Fałszywe dualizmy #1 – kierunki ścisłe/humanistyczne

No weźcie trzymajcie mnie bo umrę. Już nie mogłem wytrzymać, bo mi lata cały dzień na tt, jak kilku autystów się kłóci, która nAuKa lepsza. Oczywiście po stronie „humana” mamy święcie przekonane o swojej wyższości dziewczę, a „matfiza” reprezentują chłopaki, którym się wydaje, że skoro w humanie są baby, to human jest gorszy. I nie tłumaczcie mi, że wcale nie o to chodzi. Bo chodzi.

Nie wiem, czy to już simpienie, ale nie mogę się (akurat w tym jednym przypadku) przyłączyć do chórowego szkalowania k*biety. Wszystkim, którzy mnie chcą o to oskarżyć, chcę przypomnieć, jak konto Anona spadło z rowerka.

Zanim przejdę do sedna, zarzucę co lepszymi argumentami z dyskusji:

Skupmy się na drugim akapicie. Nawet jakby to było prawdą, to niczego nie dowodzi. Serio, jeśli Wasz szwagier alkoholik lepiej ogarnia hydraulikę niż ziomek świeżo po technikum hydraulicznym, to czy to dowodzi wyższości picia alkoholu nad naprawianiem hydrauliki? Wydaje mi się, że nie jest to dostateczny argument.

Tak, nauki ścisłe jedynie odpowiadają na pytania humanistów. To by w sumie udowodniło moją tezę, że podział na nauki humanistyczne i ścisłe jest bez sensu, bo skoro ścisłowcy odpowiadają tylko na pytania, a ich nie zadają, to to nie jest żadna nauka. Są tylko podwykonawcami. Ale to jest oczywiście zigguratyczna bzdura i szkoda strzępić ryja kochani.

Argument z inteligencji. W zasadzie dlaczego ścisłowcy nie mogliby się zajmować naukami humanistycznymi, skoro są bardziej inteligentni? Nie, bo ścisłe ważniejsze. Dlaczego? Bo ścisłowcy są bardziej inteligentni. QED

No dobra, przestańmy się znęcać nad naszymi dzielnymi bohaterami, bo sami (tak mówię do siebie w liczbie mnogiej, a co?) jeszcze niczego nie udowodniliśmy. Skąd taki podział, zapytacie? Mogą się pojawić trzy skojarzenia: humanistyczne to badanie tego, co niematerialne. Oczywiście to głupie skojarzenie, bo taka historia bada rzeczy materialne i niematerialne, a nikt jej nie nazywa nauką z pogranicza. 
Drugie skojarzenie to: humanistyczne to skupione na człowieku, tym, co on tworzy, a ścisłe (no bardziej przyrodnicze) dotyczą tego, co jest już w przyrodzie. No i oczywiście każdy katolik powinien się co najmniej żachnąć. Bo gdzie wrzucimy teologię? Do humanistycznych? A jej przedmiot stworzył człowiek? A no właśnie.
Drugie skojarzenie to: ścisłe to te z matmą, a humanistyczne bez matmy. Ono ma najwięcej sensu. Bo oczywiście są nauki bliższe tym "humanistycznym", ale wykorzystujące matmę (socjologia, ekonomia). Ale istnienie spektrum mnie akurat mało interesuje. Pojawia się pytanie, dlaczego jedna z nauk ma definiować wszystkie pozostałe. Ale z szacunku do matematyki go nie zadam.

Wychodzi więc na to, że samo udowodnienie fałszywości podziału nauk mnie przerosło. Ale to nie koniec. Należy bowiem zwrócić uwagę, na jakiej osi ogniskuje się spór, od którego zaczęliśmy. I nie dotyczy on tego, że wyższość nauk ścisłych polega na wykorzystaniu matmy. Tylko na tym, że nauki humanistyczne są zbędne, a ścisłe przydają się w życiu. No i tu wysiadam trochę, bo nie wiem, od której strony nawet to ugryźć. To jest tak głupawy materializm, że mnie zęby bolą. Czyli możecie sobie próbować zrozumieć, jak działa społeczeństwo, jak nim rządzić, co oznaczają symbole, za które ludzie potrafią oddawać życie, jakich błędów przodków nie powtarzać, ale i tak najważniejsze jest to, kto będzie miał fajniejszą maczugę.

Wiecie, co jest najśmieszniejsze? Że materializm wymyślili FILOZOFOWIE. Czyli ci wasi uwielbieni, INTELIGĘTNIEJSI matematycy nie wpadli nigdy na to, że wszystko sprowadza się do układu równań. Wasze ubogie projekcje myślowe zostały przygotowane przez tych głupszych "naukowców". Trochę przykro, nie?

Oczywiście należy zrozumieć rację dobrych chłopaków, którzy racji nie mają. Na złą ocenę nauk "humanistycznych" przez szeroko pojętych młodych prawakuff ma wpływ kilka czynników:

-korwinizm-debilizm - wiadomo, że liberalizm zasadza się na materializmie, więc normalne, że będzie kuce ciągnął w tę stronę

-ilościowa dominacja kobiet na kierunkach "humanistycznych", która jest spowodowana tym, że studia są często łatwiejsze i z reguły kobiety gorzej ogarniają matmę (mordeczki, protip: jak chcecie studiować coś ścisłego i poznać dziewczyny na kierunku, to idźcie na chemię, jest pół na pół, może nie są szczególnie urodziwe, ale mają po dwie ręce, nogi, i nos na swoim miejscu (przynajmniej do pierwszych labów))

-zainfekowanie katedr humanistycznych przez lewakuff

Nad pierwszym myślnikiem to mi się nie chce pochylać, dwa pozostałe sprowadzają się do tego samego. Po raz kolejny raz widzimy, że bycie EDGY- FHUJ-PRAWAKIEM-AUTHGANGIEM tak naprawdę sprowadza się do postaw kapitulanckich. Nauki humanistyczne, zajmują kobiety i lewaczki? To, elo, powiemy im, że te nauki nie są ważne, dostaną napadu paniki i wrócą do kuchni. No nie, to tak nie działa. One będą was miały w dupie, a dobre chłopaki z zacięciem historycznym/politologicznym/filozoficznym, którzy serio mogliby się przydać Ojczyźnie, pójdą na elektrotechnikę, no bo przecież wstyd przed kolegami. 

Rzecz jasna nie jest też tak, że nauki ścisłe są młodszymi braćmi humanistycznych. Inspiracje i wzajemne wpływy działają w obie strony, choćby pośrednio.

Także, nawet jeśli ten podział nauk istnieje, to źle go rozumiecie. Klasycznie, wy jesteście głupi, a ja mądry. Tak naprawdę to chciałem udowodnić, ale Wy już to wiecie

Komentarze