Przed tak wielkim Sakramentem

Gdy znowu wielki tłum był z Jezusem i nie mieli co jeść, przywołał do siebie uczniów i rzekł im: "Żal mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. A jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze; bo niektórzy z nich przyszli z daleka".

 

Któż z nas gotów myśleć tak prozaicznie patrząc na drugiego człowieka? Któż z nas gotów wyrażać tak prostymi słowami tak prostą troskę? Raczej zbiera się w nas nawałnica myśli, które przygotowują wymówki i oddalają wolę od odpowiedzialności. Wiedzcie, że w obliczu wspólnoty nie warto poszukiwać intelektualnych labiryntów. Bo człowiek jest prosty i każda potrzeba jest prosta. Dlatego Chrystus przychodzi do nas pod postacią chleba i wina. Jest obecny w prostocie, choć sam stanowi absolut. To wskazówka dla nas, by nie podejmować żarliwych prób tworzenia wyrafinowanych ścieżek pomocy. Bo najlepszy przykład został już nam dany. To własna ofiara. Odarcie się z płaszcza elitarnych wdzięków i odsłonienie całego siebie – tak uczynkami jak i słowem. Zadbajmy o to, by dbać. By szczerze się umartwiać nad wszelkim stworzeniem. Bo wolnością jest pragnienie uczestnictwa w chwale dla każdego. Stąd tak nawiedzają nas altruistyczne instynkty. Otwórzmy się na nie, bez sceptycznych refleksji.


Uczestnicząc w dzisiejszej procesji przyglądałem się domom pięknie ozdobionym. W wielu barwach zauważalna była podobizna Chrystusa. Przyglądałem się tym dziełom i ogarniał mnie prawdziwych zachwyt nad ludźmi. Że w ogóle człowiek decyduje się na oddanie czci Panu. Bardzo mi imponuje, że jesteśmy zdolni do posłuszeństwa, że potrafimy być pokorni. I tak w drodze do ostatniego już ołtarza, spojrzałem raz jeszcze w okno – tym razem z drugiej strony ulicy. Tak się złożyło, że okno to wyjątkowo dobrze ukazywało odbicia uczestniczących w pochodzie ludzi. I wierzcie mi lub mi nie – nie ujrzałem w tym oknie siebie. Jakby moje odbicie nie istniało. Nie poczułem jednak żadnego lęku czy zakłopotania. Nie próbowałem tego również wnikliwej sprawdzać. Zaraz po tym spojrzałem na Najświętsze Serce Pana Jezusa i pojąłem symbolikę tego wydarzenia. To wezwanie do skupienia się na innych. Do zaakceptowania, że bez drugiego człowieka się nie istnieje. Że nasze życie musi być pasmem poświęceń. Tylko wtedy ma sens. W przeciwnym razie jest tylko egoistyczną tułaczką o piekielnym zakończeniu. Dziękuję Bogu za tę dzisiejszą lekcję. Bo czasami nawet gdy się rozumie, co jest właściwe, to musimy tę właściwą postawę ujrzeć ukazaną w nieskończoności, która w pewien sposób składa się na rzeczywistość. Wszystko się musi uzewnętrzniać, by mogło wpłynąć na dusze. By mogło być w czasie - tak jak Chrystus nieustannie jest. Jak zwycięża świat.

Rublow

 

Komentarze