za głupie żeby przyjąć to za naukę z tego kazania, ale pamiętałem o tym wniosku. Dziś jednak wiem już doskonale - spojrzawszy już nieraz degeneracji w okczy - że w całej tej historii chodzi raczej o to by chcieć wracać i by to robić. Bo to że ten sznurek nam się niejednokrotnie zerwie, czy tego chcemy czy nie, jest absolutnym pewnikiem. Trudno czasem jest jednak wrócić, bo trudno jest za każdym razem tak samo silnie przeżywać ciepło związane z nawróceniem i postanowieniem poprawy - jeśli nie duchowej to przynajmniej moralnej. Trudno jest z czasem znajdować w sobie siłę na kolejną poprawę, skoro znów się skończyło na dnie mimo wszystkich poprzednich popraw.

Czasami człowiek wpada po prostu w błędne koło i nawet nie jest w stanie dotrzeć do takiego stanu psychicznego, w którym może się na poprawie skupić - czasem odbijając się między różnymi źródłami bodźców wywołujących konsumenckie odruchy, marnujących nasz czas, nie jesteśmy zdolni do ucieczki. Gdy Will Wright programował pierwsze Simsy, zastanawiał się jak zaimplementować system, który sprawiał że sims nabiera chęci na korzystanie z jakiegoś konkretnego dobra, np. telewizora. W końcu doszedł do wniosku, że najlepszym sposobem będzie, jeśli to nie sims będzie o swoim dobytku pamiętał, tylko jego dobytek będzie pamiętał o nim i bezustannie go do siebie wzywał, a przy pomyślnym ułożeniu kilku zmiennych sims mu ulegnie. Jest to w jakimś stopniu poetyckie i oddaje dobrze relacje człowieka z wieloma narzędziami które mają mu służyć, a w rzeczywistości kontrolują go przez jego nawyki.

Ale aby wyjść z tego stanu wystarczy mi jedna rzecz. Bardzo prosta. Wystarczy że odpalę sobie dogodną muzykę i położę się na łóżku zamieniając się w słuch. I leżąc tak, wolnym od wołających mnie spraw i mijającego czasu, wyobrażam sobie Wielką Polskę. Dokładnie tak, Wielką Polskę sobie wyobrażam. I widzę polskie fabryki motoryzacyjne oraz zakłady elektroniczne rozpoznawalne na całym świecie, widzę wysoko rozwinięty przemysł zbrojeniowy - najlepszy w regionie. Widzę sprawnie wykorzystywaną kulturę, która nadaje ton świadomości w Europie i poza nią oraz ułatwie dominację w sferze informacyjnej, w której za szkalowanie Rzeczypospolitej i oskarżanie jej o zbrodnie się płaci. Widzę dodatni przyrost naturalny, wynikający ze zdrowej kultury, która zastąpiła jałowy, bezduszny globalny bełkot. Widzę wydolną służbę zdrowia, która dokonuje przełomów w medycynie i brawurowo wyciąga ludzi ze szponów śmierci. Widzę państwo zjednoczone i w swoim zjednoczeniu silne na tyle, żeby zadbać i siebie i swoje interesy. Widzę krzepnący projekt trójmorza i wzrost znaczenia V4. Widzę związki przedsiębiorców, urzędników i innych podmiotów, które wspólnie, dbając o interes swojej kolebki, hamują niemieckie, żydowskie i amerykańskie knowania o charakterze kolonizacji gospodarczej. Widzę długotrwałą grę w regionie na skuteczne osłabianie Rosji i odstraszanie jej.
Widzę dużo "dużych słów" i one brzmią najbardziej czytelnie, ale podkreślić pragnę, że przede wszystkim najwięcej widzę tych prostych detali które budują te wielkie rzeczy - widzę zdrową kulturę pracy, widzę regularne wyrywanie dyletanckich i bezkręgowych chwastów z ogródka polskiego ducha, widzę ludzi którzy mają świadomość tego co im szkodzi a co ich wzmacnia i zawsze mając to z tyłu głowy podejmują racjonalne decyzje zamiast dawać się wykorzystywać głośnym klikom do plemiennych walk o cudze interesy. Widzę naród - to jest najważniejsze - który jako pierwszy w historii odpowiedział na prawdziwe wyzwanie XXI wieku, jakim jest plaga dekadencji tak silnej, że aż uśmiercającej społeczeństwa.

To wszystko widzę w Wielkiej Polsce i puszczona wcześniej muzyka w tle staje się podkładem muzycznym do owych wizji - staje się ich hymnem i upiększającą posypką zarazem. I gdy tak tkwię w tych wizjach i myślę sobie że chociaż do namiastki tego mogę się przyczynić, to odnajduję w sobie siłę i sens. Ładuję się tak przez godzinę, dwie, żeby później móc z łóżka wyskoczyć, pozbierać i uprać ubrania, wynieść śmieci, zadzwonić do szklarza, naprawić okablowanie w kuchence, zjeść porządne śniadanie i wyruszyć na poszukiwania zaginionych drzwi. Wystarczy świadomość tego, że wiele z przytoczonych sukcesów jest jak najbardziej do osiągnięcia - metodą małych kroków. Nie myślcie bowiem jak sprokurować zmianę w całym kraju - myślcie raczej o tym jak zbudować swoją prywatną namiastkę Wielkiej Polski wokół siebie. Czy w Wielkiej Polsce każdy ma w domu obraz Matki Boskiej? Jeśli tak, to sobie go powieście. Czy w Wielkiej Polsce występuje ubiór schludny, kultura roztropnej myśli i wypowiedzi? Jeśli tak, to zacznij to reprezentować. Jeżeli te podstawy zbudujesz wokół siebie i staną się one twoim nawykiem a nie obowiązkiem i naciąganym larpem, to zbudujesz kawałek Wiekiej Polski. Taki, który zarazić może swoim potencjałem innych i ostatecznie doprowadzić do realizacji ambitniejszych inicjatyw, do przytoczonych wcześniej wyznaczników wielkości.

Zbudowanie swojej namiastki Wielkiej Polski może się nie udać za pierwszym, drugim, trzecim razem. Może to wymagać kilku podejść, jak każda zmiana i praca nad sobą. Ale grunt to pamiętać o tym, że zawsze można i wypada próbować. Grunt to zawsze się nawracać, jak w tym kazaniu. Grunt to pamiętać. I po to istnieje narzędzie cyklicznego rytuału - po to też istnieją Narodowe Czwartki. Aby pamiętać o tej potędze, która jest na wyciągnięcie ręki i nie wahać się po nią sięgnąć. Im wcześniej zaczniecie, tym więcej czasu i więcej możliwości prób będziecie mieli. Zacznijcie więc.

-Mig

Komentarze