Narodowe Czwartki #16
Przepraszam za dwudniowe opóźnienie tegotygodniowych Narodowych Czwartków. Gdybym wam opowiedział co mi się przytrafiło to i tak byście nie uwierzyli, bo z pewnością tłumacząc się z tego fiaska zmyśliłbym jakąś niewiarygodną historię zamiast przyznać z pokorą że nie poradziłem sobie z natłokiem spraw i kompletnie wypadłem z rytmu (+ problemy techniczne wczoraj). Niemniej Narodowe Czwartki są sprawą niepodlegającą negocjacjom i ostatecznie należy poświęcić w tygodniu trochę czasu dla Ojczyzny.
Alibaćka i 40 rozbójników
Ostatni tydzień był zdecydowanie monotematyczny - nagłe wycofanie się Amerykanów z Afganistanu doprowadziło do niemal natychmiastowego zajęcia wszystkich większych miast oraz stolicy tegoż państwa przez Taliban, co najpierw sprowokowało żarliwą bitwę nowo powstałych zastępów ekspertów od geopolityki, Islamu oraz wojskowości, a następnie wywołało dyskusję na temat tego co zrobić z imigrantami. Sprawę wykorzystały służby białoruskie i już kilka dni po upadku Kabulu - jak na życzenie - zaczęły wprost rzucać swoich arabskich imigrantów na granice z krajami bałtyckimi. MSW Litwy poinformowało we wtorek (17 Sierpnia) że 12 białoruskich żołnierzy przekroczyło nielegalnie litewską granicę i wypchnęło za nią 35 imigrantów z... Iraku.
Pierwszą z tych batalii zajmować się tu nie potrzeba - co najwyżej warto o niej wiedzieć. Druga kwestia natomiast jest kwestią żywą i na niej skupić się warto. Prawdziwym znakiem upadku, naiwności oraz braku odpowiedzialności - a więc patologicznego wychowania i prowadzenia się - części społeczeństwa są rzucane dziś postulaty ażeby przyjmować cokolwiek Białoruś chce nam dziś wcisnąć. Kilka dni temu w stacji o zagranicznym kapitale o nazwie TVN24 w programie "Tak Jest" wypowiadał się prof. Radosław Markowski związany z Fundacją Batorego, twierdząc bez krzty wątpliwości że w suponowanych tłumach z Afganistanu zmierzają do nas pielęgniarki, inżynierowie i matematycy, którzy oferują nam "wielką szansę"
Powtórka z 2015.
— Edyta Kazikowska (@ekazikowska) August 19, 2021
„To jest dla nas ogromna szansa (…) Są tam wykwalifikowani lekarze, są inżynierowie, są matematycy, są pielęgniarki, są różni ludzie, którzy mogą spokojnie znaleźć w 40 mln kraju swoje miejsce”.pic.twitter.com/oxKp78wSt9
Wypowiedź absolutnie haniebna i oczywiście wyśmiewana za bycie bezwstydną kalką z połowy lat 10., kiedy taką retoryką właśnie posługiwały się kraje zachodnie usiłując wciskać imigrantów całej Europie i usprawiedliwiając ich import do siebie swoim obywatelom. Przypominać zawsze przy tym temacie trzeba, że kilka lat później na zachodzie doszło do serii ataków terrorystycznych - najgłośniejszym z nich była chyba masakra w Bataclan i na Stade de France w której zginęło ponad 130 osób i o której media bardzo chętnie bardzo szybko zapomniały.
Odrzucając nawet cały ten kontekstualny empiryczny ciężar, patologicznie naiwnym jest zakładać że ten napływ imigracyjny na granicy z Białorusią jest dla nas "wielką szansą" - gość TVNu czyni tu wiele bezpodstawnych założeń; że balans strat i korzyści ostatecznie wyjdzie nam na dobre, że w tych tłumach rzeczywiście znajdują się wykwalifikowani ludzie z profesji o których wspomina, że ci ludzie zechcą osiedlić się w Polsce i wykonywać wspomniane zawody, czy że oni w ogóle są z Afganistanu.
Pamiętać należy że to są po prostu jacyś Arabowie wywalani przez białoruski reżim na granicę i właściwie tylko tyle o nich wiemy. Jest to narzędzie destrukcji w rękach nieprzychylnego nam reżimu prześladującego białoruską Polonię i ufać w jego zbawienność to zwykła oznaka szaleństwa. Nie ma nawet co słuchać bełkotu ludzi którzy dziś nawołują do przyjmowania imigrantów - to są ludzie chorzy i pozbawieni instynktu samozachowawczego.
Aby dobrze zobrazować jak wykolejona jest to sfora, warto przypomnieć zachowanie poseł Klaudii Jachiry (PO), która blisko trzy miesiące temu w sposób najbardziej toporny i nieznośny usiłowała wspierać protestujących Białorusinów biorąc udział w idiotycznych happeningach urągających godności już nawet nie posła ale zwykłego obywatela. To ona lansowała krzyczącą białoruską ekshibicjonistkę i urządzała głupie teatrzyki na mównicy sejmowej. Dziś ta sama osoba śpieszy z jedzeniem i kocami pod Białoruską granicę, przywitać z otwartymi rękoma niezidentyfikowany bliżej tłum śniadych cudzoziemców wystawionych tu przez dyktatora którego jeszcze w maju zwyzywała.
Pytacie "czemu nie ma tu jeszcze Wielkiej Polski?" - tacy ludzie są odpowiedzią na to pytanie. Ostatecznie należy wygrać z nimi - dostarczyć Narodowi Polskiemu narzędzi szlachetnej kultury oraz właściwego wychowania i zepchnąć tych szarlatanów na margines i należny im śmietnik społeczny, gdzie będą mogli w spokoju dojść do (słusznych) wniosków że czas im poddać się pod opiekę psychologów, psychiatrów, a w prawdziwie fenomenalnych przypadkach (których nam nie brakuje) - neurologów.
Z całej powyższej lektury nasuwa mi się wniosek prosty;
Decyzja w sprawie przyjmowania imigrantów (którzy uchodźcami przestali być definitywnie gdzieś na wodach terytorialnych Morza Śródziemnego lub Czarnego, tudzież w okolicach Kaukazu) jest krystalicznie jasna - istnieją ambasady i urzędy imigracyjne, z nich należy korzystać. Natomiast za niedozwolone przekraczanie granicy Rzeczypospolitej należy spotkać się z jej gniewem. Wszelkie socjotechniczne sztuczki i branie na litość żeby podejmować pochopne decyzje pod wpływem emocji powinny być traktowane jako dyskredytujące w tej debacie.
Tymczasem o lokalnych pożytecznych idiotach i agentach wpływu zapominać nie wolno i ich patologiczne zachowania wymierzone w Polskę powinny być podstawą naszej motywacji do budowy Wielkiej Polski - do stałego wymagania od siebie zgodnie z naukami papieża Polaka i czynienia ofiar na ołtarzu Wielkiej Polski. Pozostawać w bezczynności wobec rozprzestrzeniającego się u nas kosmopolitycznego i wprost antypolskiego nowotworu - nie podobna.
Ribbentrop-Mołotow 2
Na koniec pragnę jeszcze poruszyć kwestię Nord Stream 2, którego budowa ma zostać oficjalnie zakończona 23 Sierpnia tego roku - w 82 rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow. Niewątpliwie jest to umyślny zabieg ze strony Rosjan, którzy ustami rzeczniczki swojego MSZ przypomnieli w czwartek o tym sojuszu, nazywając go "Sowiecko-Niemieckim paktem o nieagresji". Nietrudno wyobrazić sobie plany wspólnej presji na Polskę poprzez wzmożone starania Białorusi na granicy oraz Rosji z użyciem swojego gazociągu, a może i jednocześnie Niemiec na forum unijnym. Jeśli do takiej presji dojdzie, z pewnością będzie ona wykorzystywana u nas politycznie i będzie służyła za element kampanii wyborczych wybranych lokalnych partii.
Boli najbardziej mnie myśl, że niewiele możemy z tym zrobić. Ale ta niemoc bierze się właśnie z braku wcześniejszego przygotowania. I tak wracamy do wagi rozwoju KOCu, repozytorium kultury i całej tej otoczki. W swoich pracach nad tymi projektami nie ustałem i ustać nie zamierzam, aż nie na trafię na rezultat sprawę rozwiązujący.
To wszystko na dzisiaj. Czołem!
Mig
Komentarze
Prześlij komentarz