Narodowe Czwartki #19
W tym tygodniu wrócić wreszcie możemy do wielkiej opowieści naszego wielkiego rodu.
Zatrzymałem się mniej więcej w momencie, gdy Celtowie dotarli do przedsionka naszych ziem i pozostawili ślady na Śląsku (III - I w. p.n.e.). Mniej więcej w tym samym czasie na południu Polski zaczęła rozwijać się obróbka żelaza, niewątpliwie podpatrzona od Celtów, którzy byli w tym rzemiośle biegli. Rozwój broni i narzędzi żelaznych był istotny przede wszystkim dla gospodarki ziem polskich - lepsze narzędzia znacznie ułatwiały prace rolne i przekładały się na możliwość większych zbiorów. Importowano żelazo już od jakiegoś czasu, lecz wyrób lokalny poczynił prawdziwą zmianę w dostępności. Żelazne radlice, sierpy, a nawet topory pomagające w karczowaniu (choć wciąż masowo stosowano metody wypaleń lasów) były narzędziami najwyższej wówczas klasy.
W okolicach Krakowa wprowadzono też udoskonalony, dwukomorowy piec garncarski, co przełożyło się na produkcję wysokiej jakości elementów ceramicznych malowanych oraz grafitowanych. Z czasem dobra te przeniosły się również na północną część kraju, aż do Bałtyku.
Wyroby z Imperium
Tak weszliśmy w czasy chrystusowe, których początek odmierza też okolicę czasową, w której to Cezar prowadził podbój Galii, doprowadzając do upadku Celtów i tym samym zawiązania naszego handlu z Rzymem na szerszą skalę. Pliniusz Starszy wskazuje że już za Nerona istniał bursztynowy szlak, na którym dochodziło do wymiany drób luksusowych i że w tamtym czasie jakiś rzymski kupiec wybrał się w nasze rejony zakupić towary i poczynić obserwację. Takich kupców z czasem było więcej i to dzięki nim do współczesnych im historyków zaczęły docierać informacje o ziemiach na północ od Karpat. W połowie II wieku naszej ery odnotowano nazwę Kalisia, którą historycy utożsamiają z częścią dzisiejszego Kalisza, który leżał na głównym szlaku handlowym.
Od Rzymian kupowaliśmy naczynia i ozdoby z brązu, srebra i szkła, a także luksusową ceramikę - m.in. tzw. terra sigillata, czyli wysokiej klasy garnki, często stemplowane nazwą warsztatu lub wykonawcy. W tzw. Grobach Książęcych w Łęgu Piekarskim odkryto także kości i kamienie do gry, oraz posążki hellenistycznych i rzymskich bóstw. Rzymskie monety były cenne na naszych ziemiach zarówno jako waluta, ale także jako kruszec ozdobny.
Sami natomiast oferowaliśmy Rzymianom skóry i futra, być może trochę niewolników, lecz przede wszystkim bursztyn. W Partynicach pod Wrocławiem archeolodzy wykopali skarbiec, zawierający blisko 3 tony bursztynu.
Plemiona
Z czasami zawiązania szlaku handlowego Kalisz-Rzym wiąże się również wzmianka o słowiańskim plemieniu Lugiów, zamieszkujących tereny między Odrą a Łabą. Jest to najprawdopodobniej właśnie sienkiewiczowskie plemię Ligów, z których wywodzili się Ligia/Kalina oraz Ursus (jakbyście jeszcze nie załapali że Ligia była Polką). Nasze plemię z tamtych czasów zaś określane jest jako Wenedowie. Ma być to wariacja germańskiej nazwy "Wenden" na Słowian ogólnie, która przetrwała również w języku Fińskim, w którym Rosja to "Venäjä".
W rzeczywistości Wenedowie nie byli jednym plemieniem, a raczej kręgiem kulturowym. Tak są zresztą klasyfikowani dzisiaj i odróżniani np. od Słowian wschodnich (z okolic Dniepru), z którymi wiele nas łączy, ale różni kilka detali, takich jak np. typ pochówków (Wenedowie to kultura tzw. grobów jamowych). Od Wenedów bezpośrednio wywodzą się już Polacy, Czesi i Słowacy, oraz Połabianie, natomiast wyróżniana jest jeszcze grupa Słowian Południowych, którzy w następnych wiekach coraz liczniej zasiedlali Bałkany w wyniku migracji (w dużej części Słowian wschodnich, np. Antowie, Sklawinowie) i wyodrębnili się kulturowo.
Wenedowie na początku I w. n.e. byli częściowo wypierani przez plemiona germańskie; Burgundów i Wandalów w okolicach Odry, Swewów (Swebów) na Śląsku, lecz także Gotów a następnie Gepidów, którzy osiedlili się na północy kraju przybywszy ze Skandynawii i kontrolowali część złóż bursztynu. Ok. II w. n.e. Goci przemieścili się nad Morze Czarne, gdzie złączyli się z miejscowymi plemionami i zajęli się rzemieślnictwem, którego owoce trafiały też do ówczesnej Polski. Gepidowie natomiast opuścili polskie ziemie w walkach z Burgundami. Wenedzi odzyskali swe utracone włości (o czym wspomina już biskup Jordanes) i być może nauczeni przykrymi kontaktami z sąsiednimi plemionami zaczęli z wolna budować swoją potęgę.
COP 0
W międzyczasie na południu Polski stale rozwijało się hutnictwo i garncarstwo. W okolicach wsi Igołomia i pobliskiej Nowej Huty odkryto pozostałości potężnych ośrodków hutniczych, gdzie zachowały się resztki dziesiątek tysięcy pieców jednorazowego użytku. Odkryto też blisko sto pieców garncarskich z właściwym oporządzeniem. Analogiczne ośrodki produkcyjne znaleziono np. w Panonii, gdzie do zasilania tak dużej ilości warsztatów korzystano z pracy niewolniczej. Na słowiańszczyźnie jednak niewolnictwo nie było tak rozwinięte - u nas rozwój tych ośrodków wiązał się przede wszystkim z rozwojem specjalizacji w lokalnych społecznościach. I to w czasach, gdy główny ośrodek eksploatacji niewolniczej - Rzym - od niewolnictwa powoli odchodził. Mówią nam też wiele liczne odkryte groby, gdzie chowano rzemieślnika wraz z jego narzędziami, co świadczy o tym że była to jego własność, jego atrybut.
Okres między IV a VII wiekiem przypada na pełny rozkwit plemion Wenedzkich. W pewnym momencie byliśmy podpięci szlakami handlowymi zarówno z Zachodnim jak i Wschodnim Cesarstwem Rzymskim. Prawidłowo zabezpieczone granice oraz nadwyżki żywności i populacji sprawiły, że Wenedowie mogli pozwolić sobie na wyprawy wojenne o potencjale przeistoczenia w wędrówkę ludów, zasiedlającą nowe ziemie. Być może pod presją Słowian, lub nawet z ich współudziałem, plemiona germańskie znad Odry wyruszyły na zachód, by ostatecznie złupić Rzym. Sam upadek Rzymu doprowadził do załamania gospodarki (co odbiło się źle np. na jakości rzemiosła w południowej Polsce), lecz raczej nie miało dla nas żadnych znaczących konsekwencji politycznych.
Wiosna Ludów
Przez Polskę przetoczyć się miały plemiona uciekające przed najazdem Hunów, natomiast sami Hunowie w konsekwencji swojego najazdu mieli otworzyć drogę dla plemion Słowiańskich do dalszych migracji na południe, co skrzętnie odnotowywali historycy bizantyjscy. Wśród tych znajdował się też Teofilakt Symokatta, którego relacja stanowić może dowód naszej potęgi w tamtym czasie, bowiem zapisał on, że pod koniec VI wieku kagan awarski Bajan zabiegał o pomoc wojskową u Słowian osiadłych nad Bałtykiem. Wiedzieć należy, że Awarowie sami postrzegani byli jak swoista potęga i toczyli wojny z Cesarstwem Bizantyjskim.
I tu wypada mi skończyć na dziś. Powoli zbliżamy się do czasów opisanych w annałach coraz lepiej. W następnej części zamiast ogólnikowego zbioru ludów określanego archeologicznie kulturą materialną, poznamy nazwy poszczególnych plemion i przyjrzymy się początkom Polski Piastów.
Mig
Komentarze
Prześlij komentarz