Narodowe Czwartki #13
Narodowe Czwartki mogą być opóźniane, ale nie da się ich powstrzymać, nie da się przed nimi uciec. Stoi za nimi wola budowy Wielkiej Polski, a w obecnym wyjałowionym świecie nie istnieje nic, co mogłoby się z nią mierzyć. Dlatego z opóźnieniem, ale w wierności oraz słusznym zapale odprawmy rytuał narodowoczwartkowy ku chwale Wielkiej Rzeczypospolitej ażeby nie utracić więzi z tym co najważniejsze i pamiętać o naszych obowiązkach względem Ojczyzny.
Odłóżmy na chwilę wiadomości z wielkiego świata i zajmijmy się tym, co stanowi podstawę absolutną; zajmijmy się słowem i symbolem, które odnajdują drogę do naszych serc i tam osadzają się jako miłość do Ojczyzny. Skupmy się na kulturze, skupmy się na tym, co sprawia że za Polskę warto walczyć. Wracamy tu pośrednio do tematu kultury, który poruszany był już tu niejednokrotnie - nie bez powodu podjąłem się pracy utworzenia zbioru istotnych dzieł kultury polskiej, który z wolna, lecz konsekwentnie jest poszerzany. Nie bez powodu podjąłem próby rozruchu KOC, ażeby zbudować platformę, z której istotne treści będą mogły być propagowane. To wszystko są jednak technikalia - praca do wykonania, plan do wyegzekwowania, wymagający sprytu, wytrwałości i wiary.
Ja pragnę dziś jednak skupić się, mości Panowie, na czymś innym. Pragnę opowiedzieć krótką historię. Wszyscy słyszeliśmy o Wojnie Polsko-bolszewickiej. Wiemy że był to nasz wielki sukces, ale często przez tą wszechobecną aurę defetyzmu jesteśmy zniechęcani do drążenia tej sprawy i zdania sobie sprawy z tego jak wielki był to sukces naprawdę.
Młoda Polska stająca przeciwko bolszewikom w 1920 roku szanse na zwycięstwo miała prawie żadne. II RP w tym konflikcie była niemal całkowicie osamotniona; narastające rozruchy bolszewickie na zachodzie robiły co mogły, aby obrzydzić zachodowi Polskę zmagającą się z ZSRS. Czechosłowacja oraz Austria blokowały transport amunicji i sprzętu wojskowego do Polski, nawet Szwaby z Gdańska wolały bolszewię i występowały przeciwko Polsce, odmawiając np. rozładunku zakupionego sprzętu wojskowego. Litwa śliniąc się na obietnice nowych ziem przepuściła bolszewików w marszu na Polskę. Anglicy pomimo sprzedaży nam sprzętu układali się potajemnie z komunistami, wróżąc naszą klęskę.
Nieocenioną pomoc otrzymaliśmy oczywiście od Węgrów, którzy pomimo rozbrojenia na mocy układów międzynarodowych, w kluczowym momencie wysłali nam cały pociąg amunicji. Dużo sprzętu także zakupiliśmy od Francuzów. Wspomnieć jeszcze warto o 7 Eskadrze Myśliwskiej, czyli amerykańskich lotnikach, którzy ochotniczo zaciągnęli się na tę wojnę kojarząc Polskę jako ojczyznę Tadeusza Kościuszki, uznawanego w USA za bohatera narodowego (Piloci tego oddziału za symbol obrali sobie krakowską rogatywkę z chłopskimi kosami. Później nakręcono o nich wielką superprodukcję pt. "Gwieździsta Eskadra" która jednak zaginęła podczas II WŚ). Moralnie naszymi sojusznikami była również Estonia i Finlandia, ale oprócz tego, pomijając drobnicę, byliśmy osamotnieni.
Osamotnieni, ale zespoleni nierozrywalną siłą, która nie zdążyła się roztrząść po odrodzeniu II Rzeczypospolitej po 123 latach zaborów. Gdy wieść się poniosła po świecie że montowana jest Wolna Polska, Polonia zaczęła zmieniać się w masy repatriantów. Najlepiej udokumentowane są ruchy wojsk, a same te zleciały się z różnych stron świata. Oczywiście Legiony Polskie wyodrębnione z germańskich armii były praktycznie od razu na miejscu. Na miejscu też zawiązała się armia sformowana w Wielkopolsce, a także pułk jazdy Tatarów polskich.
Błękitna Armia Hallera sformowana we Francji zasilona została nie tylko ochotnikami z Francji i krajów pobliskich, ale również ochotnikami płynącymi z Kanady, USA a także Brazylii. Z Ukrainy do Polski przedostali się strzelcy Lucjana Żeligowskiego, który później fortelem przyłączył do Polski Wilno. Do Polski trafili także Polacy walczący z bolszewikami w Finlandii oraz Murmańczycy. Spod samego Władywostoku, w japońskich mundurach, przybyli także potomkowie Sybiraków, opłynąwszy Indie, Afrykę i zachodnią Europę, aby ostatecznie wysiąść w Polsce.
Ci ludzie, spływający jakby ze wszystkich stron świata, jak jakiś żywioł natury, dokonali rzeczy wielkiej - zasilili Rzeczpospolitą prawdziwymi Polakami, którzy stanęli w obronie swojej wolnej ojczyzny i przepędzili siły zła z powrotem do Mordoru. To było jedno z największych jeżeli nie wprost największe osiągnięcie tamtego pokolenia i społeczeństwa II Rzeczypospolitej. Brzmi to jak historia z pięknej baśni ale to właśnie dlatego, że piękne baśnie odwołują się do czynów, które są wielkie, lecz nie nieosiągalne. Piękną baśnią nie jest gówno o superbohaterach kręcone dziś w Hollywoodzie - to zwykły zapychacz, fantastyka o wymyślonych ludziach z wymyślonymi mocami i problemami. Wszelkie poczucie dumy czy szczęścia związane z przygodami tych postaci jest jałowe, odrealnione i domyka się tam, gdzie się zaczyna, czyli na fotelu przed ekranem. Nie można tak żyć. Nie możemy tak żyć.
Naszym wyzwaniem jest uszyć piękną baśń swoich czasów, ażeby następne pokolenia nie musiały odwoływać się do zamierzchłej Polski średniowiecznej, czy coraz starszej II RP. Przed nami wyzwanie ciężkie, ponieważ musimy doprowadzić do rozkwitu w krainie z której życie wysysa smok o sześciu głowach (zwany FAGMANem) i po której panoszą się najróżniejszej maści zbiry i krzywouste kanalie. Nie możemy przy tym przelewać krwi, stosować chłosty ani banicji - do czego i tak uprawnień nie mamy. Musimy wygrać podstępem, zapałem, wiarą w Polskę. O tym pamiętajcie.
Gołosłowny nie pozostanę - dalej będę pracował nad swoją prywatną inicjatywą której postępy wyznaczałem sobie tu w poprzednich tygodniach, aż coś wreszcie kliknie i pojawią się owoce. Bo choć dziś KOC nie przyciąga swoim splendorem, wiedzcie że z obecnej najciemniejszej sytuacji wyciągnąć mnie (i wszystkich nas) wiara i wytrwały marsz w jasno wyznaczonym kierunku. Idę maszerować. Czołem wam.
Mig
Komentarze
Prześlij komentarz