Sanah - konserwatywka fałszywa?
Kochani, w związku z licznymi kontrowersjami, jakie wśród najtęższych umysłów naszego nieszczęsnego kraju wzbudza twórczość pewnej pani o pseudonimie autystycznym "sanah" (co tłumaczy się na "rok" z arabskiego, dziwne, nie?). Zauważyć można, że głowy największych tuzów portalu tt.com zaprząta kwestia przynależenia piosenkarki do tajemniczej rasy konserwatywek.
Oczywiście istnienie samego gatunku jest bardzo dyskusyjne. Niezależnie od tego, co w ogóle oznacza pojęcie "konserwatywka" i do jakiego stopnia jest ono jedynie projekcją zamkniętych na realną rzeczywistość marzycieli, postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy Sanah jest konserwatywką fałszywą. Czyli niby konserwatywką, a tak naprawdę zwykłą tywką, albo wręcz lewaktywką, tudzież inną pozytywką lub katarynką.
Na usta ciśnie się pytanie, jak wpadłem na postawienie takiej hipotezy. Otóż pewnego na kieleckim dworcu napotkałem pewne tajemnicze stworzenie. Twarz niby znajoma, fryzura a la redaktor Anon, ale włosy za krótkie, zagaduję:
-Ty jesteś ten cały Robert Mazurek? - I zaraz ugryzłem się w język, bo wyraźnie już widziałem, że rozmawiam nie z całym, a zaledwie połową Roberta Mazurka
-Proszę pana, tak się złożyło, że zbieram na wino...
-Nie mam drobnych - odparłem szybko
-A to ciekawe, może przeczytam panu pewną...
-Nie rozmawiam z anonimami - przerwałem, gdyż, bądź co bądź, połowa Roberta Mazurka nie zdążyła mi się jeszcze przedstawić. Na to ułamkowa istota zamieniła się w zimorodka i odleciała.
Zapytacie, jaki to ma związek z Sanah? Otóż żaden, ale bez wątpienia daje do myślenia.
Żeby więc odpowiedzieć na tytułowe pytanie, trzeba przeanalizować twórczość muzyczki.
No więc: utwór "Szampon": na początku mamy tykanie zegara, które gdzieś tam w tle przewija się przez cały utwór, jakieś tam organki, najpierw spokojnie, potem żywiej, a potem wchodzi takie efektywne wziuuum i jakaś tam ścieżka perkusji. No generalnie dużo jest instrumentów, bo jest zwykła gitarka, i przed refrenami elektryczna gra trzy nutki, no i przed "o co mu chooodzi" jest bardzo wpadający w ucho motyw, przypominający syrenę radiowozu po kilku głębszych. Wrażliwe ucho wychwyci subtelne arpeggia wygrywane na czymś, co brzmi jak soundtrack do gry Google Chrome: TRex. Generalnie dużo się dzieje i refreny nie brzmią identycznie, co oczywiście jest miłym zaskoczeniem.
"Ale dżez": od początku towarzyszy nam sympatyczne pierdzenie, które prowadzone raz oktawę wyżej raz niżej stanowi główne tło całego utworu. Znowu mamy dosyć monotonne bum-klask-bum-klask, ale - uszom nie wierzę - pod koniec utworu pojawia się efektowne tu-tu-dudubumbumba, po czym [instrumental] i znów, jak na bardzo stonowane brzmienie utworu, wręcz agresywne zagranie na bębnach. Dobre wrażenie psuje wers "błyska się", któremu akompaniuje dźwięk grzmotu. No co to ma być, że niby nie wiemy, jak brzmi grzmot? Takie pojedyncze wstawki a la muzyka konkretna przywodzą na myśl "Final Cut", kiedy już Watersowi całkiem siadło na łeb, a reszta Flojdów ćpała w kącie i czekała aż im się powie co mają grać. Albo Teletubisie, gdzie bohaterowie powtarzają to, co przed chwilą powiedział narrator.
"Melodia": oho, kolejne depresyjne pierdu-pierdu, pianinko i smutny tekst, pomyślałem. Na szczęście refren, mimo, że zachowuje oszczędność środków i płaczliwy nastrój, no nie wiem, no cośtam w sobie ma, są talerze i jakieś skrzypce w tle, no i to brzuuum na początku robi robotę. Generalnie z trzech utworów ten ma najuboższe instrumentarium, ale jest ciekawszy pod względem rytmów. No, są trzy bity zamiast jednego, to już coś.
No i "Etcetera-na disco"- niestety, tytuł jest mylący, utwór nie nawiązuje do gatunku disco-polo, no ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Mimo to szata dźwiękowa, odmienna od tych z poprzednich utworów, no nie wiem, mi się tam podoba. Nawet chyba mógłbym do tego potańczyć na jakimś disko, gdybym nie siedział w bunkrze czekając na to, aż Anon wróci z kluczem (Anon, jeżeli znowu zapomniałeś, to weź wracaj, bo kończy się amfetamina). No dobra, i tak bym nigdzie nie poszedł, ale pofantazjować wolno, nie?
Chciałbym jeszcze wspomnieć o "no sory". Nie chce mi się o nim pisać, o ile uchwyciliście już styl, który opisałem a propos "aledżezu" (znowu jakieś arabskie słowo, dziwne, nie?) i "Szampana", to to jest podobne. Generalnie fajnie współgra z piosenką "Narodowy Socjalizm" zespołu Honor. Można dywagować, jak mogłyby się potoczyć losy polskiej sceny muzycznej, gdyby nie śmierć Mariusza Szczerskiego, czy jego duet z Sanah podbiłby światową scenę muzyczną, i w ogóle nad różnymi podobnymi rzeczami, no ale tak.
Co to w ogóle ma wspólnego z rzekomą fałszywością konserwatywkowości pani Zuzanny?
PS. Jeszcze dzisiaj słyszałem "szlugi z Kolonii" i nie wiem, melodia wokalu brzmi, jakby była zerżnięta z dwóch innych popularnych piosenek radiowych a te klawisze to słabo słyszałem bo w busie byłem
Komentarze
Prześlij komentarz