Żaden człowiek nie jest rozciągalny

Słońce świeci, ptaszki ćwierkają, Łukaszenka miota imigrantami w państwa Bałtyckie. Nie chce mi się pisać o tym całym burdelu - musicie Państwo wiedzieć że jestem chory. Jestem chory na zespół Sokołowskiego (straszliwa choroba) i nie jestem w stanie pisać o konfliktach przygranicznych.

Bardziej interesuje mnie to hasło; to niesamowite, przełomowe i rewolucyjne hasło wyjaśniające wszystkie wątpliwości: ŻADEN CZŁOWIEK NIE JEST NIELEGALNY. Wam się może to z początku wydawać na język polski, ale prawda jest taka że to hasło nie jest w języku polskim - to jest obcojęzyczny frazes ubrany w polskie słowa tak ażeby brzmiał podobnie, zaledwie odzwierciedlał dosłowne pojedyncze słowa składające się na oryginalną sentencję. Jest to zwyczajnie zaklęcie kolejnego losowego guślarza z zachodu, które lokalna idioteria zassała za pomocą podwodnego kabla. Jest to jednocześnie kolejny dowód na to że prawdziwego komunistę poznasz po tym że nie zdaje testu Turinga, bowiem frazes ten wygląda dosłownie jak coś, co wypluł internetowy translator z początku lat 2000. Już wyjaśniam:

Wszystko zaczęło się oczywiście w krainie możliwości, czyli USA. Z czasem gdy żądni fortuny i nowego życia ludzie napływający do Stanów i kolonizujący Dziki Zachód uczynili z owego państwa potęgę gospodarczą, która to później uczyniła się jeszcze potęgą militarną, zaczęło napływać tam coraz więcej ludzi którzy nie byli już głodni sukcesu, tylko chcieli po prostu wpierdalać i mieć nowy telewizor tak jak jankesi. Różnica między człowiekiem który przyjeżdża po zysk do dziczy a człowiekiem który przyjeżdża po zysk do cywilizacji jest zasadnicza i wypadałoby jej poświęcić osobny tekst, ale tu należy o niej chociaż wspomnieć żeby zakreślić punkt, po którym wpuszczanie na swoją wyspę byle kogo przestało być opłacalne. Kwestie imigracyjne stawały się więc coraz większym problemem aż w końcu doszliśmy do tego całego Guantanamo i trzymania imigranta za kolczastym płotem aż do czasu kiedy przynajmniej uda się określić jego prawdziwe imię.

Klasyczne lewaki naturalnie mają problem z pojmowaniem zjawisk które daje się zaobserwować dopiero w ujęciu czasowym dłuższym niż miesiąc, więc kiedy widzą za siatką jakiegoś notorycznego gwałciciela kóz to nie zastanawiają się nawet o co biega z tą siatką i kto i po co ją tam postawił tylko ciągnie ich kompulsywnie do tego araba jak sukę z rują do kundla. Owocem tej namiętności jest szeroko pojęty proimigrancki aktywizm żerujący na ignorancji ciemnego ludu i demonizujący całkowicie racjonalne procedury imigracyjne. Zaniepokojeni NORMALNI LUDZIE w odpowiedzi na ten dziwny nowy kult, myśląc że można się z nim racjonalnie dogadać (HAHAHAHA) zaczęli wykazywać że nie chodzi o imigrantów ogólnie, tylko o nielegalnych imigrantów, czyli ludzi którzy skaczą przez płot żeby wyruchać ci matkę. I tak do amerykańskiego słownictwa trafiła fraza illegal immigrants streszczona do illegals.

Illegals wreszcie zostało skonfrontowane z tym jakże EPICKIM hasłem No human is illegal, które już nawet nie odnosiło się do meritum sprawy, tylko małostkowo czepiało się słówek, traktując umowny skrótowiec myślowy w sposób dosłowny. Wyobraźcie sobie że nagle rodzi się nowe pokolenie lewaków które nie ogarnia tych hasełek typu dźwig i czołg i nagle zaczyna robić rozpierdol o to że ludzie są wyzywani od czołgów, po czym skanduje "żaden człowiek nie jest dźwigiem!" - to jest właśnie to, ta substancja umysłu lewara.

Teraz opuśćmy wreszcie ten pierdolnik amerykański i wróćmy do domu. U nas w Polsce nigdy nie istniał systemowy problem imigracji choćby ze względu na fakt, że Polska przez bardzo długi czas była na świecie postrzegana jako miejsce nieatrakcyjne dla życia. Ba - u nas to od jakichś 7 dekad trwa problem emigracyjny. Istniało zaledwie kilka sezonów w naszej najnowszej historii kiedy dochodziło do polaryzacji na temat kwestii imigracyjnych - pierwszy z nich (tak myślę) przypadał na lata 90., gdy KPN nie chciał murzynów w Polsce. Prawdziwa jatka o imigrantów w mediach zaczęła się dopiero w okolicach roku 2015 gdy Niemcy wymyśliły jakiś kolejny pojebany plan zalania wszystkich państw imigrantami (kurwa skąd oni to biorą cnie). Dziś temat ten powraca w formie hitu tygodnia, o którym wszyscy zapomną za kilka dni.

Jasno można więc zauważyć, że u nas nie było nigdy nawet potrzeby na wykucie jakichś śmiesznych hasełek na imigrantów - czy to legalnych czy nie. Zdarzają się dziś w Polsce próby dyskusji z lewarami i wykazywanie że chodzi o NIELEGALNYCH IMIGRANTÓW, ale nikt nie mówi "nielegalnych" czy "nielegalsów" bo to nie ma sensu (inb4 ktoś tak napisał 9 lat temu w wysokich obcasach - ok, nikt zdrowy psychicznie tak nie mówi). Jak na ironię najbliższe fonetycznie temu słowo przywieźli nam już dawno temu komuniści, lansując "nielegałów" (tajnych szpiegów), których przyjmowanie do siebie jest obiektywnie zjawiskiem niepożądanym.

Mając to wszystko na uwadze nie sposób nie żenadnąć na widok juleteriatu który nagle zaczyna skandować jakieś hasło kompletnie niekompatybilne z naszym kręgiem kulturowym a nawet naszą faktyczną sytuacją geopolityczną - czytając przebłyski doniesień rozumiem sytuację tak, że Białorusini dokonują jakiejś mini rotacji tych ludzi i utrzymują na granicy z Polską liczbę ok. 30 osób (+żołnierze). To jest dosłownie incydent mniejszy liczbowo niż ustawka z maczetami w lesie rozpompowany do granic możliwości przez środki masowego przekazu.
Jednak dobijany jest on tym śmiesznym patetycznym frazesem prosto z LAND OF THE FREE o tym że nikt nie jest nielegalny. Wiecie co - nikt nie jest nietykalny. To jest frazes do podsumowania tej sprawy. Bo już jakaś idiotka z senatu larpująca jako dostawca uber eats usiłowała przekraczać granicę Białoruską powołując się na immunitet (xD). Nietykalna nie jest ona. I nietykalni nie są nielegałowie, których Baćka chce nam przerzucić w tłumie arabusów niewiadomego pochodzenia. Dobranoc państwu.

Mig

Komentarze