Powrót Tuska

Tusken Raider zawitał do Polski łubu dubu wszyscy się zesrali, hej! Może Państwa dziwić dlaczego elitarne pismo SRAKA które niejednokrotnie z chirurgiczną wręcz precyzją trafiało w sedno tematów aktualnych nie podjęło tego tematu, który rozgrzał czupryny wszystkim czupiradłom w telewizorze i gazecie. Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta; nikomu się nie chciało, najwidoczniej wszyscy w redakcji mieli to w dupie. Pamiętajcie że milczenie to również wypowiedź czy coś takiego.

Czy holdnig analny tej sprawy okazał się decyzją słuszną - no raczej, zważywszy na to, że jedyne co się do tej pory Tuskowi udało to przeprosić Zbigniewa Ziobrę. Potencjalnie wydarzyć się mogło wszystko, ale stało się co się stało i lenistwo redakcji dziś mieni się jako szlachetny i błyskotliwy ruch, o którym już się postaramy aby nikt nie zapomniał.

Jeśli jednak już piszę to głównie dlatego żeby skupić się na tym co się zadziało w małpiarnych klatkach czyli w gronie innych komentatorów rzeczywistości, żeby odnieść się do aury i poczucia, które dziś nas otacza - to jest ważniejsze.

W oczekiwaniu na powrót Dona teoretycznie zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy spodziewali się czegoś dużego, na prawicy dawało się wyczytać między słowami małe podenerwowanie i niepewność, działała gdzieś ta magia dawnego splendoru, podsycana fikuśnymi tweetami, w których Donatello kreowany był na jakiegoś błyskotliwego i dowcipnego sowizdrzała. Mówiło się "to jest jednak wyższa liga, on może przeważyć szalę". Fiasko propagandowe książki "Szczerze" która ani nie była szczerze ani napisana przez niego mogła budzić pewne wątpliwości co do poziomu mocy prezydenta Europy, ale to była jedna rzecz w morzu wspomnień o dawnym statusie tego człowieka.

Tymczasem Donatan szału nie zrobił. Zapowiadany od eonów wreszcie przyjechał i przykryło go euro. Nie było żadnego białego konia ani fajerwerków, spuściły się jedynie osoby które wiadomo by było że by się spuściły w takiej sytuacji i to w sumie wszystko. Donald opuścił Polskę mając pod sobą cały skomplikowany układ, którym tylko on umiał zarządzać jak rasowy dyktator. Dlatego wszyscy jego sukcesorzy rozjechali się na wrotkach. Teraz on sam wrócił do rzeczywistości gdzie w TVP nie ma już Tomasza Lisa na żywo, tylko Kanie, Rachonie i deficyt smaku życia, w związku z czym zgodnie z przewidywaniami najbieglejszych jasnowidzów zaczęły się próby ruchania krzyżaka nr 1 w dupę aż go kukle będą swędziały.

 Do chóru antytuskoidów dołączyła się stara gwardia pokroju ekipa Sakiewicza i OG z klubu ronina typu Rafał Ziemkiewicz - tyle dziś już tylko można o nich dobrego powiedzieć, że gdy Tusk wraca do kraju to ich honorem jest walka. Po drugiej stronie oczywiście michnikoidy wszelakie zabrały się od razu za kult jednostki, a Kamil Durczok nawet wyznał Tuskowi miłość. W tych pierwszych dniach nie umiałem się oprzeć wrażeniu że wszyscy pieprzą swoją klasyczną gadkę zamiast w ogóle pomyśleć - wszystkie te komentarze krytyki i pochwały były raczej życzeniowymi myślami aniżeli faktyczną analizą rzeczywistości w jakiej się znaleźliśmy. Krytycy skreślali Tuska jeszcze przed jego przyjazdem, poplecznicy czynili z niego mesjasza w tym samym czasie. Po przyjeździe nic się nie zmieniło. Także ja nie wiem co Wy jeszcze robicie słuchając tych ludzi, czytajcie tylko SRAKĘ, SRAKA was nie oszuka.

Oczywiście sytuacja nie zmierza w żadnym innym kierunku jak tym wskazującym pogłębienie obecnej patologii - jedna strona będzie wbijać szpile a druga będzie je wysysać przez cewkę moczową i tak to się będzie kręcić aż do wyborów.

Tymczasem o samym Tusku i jego dokonaniach napisać wiele nie podobna - zestarzał się, zbrzydł, stracił wszelkie pozory dynaminy jaką miał kiedyś, właściwie to potwierdził że tweety pisze mu ktoś inny jeśli do tej pory nie było to oczywiste. Nie ma to jednak większego wpływu na jego sukces bądź porażkę - Donald nie przyjechał tu być pięknym i charyzmatycznym tylko przywieźć rozkazy z tajnej kwatery Hitlera i właśnie dlatego zaraz po przyjeździe przecwelił kakaowego Rafała oraz Boryska jajogłowego i przejął szefostwo w swojej dawnej łajbie. I to tyle, z pewnością nie przyjechał bez planów więc jedyne co nam zostaje to czekać aż zacznie odwalać swoje małpie figle.

Godnym wspomnienia jest fakt spiny z ratlerkami TVP. Znajdując się pod gradobiciem pytań Donny nie omieszkał wyciągnąć z kieszeni PIEPRZONEGO TRUCHŁA PAWŁA ADAMOWICZA CZAICIE TO I ZAMACHNĄŁ SIĘ TYM TRUPEM JAK JAKIŚ KURWA WOJOWNIK I POWIEDZIAŁ "JESTEŚ ZA TO ODPOWIEDZIALNY"
Normalnie w swoim klasycznym stylu mr T postanowił przejechać się na legendzie św. Pawła i nadał tym ton reszcie szczekaczek, które dalej starają się wcisnąć ludziom że Pawła Adamowicza zabiła nienawiść, a nie chory psychicznie facet który wcześniej usiłował zabić Andrzeja Dudę ale ostatecznie udało mu się dorwać niewygodnego gdańskiego bonza na imprezie zarejestrowanej jako zajęcie pasa ruchu drogowego żeby zaoszczędzić na ochronie i organizacji. O ile Adamowicz w ogóle zmarł, bo zważywszy na sytuację w jakiej się znajdował kwestia rzetelnej śmierci jest dyskusyjna. Słowem - Dlanod Ksut zaczął narrację szantażu moralnego pod tytułem nie bijcie mnie bo ktoś mnie zabije przez was.

Dlaczego o tym piszę - ponieważ widzę że nekrofilia polityczna w wydaniu Platformy to zupełnie nowa kategoria sportu i jej powrót budzi podejrzenia, że mogą się pojawić jeszcze jakieś wariacje w tej konkurencji - bardziej sterowane, niż losowe.
Nie zrozumcie mnie źle - kult smoleński zdecydowanie był wykorzystywany politycznie i wiele osób jednoznacznie stwierdziło że Tusk przyczynił się do śmierci załogi tamtego samolotu, ale bulwers na PO za Smoleńsk wybiega daleko poza podejrzenia, zważywszy choćby na fakt że śledztwo z automatu oddano Rosjanom, a później okazywało się że w ogóle to co otrzymywaliśmy w trumnach to był mix różnych zwłok i Ewa Kopacz kłamała. Nie trudno jest mieć też żal o poniżanie ludzi którzy zbierali się po tragedii pod Pałacem Prezydenckim. Pisowcy de facto walczyli wtedy i niektórzy walczą do dziś o pamięć o swoich ludziach.

Tymczasem PO z Adamowiczem było w otwartej wojnie o stołek i angażowało do szczucia na niego swoją giwerę medialną. Z ujawnionych taśm wiemy że traktowano go jak gorącego ziemniaka, a po śmierci zaraz przytulono go jak jakiś zasób do nabijania punktów politycznych. Im więcej o tym człowiek myśli tym bardziej obrzydliwa ta formacja mu się wydaje, ale takie są fakty więc uprzedzając groteskę która ostatnimi czasy definiuje naszą rzeczywistość - jeśli ktoś w okolicach wyborów faktycznie wyjdzie z gnatem i załatwi kogoś ze świty albo wprost odjebie Tuska jak dzikie zwierzę to przeczytaliście tu o tym pierwsi i wiedzcie że to nie zdarzenie losowe, tylko forma prowadzenia kampanii politycznej przez liberałów z Gdańska.

Mig

Komentarze