nowy ład trzeba zagonić do kojca znowu
ja nie wiem co im się wydaje temu zbiorowisku postaci wykolejonych z torów człowieczeństwa, ale w swoim rozpasaniu na łamach własnej kurwielni znowu zaczęli posuwać się zbyt daleko. Toksyczny podmiot poznasz po tym, że siedząc w swoim sosie zacznie dopuszczać się zachowań patologicznych i tak gdy u nas w SRACE kwitnie publicystyka katolicka skupiająca się na prostym ale istotnym przekazie, tak obszczymurze chrześcijaństwa jakim jest ekipa z nowego ładu dokazuje, bawiąc się w selekcje jakościowe tego, co jest potrzebne całemu nadwiślańskiemu narodowi.
Pragnę w tym artykule wejść w polemikę z absolutnie SKAN DA LICZ NYM tekstem Sadomasochizm polskiej polityki historycznej niejakiego Przemysława Dulęby, o którym wiemy na pewno że ma dzieci i nieobca jest mu koncepcja chronometrii.
Artykuł zaczyna się zabawnym cytatem z książki "150 zabawnych cytatów" i służyć ma analogii godnej człowieka który zawodowo zajmuje się topornymi i niefortunnymi myślami, która porównuje ludzi kultu gloria victis do wierzby płaczącej - bo wiecie, chyba jeśli hołdujecie polskiej martyrologii to istnieje jakaś szansa że płaczecie, a jeśli płaczecie, to można was przyporządkować do tego bytu dendrologicznego który przez taksonomistów pokarany został gorzej niż polskie dziecko o imieniu Alwin. To zupełnie jak z tymi zdjęciami Kaczyńskiego stojącego obok Żydów, które ma udowadniać że żyjemy w Polin.
Ale nie popadajmy w małostkowość - zajmijmy się prawdziwie obłędną historią pana Przemysława;
WOŁYŃ W KALENDARZU
Pan Przemysław, niczym oryginalny Budda, na swojej drodze życia trafił na zbiór widoków, które otworzyły jego kakaowe oko - pierwszym z nich był obraz Zbrodni Katyńskiej przydzielony Rosji na jakiejś geograficznej układance z ilustracjami którą kupował swoim dzieciom. Drugim natomiast był niezwykle gorliwy kalendarz patriotyczny, który w miesiącu lipcu eksponował scenę z Rzezi Wołyńskiej. Z tego punktu pan Przemysław przechodzi do napierdalania tej części polskiej kultury, jaką jest kult martyrologiczny.
Czy Rzeź Wołyńska ma definiować cały kalendarzowy Lipiec - jest to raczej opcja hardkorowa i z możliwości przytoczenia tego jaskrawego przykładu autor musiał być niezwykle dumny. Nie zgodzę się jednak ze stwierdzeniem, że "teGo tYpU foTogRaFie niE poWinNy wYch0dziĆ pozA raMy spEcjaliStycZnyCh kSiąŻek hiStorYczNycH". Wyobraźcie sobie sytuację, w której dochodzi do drugiego Wołynia i to znów na Polakach. I wtedy rżnięty na pół chłop mówi "nie spodziewałem się takiego obrazka!" Tragedie narodowe i ludobójstwa są zjawiskami powszechnymi, to coś jak jebane tsunami czy erupcja wulkanu - ludzie się o nie nie proszą, to te zjawiska po nich przychodzą. Nie chowa się takiej wiedzy w książkach do której sięgnie jeden kapucyn z drugim raz na dwadzieścia lat.
Dla fajnobananów wychowanych w mentalnej dupie to jest wręcz nie do pomyślenia żeby człowiek oglądał prawdziwe zwłoki i przemoc (grę o tron i ogólnie filmy akcji pewnie zajebiście mu się oglądało) - tymczasem zdroworozsądkowa dawka zniszczenia i przemocy robią człowiekowi dobrze, ponieważ nabiera zrozumienia do jak fatalnej sytuacji może doprowadzić życie (bo niekoniecznie sam człowiek). Nie chodzi o to żeby chodzić w koszulce z wołyńskimi trupami czy uprawiać nekrofilię, lecz widoki przemocy to jest część dorastania każdego mężczyzny, po prostu. No ale wytłumacz to ludziom którzy normalnie się schylają i podnoszą z ziemi psie gówno bo panuje nimi kompulsywna potrzeba przeświadczenia że żyją w świecie sterylnym i estetycznym jak w popkulturze xD
ZNUDZIŁEM SIE ://
Dalej autor ubolewa że istnieją obchody polskich tragedii, a obchody polskich zwycięstw nie wyróżniają się na ich tle. Porównuje dzisiejsze obchody z komunistyczną propagandą sukcesu, która jest mu o wiele bardziej w smak. Widzicie - upychanie zagadnień politycznych do mapki czy na kalendarz jest chujowe ale walenie przekazem politycznym w każdym detalu PRLowskich parad jest w dechę, ponieważ tam była PROPAGANDA SUKCESU JEST UDAŁO NAM SIĘ JESTEŚMY WIELCY i to jest źródłem dopaminy pana Przemysława, a obecnie to nie ma tak, obecnie niestety obchody są źródłem godności i pamięci o bohaterach - trudno jest się masturbować do takich rzeczy a pan Przemysław ewidentnie musi się masturbować.
Przy okazji pragnę zwrócić uwagę na dość prosty mechanizm, zwany mechanizmem pierdolenia od rzeczy - jest taka klasa postaci, która zawsze jest niezadowolona przez swoje pseudointeligenckie podejście - przeczytał o chujabongo i teraz ma świadomość istnienia jakichś alternatyw które będzie wszędzie wciskał chuj wie po co, nawet do układów które działają dobrze. Całe dziecko z kąpielą chętnie wypierdoli żeby tylko naprawić ten drobny detal który mu nie pasuje. Podejrzewam, że właśnie tą klasą gra pan Przemysław i posiadam nieodparte przeczucie, że gdybyśmy żyli w kraju propagandy sukcesu i by się nią już ów człowiek przejadł, to by zaczął odwoływać się do szlachty co głowy w dupach miała i zapomniała o obowiązkach, a śmiesznym cytatem na początku byłoby coś że pycha kroczy przed mniam.
Sama ta perspektywa każe mi już wymiernie traktować ględzenie autora o tym, że naród to bardziej powinien się pysznić i celebrować swoje wielkie W. Cała ta teza podszyta jest niezdrową supozycją, że to temat czarno-biały. Autor ewidentnie nie rozumie na czym martyrologia polega, jakie płyną z niej korzyści i objawia tym swoje niezrozumienie do jednego z głównych komponentów stanowiących o wyjątkowości polskiej kultury. Nieironicznie zakłada, że ludzie faktycznie czują się straumatyzowani cierpieniem swoich przodków. Ja rozumiem że jemu to się może robić niedobrze gdy czyta o polskiej niedoli, no ale jeżeli tak jest, to jest to ten moment w którym powinen dojść do stwierdzenia że może po prostu jest miękką fają, a nie wychodzić ze swoimi utrapieniami do gazet.
Kolejny akapit jest po prostu miodny. Autor przytacza ruski film "1612" i nie kryje zadowolenia z faktu, że wreszcie zobaczył jakiś film, który uderza w ten polski ton martyrologiczny i przedstawia Polaków jako rezunów. Przypomina mi to pierdolenie mojego potłuczonego brata, który mając jakieś 17 lat i grając w strzelanki doszedł do wniosku że on to by chciał sobie pograć w taką grę, która przedstawia kampanię z perspektywy niemieckiego żołnierza - myśl prosta i wynikająca z tego, że znudził się celebracją zwycięstw aliantów nad osią zła i owładnięty perspektywą ALTERNATYWY postanowił ją forsować. Oczywiście opisałem już to zjawisko wyżej dzieląc się swoimi podejrzeniami - musicie Państwo zrozumieć, że obeznany jestem z tym mechanizmem i wiem na pewno, że pochodzi on z czyjegoś wykolejonego ego, a nie z faktycznej pełnoprawnej dedukcji logicznej. I do tego sprowadza się w dużej mierze cały ten nowoładowy artykuł.
SŁABE PRZYKŁADY
Dalej jest masturbacja do starożytnego Rzymu oraz tego dużego kraju po drugiej stronie dużej wody - oba przytoczone jako kraje stosujące propagandę sukcesu. Objawia się tu patologiczna tendencja stojąca za wszelkimi odrealnionymi ideologiami, która polega na tym, że przynosi się tu jakieś wypierdy nie wiadomo skąd i oczekuje się, że tu właśnie będzie ich miejsce. My naprawdę nie potrzebujemy najazdu obcych wojsk i depolonizacji aby upaść, wystarczy tłum idiotów którzy zobaczyli jakiś szajs w internecie i chcą go tu wprowadzić na siłę, najlepiej jeszcze kurwa na szczeblu ustawowym.
Tak to bardzo fajnie damian że słyszałes o ameryce ale zdajesz sie nie rozumiec ze oni nie dominuja przez swoja propagande sukcesu tylko przez szereg skomplikowanych czynnikow geopolitycznych ktore dzialaly na ich korzysc daman czy ty rozumiesz w ogole ile krajow stosuje propagande sukcesu i ile z nich cos faktycznie znaczy. Pomijając fakt że Amerykanie akurat mają pierdolca na punkcie swojej martyrologii od masakry w Columbine po 11 Września, a swoim żołnierzom poległym w Wietnamie to jebnęli wielki murek z ich nazwiskami. Izraela i jego dziwactw nawet nie będę tu przytaczał.
Dalej jest trochę ubijania piany, po czym zakończenie i amen.
PODSUMOWUJĄC 
Autor nawet jakoś szczególnie nie uzasadnił co jest wg niego złego w polskiej martyrologii. Rozumiem że źle mu się to kojarzy po prostu i jakimś prostym trickiem [ZOBACZ JAKIM] połączył swój personalny absmak z zapotrzebowaniami całego narodu. Jak już wspomniałem, autor nie rozumie o co chodzi z tą martyrologią - najprawdopodobniej wydaje mu się że żyje gdzieś na końcu historii jak mu powiedział jakiś śmieszny szajbus z książki "150 śmiesznych szajbusów" i nie dostrzega stale toczącej się wojny o historię, toczoną również za pomocą popkultury. Nie dostrzega "Polskich obozów koncentracyjnych", wybielania niemieckich zbrodni i przypisywania im Polakom ogólnie, oddawania czci banderowcom, rosyjskich kłamstw historycznych wymierzanych także w Polskę - nie, autor siedzi w pipiprawicowej bańce i zajmuje się mieszaniem powywracanych znaczeniowo truizmów z personalnymi opiniami podpartymi pobudkami niższej kategorii.
Autor nie zdaje sobie pytania dlaczego ktoś w ogóle postanowił uwiecznić ten Katyń na mapce. Dlaczego ktoś czuł potrzebę zachowania Wołynia w pamięci, wstawiając go na kalendarz. On nawet zdaje się nie rozumieć że żyje w Polsce, czyli kraju ludzi którzy w tych wielkich tragediach potracili swoich dziadków, babcie, krewnych. Dla niego to jest atrakcja z telewizora, a dla wielu ludzi to jest część tożsamości narodowej i rodzinnej. Te wielkie wydarzenia dostarczające nam zadumy i otrzeźwienia, przypominające o śmierci oraz ostrzegające co nam grozi w krainie nadwiślańskiej ściśniętej nieprzyjaznymi potęgami mają odejść w niepamięć, zostać wyciszone bo jaśnie ą ę ma dostęp do internetu i zobaczył jak wyglądają Stany Zjednoczone od zewnątrz no kurwa trzymajcie mnie
Polska jest wciąż ośrodkiem myśli konserwatywnej w Europie i martyrologia jest jednym z ważnych tego komponentów. Zapytajcie o memento mori typowego lewara to dostrzeżecie prostą tendencję. Zachód, tak przegniły od pokoleń ze swoim odrzuceniem katolicyzmu, brutalną kolonizacją, indywidualizmem i liberalizacją obyczajową o swoich przodkach i barkach na których zbudowano jego niepodległość już dawno zapomniał. Dzisiaj płaci za to cenę, która w podręcznikach historycznych zostanie uznana za fakt dopiero po tym jak posypie się NATO, oparte głównie o hegemonię zachodzącego imperium amerykańskiego.
Pamięć o ludziach pomordowanych i zmielonych przez kataklizmy antropologiczne jest ważna i nie powinna się przedawniać. Jako ludzie nie mamy tyle uwagi i miejsca w pamięci aby pamiętać o wszystkich - to naturalne, ale pamięć to jedna z najważniejszych cech organizmu ŻYWEGO i póki chcemy zostać przy życiu, musimy o swoją pamięć dbać. Nasza historia jest w istocie bogata w dotkliwe rany i klęski - nie biorą się one znikąd. Należy o nich pamiętać. Im więcej ludzi będzie o nich pamiętać, tym więcej ludzi będzie rozumiało co nam grozi. A im więcej ludzi będzie rozumiało co nam grozi, tym więcej ludzi będzie skorych do skupienia się na prawdziwych problemach geopolitycznych Polski. Tym więcej będziemy mieli ambasadorów własnego narodu wśród zwykłych, prostych obywateli którzy zajmują się kulturą, sportem, przedostają się do świadomości światowej.
Powiem więcej - przekładaniec dawnej chwały i wielkości wraz ze szpalerem cierpień to mieszanka idealna - czujesz prawo do tego ażeby powstać i znowu być wielkim, a jednocześnie czujesz że powinieneś, bo w małości wyrządzono ci masę krzywd. Nic tak nie motywuje człowieka jak poczucie że pali mu się dupsko, jak głód zdobycia tego, co mu się pełnoprawnie należy, jak chęć zaczerpnięcia sprawiedliwości.
Ale nie, lepiej szukać na siłę jakiegoś gównosukcesu i pompować go do groteskowych rozmiarów, w który nikt nie uwierzy, jak w tę tępą komunistyczną propagandę. Tak, tego nam właśnie brakowało. Weźcie tam lepiej w nowym ładzie wyjdźcie na skwerek poszukać czy nie ma jakiegoś psiego gówna do podniesienia.
Mig
Komentarze
Prześlij komentarz