Jak zdać egzamin praktyczny na prawo jazdy?

Rozpoczął się okres wakacyjny, a zatem złoty czas dla kandydatów na kierowców. Wiedzcie od razu, że wszystko, czego się na kursie jeżdżenia nauczycie, nie ma najmniejszego znaczenia. Wasz ojciec o to zadba. Sraka natomiast zadba o to, żebyście stresu uniknęli. A konkretnie ja zadbam. Jestem kierowcą doświadczonym. Byłem autem łącznie może w 4 miastach. Technikalia mam opanowane do perfekcji. Nie miałem nigdy żadnego wypadku, żadnej kolizji, żadnej stłuczki. Jestem kierowcą sprytnym. Sprytnym, ale nie złośliwym. Na pasach się zawsze zatrzymam. Uśmiech kochanych przechodniów jest nieoceniony. Rowerzystów też uwielbiam. Dlatego ich nie wyprzedzam, tylko wlekę się za nimi. Niech czują oddech mechanicznych koni na plecach. Może ich to zniechęci do wsiadania na rower. Ale koniec tych superlatyw o mnie. Pora na gorzką rzeczywistość.

Egzamin kochani to emocjonalna katorga, jednak są sposoby. Mógłbym pójść na skuteczną łatwiznę i zaproponować wam seteczkę żubrówki w poczekalni, ale przecież nie interesują nas najprostsze rozwiązania. My dążymy do intelektualnej dominacji w każdym aspekcie społecznym. Chcemy pokonać demona z placu manewrowego rozumem. Zatem kochani po kolei. Pierwsza kwestia: musicie się zdobyć na samotność. To bardzo ważne. Zrzucacie z siebie kajdany presji otoczenia. Eliminujecie pewien złowrogi strach. Ale jednocześnie pamiętacie jedną rzecz. Możecie wrócić dumnie z tarczą lub… No właśnie. Lub nie wrócić wcale. Bo nikt was na tarczy nie poniesie. Wtedy na tarczy pozostajecie w pustce własnej klęski i oczekujecie kolejnej próby. Choć gwarantuję wam, że zmierzenie się z samotnością od samego początku bardzo wzmacnia i zwiększa prawdopodobieństwo zdania za pierwszym razem. Druga kwestia jest taka, że poczekalnia to kopalnia beki i nie możecie o tym zapominać. Naprawdę, to co ja się tam uśmiałem… Ludzie są tam kompletnie irracjonalni, sparaliżowani. Gdy siedziałem tam za pierwszym razem, to miałem cały czas w głowie próbę gom jabbar. Kto czytał Diunę, ten wie. Ja byłem przekonany, że nie dałbym się porwać zwierzęcym instynktom w chwili niewyobrażalnego bólu. Co innego wnioskowałem patrząc na pozostałych. W ich przypadku metaforyczna igła nacięła już dawno szyję. Byli mentalnymi trupami. Musicie zrozumieć znaczenie strachu. To wszystko gra. Sprawdzenie woli.

W tych tragicznych okolicznościach można go oszukać – właśnie humorkiem. I przychodzą mi też na myśl takie sowizdrzalskie wersy:

Ja wolę skok
Przez blask i mrok
Na tyczce drwin, bez zbędnych zwłok

Skupiacie się więc na komizmie całego wydarzenia, aż w końcu zostajecie wezwani na próbę. Wtedy gadka kochani. Musi być dużo gadki. Nie możecie milczeć. Milczenie oddaje pole wstrząsom. Nóżka zaczyna się trząść. Musicie mówić. Zagadujcie tego egzaminatora. Możecie sobie też nawet wyobrażać, że zostaliście ciężko ranni, a sanitariusz wciąż powtarza: zostań z nami, zostań z nami, opowiedz coś. Dobrze tworzyć sobie w tych chwilach fikcyjne scenariusze, przeżywać heroizm wieków. Nie możecie uśpić swojego umysłu, odpłynąć świadomością w obłęd lęku. Zajmijcie tenże umysł wielkimi historiami. A możecie to zrobić dzięki temu, że automatyzmy dotyczące prowadzenia pojazdu już z wami są. Dobrze wiecie, że moglibyście zrobić ten łuk z zamkniętymi oczami. Więc to zróbcie. Pozbawcie się wzroku przez marzycielski substytut rzeczywistości. Takimi metodami opuścicie plac. A na mieście jest już luzik. Nabieracie pewności siebie. Pamiętajcie, by się nie spieszyć. Ja podczas próby gdy zdałem, to jechałem przez strefę zamieszkania 5km/h xD I wszystkich przepuszczałem. Czas mijał, a egzaminator się relaksował. Jadąc powoli tworzycie aurę łagodności. Ważne jest pierwsze wrażenie. Nie przypalcie sprzęgła, nie dajcie za dużo gazu. Pokażecie niefrasobliwość, to się wam będą przyglądać uważniej. Trzeba delikatnie zaznaczyć swoje świadome zmierzenie się z wyzwaniem. Zawsze hamujcie przed pasami. Obraz trasy sugeruje, że można depnąć gaz? Jeźdźcie wtedy 40km/h. Nie za wolno, nie za szybko. Na rondzie jednopasmowym pamiętajcie żeby przy zjeżdżaniu trzymać się prawej strony. Za pierwszym razem mnie kobietka z tego powodu uwaliła, kolokwialnie mówiąc. Oczywiście jest taka nieszczęsna rzecz, że ten egzamin to często loteria. Czasami was po prostu wylosują, abyście nie zdali. Nic nie poradzicie. Chociaż jest jeden trick. Zapisujcie się na godziny popołudniowe. Zwiększa się szansa, że egzaminatorzy wyrobią normę i was puszczą wolno. Rankiem czuć, że topór gdzieś się zawsze czai. Pamiętajcie też, żeby odpowiadać zawsze życzliwie. Szczególnie kobietom. One są przewrażliwione na punkcie chamstwa. To dobrze. Takie powinny być damy. Nie dajcie się ponieść frustracji. Gdy egzaminator wam zwraca uwagę, to jeszcze nie jest koniec. To tylko kolejna próba. Właśnie próba kulturalna. Nie bójcie się kochani prosić o powtórzenie polecenia. Tylko musi być gadka. Poćwiczcie to w domu z mamą. Bardzo to grzecznościowy poradnik. Po wakacjach przygotuję wam poradnik młodego kierowcy i wtedy otrzymacie stosowaną naukę dotyczącą właściwej maniery na drodze. 

Zostańcie z Bogiem!

Rublow

 

Komentarze