Narodowe Czwartki #18

Jak czwartek, to wiadomo co - Narodowy Czwartek!

Przez ostatnie sześć dni planowałem kontynuować tu cykl historyczny i w wolnych chwilach czyniłem ku temu pomniejsze notatki, jednak ze względu na szereg okoliczności cykl ten przełożymy, a w tym tygodniu skupimy się na kwestii innej - kwestii polskiej odrębności.

Polska zawsze stała na rozdrożu między dwoma różnymi światami. Zawsze była kwestionowana przez barbarzyńskie plemiona ze wschodu które znają tylko język przemocy oraz wzgardzana przez barbarzyńskie plemiona z zachodu, którym (jak tysiące lat historii pokazują) imponuje jedynie systemowe gnębienie ludzi z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii z wszelkich możliwych dziedzin. Dziś jeśli nie lejemy wschodnich reżymów po mordzie to uznawani jesteśmy przez nie za słabych, natomiast dla świata zachodniego jesteśmy śmieciami, jako że nie pierzemy mózgów swoim obywatelom, poczynając od lat wczesnodziecięcych. Trudno wytrzymać między tym przysłowiowym młotem a kowadłem, ale wszak da się, co udowodnili niejednokrotnie nasi przodkowie.

Stąd otwarcie dziś pragnę - bo czuję że muszę i że jest to potrzebne - opisać waćpanom kilka prostych przemyśleń związanych z pojęciem polonocentryzmu. Odnoszenie się do państw obcych w poszukiwaniu sensu i drogi to wyraz słabości i braku wiary w swoją ojczyznę. I tyle to pół biedy, bo jest to jeszcze skazywanie się na porażkę. Nie brakuje ci u nas kapuścianych łbów, co zapatrzone w daleki zachód czy wschód będą forsować tu kulturę ludzi obcych, których o pomylenie z bestiami nie trudno.

Weźmy na przykład naiwniaczków, którzy zakochani w kilku anegdotach pewnego starego konfabulatora z internetu i zdjęciach straganów w Chinach usiłują krzewić tu jakieś wymysły o "Chińskiej wolności gospodarczej", albo fanów broni palnej, którzy pragną naiwnie pełnej liberalizacji prawa do posiadania broni, ponieważ naoglądali się jakichś obrazków ze Stanów Zjednoczonych. Nie brakuje również szajbusów z drugiej strony barykady, którzy zafascynowani możliwościami ekstremalnej degeneracji za zastrzyk dopaminy dostępnymi na szeroko pojętym zachodzie, usiłują sprowadzać ów syfilis społeczny i tutaj.

Trudno z postaciami takimi w ogóle dyskutować z zachowaniem powagi, a jeszcze ciężej w ogóle cokolwiek im wyjaśnić ze względu na to, że osoby te są wręcz na poziomie podświadomym - a priori - związane z jakąś umysłową patologią, przez którą nie są w stanie wyciągać prostych, racjonalnych wniosków. Chodzi bowiem o to, że taka postać żyje swoim życiem, owianym trudami dnia powszechnego, z którymi każdy z nas się boryka. I te problemy ów osoba wiąże nie z życiem ogólnie, lecz jedynie ze swoim środowiskiem. Czytając o ciekawostkach (wolnych od opisów trudów dnia powszechnego) z innych części świata, osoby te - niezdolne do przełożenia realiów na wyobrażenia - rejestrują u siebie wyidealizowane, karykaturowe wręcz obrazy życia w innych krajach, które powoli stają się dla nich symboliczną odpowiedzią na problemy swojego szarego życia. W stanie absolutnie krytycznym jest przypadek postaci, która nie tylko wierzy w bajeczne życie gdzie indziej, ale jeszcze tam wyjeżdża i pomimo konfrontacji z rzeczywistością dalej usiłuje się oszukiwać i dalej naciągać innych na swoje chore, nieaktualne już wyobrażenia o raju na ziemi z dala od miejsc, które źle mu się kojarzą.

Wiedzcie mości Panowie, że ja wierzę, iż taki typ człowieka istniał od zawsze, bowiem analogie między psychiką człowieka dzisiejszego a tego spisującego homeryczne eposy są zbyt podobne ażeby móc wytykać jakieś istotne zmiany ewolucyjne. Nie powstał ten człowiek wadliwy dopiero niedawno, lecz istniał on zawsze, a jedynie zmieniło się jego środowisko, które uwydatniło jego ułomność. Pewien jestem, że setki lat temu człowiek tego typu żył w swojej wiosce jako chłop pańszczyźniany i krajów innych nie znał, tylko grody okoliczne i to do nich wzdychał. Dziś jednak w dobie informacji mózg człowieka jest zalewany całą masą informacji kompletnie wirtualnych, które budują w jego głowie najdziwniejsze obrazy i tory myśli. I tak człowiek nie myśli już o swojej krainie czy wiosce, tylko o swoim kraju, choć zwykle nazwiedzał go tyle, co kot napłakał - wręcz im ktoś młodszy, mniej doświadczony i mniej oblatany, tym silniej to opisywane chore myślenie przejawia. A traktując swój cały kraj jak swoje podwórko wzdycha się naturalnie do jakichś innych krajów - im dalej one są i im mniej spływa do delikwenta normalnych informacji o tym państwie, tym lepiej. I to właśnie czyni najpopularniejszymi wśród chorej młodzieży Koreę, Japonię czy Amerykę.

Wszystko to przypadki kliniczne, do leczenia razami bezpośrednio na dupę albo brzuch. I bicie to winno się uprawiać tak, ażeby premiować myślenie, bo to z tą czynnością właśnie ten wspomniany typ bydlęcy ma problem. Mówić należy jasno że jest to demografia chora, której zdania brać na poważnie jako pełnoprawnej opinii nie można.

Szukać sensu swojej sytuacji należy w niej samej, czyli tu, na miejscu, w Polsce. Nie wolno tracić kontaktu z pociągiem do rozwijania swojego polskiego plemienia i umacniania go. Jeżeli kiedykolwiek napada was uczucie że nic tu się zrobić nie da i że wszystko jest od czapy, to po prostu zmieńcie źródła z których czerpiecie swój światopogląd - szanse są ogromne, że zwyczajnie podtruwają tu was ludzie chorzy, usiłujący wciskać was w przebrania uszyte przez zagranicznych błaznów które nigdy na was pasować nie będą. Rozglądać to jest się zdrowo za innymi państwami celem wyprzedzenia ich, lub utrzymaniu w tyle. Kopiowanie rozwiązań w ślepej fascynacji to jest z kolei kapitulacja i wygodnictwo podparte naiwną wiarą w to, że sytuację naprawi jakiś wirtualny dekret a nie doraźna praca tam, gdzie jest ona potrzebna.

Wyznaję teorię, że walka wprost ze skutkami zgnilizny, bez usuwania przyczyn, nie ma większego sensu - a raczej jest pracą syzyfową i nieoptymalną zważywszy na to, że nie żyjemy wiecznie. Istotą jest zwalczać nowotwór który namnaża się w naszej krainie gęściej niż dotychczas, z użyciem metody cyfrowej. Odpowiedzieć na to należy zdecydowanie i odpowiedzieć należy w sposób przemyślany, mądrze wydzielając dostępne sobie zasoby. Powracam tu do tego, o czym zawsze w Narodowych Czwartkach piszę, lecz tak po prostu sprawy się mają, że w Narodowych Czwartkach budujemy Wielką Polskę, a tej zbudować nie można bez tej jakże ważnej pracy - rzec by można pracy u podstaw.

Zatem ponawiam apel o godne reprezentowanie i zwalczanie panoszenia się zraczałych elementów zdrową, silną fakturą polską. Z propagandą zagraniczną ma wygrać propaganda polska. Z chorymi wymysłami z innych stron świata wygrać ma zamysł polski, w Polsce kwitnący. Z naiwnym zamiłowaniem do trendów obcych państw wygrać ma polonocentryzm. To wykonać należy. Zmagania te wręcz wzmożyć wypada, ażeby uczcić wczorajszą rocznicę rozpoczęcia wielkiego trudu naszych narodowych bohaterów, którzy od 1 Września 1939 przez 6 lat stawiali opór okupantowi niemieckiemu, a przez kolejne 50 - rosyjskiemu. Czuwaj!

Mig

Komentarze