Memento mori

Dużo myślę o śmierci. Mało optymistycznie to brzmi, ale tak naprawdę to sam optymizm. Świat nas przystosował do myślenia o śmierci w kategoriach wyłącznie tragicznych. Trochę mi się wydaje, że to przez narastający egoizm. A trochę też jest to skutek przyjmowania materialistycznych doktryn. Jeżeli coś nie ma odbicia w wieczności, to zawsze będzie predestynowane wyłącznie do śmierci, zaniku. Natomiast ja widzę w rzeczywistości nieskończone dowody na wieczność, stąd myśl o śmierci robi się nader interesująca, właściwa, a nawet uspokajająca. Bo śmierć jest czymś jednocześnie znanym i nieznanym. Taki lekki paradoks sprawia, że staja się ona centrum rozważań. Że naturalnie musi ludzi dzielić. Bo każdy będzie dążył do całkowitego spełnienia sensu. Mam nawet wrażenie, że takie tendencje są bezpośrednim skutkiem grzechu pierworodnego. Bowiem ten grzech pierwszych ludzi jest ściśle powiązany z ciekawością. I ta ciekawość, nieodłączna skaza, każe nam wyjaśniać niezbadane. I przedstawiam tutaj ciekawość dosyć pejoratywnie, bo zdecydowanie prowadzić ona może do rzeczy niegodziwych. Ciekawość sprawia, że ze śmiercią eksperymentujemy. Sprawdzamy granice ludzkiej wytrzymałości. Żyjemy beztrosko. Zaprzeczamy elementarnym prawdom i z żądzą intryg wprowadzamy chaos. Bo trwa w nas skłonność do błądzenia. Sprzeciwiamy się Objawieniu, które w swojej prostocie opisało już wszystko. Które powiedziało: nie martwcie się tym określonym nieznanym – pozostanie to nieznane tutaj, na Ziemi. Ale owe Objawienie złożyło przecież również obietnicę. W słowach Chrystusa odnajduję ogromne pocieszenie, gdy pewna frustracja wkrada mi się do serca, gdy chciałbym wiedzieć, jednocześnie wiedząc, że wiedzieć nie mogę. "Królestwo moje nie jest z tego świata". Istnieje więc świat inny. I jest to świat bez śmierci. Śmierć jest tam znana całkowicie, bowiem zwyciężony wróg odkrywa przed zwycięzcą wszystkie karty. Śmierć nieistniejąca nie może mieć przed nikim tajemnic.

Ale muszę wam też powiedzieć, że w naszym upadku widzę coś pięknego. Nie jest to piękno związane z samym upadkiem, ale raczej z Bożym dobrem. Bo spotyka nas sprawiedliwa kara, a jednak Bóg w swoim miłosierdziu potrafi wydobyć z tej kary dobro. Bo taka ciekawość przecież przyczynia się również do rzeczy wielkich i godnych podziwu. Tylko Bóg, czuwający nieustannie nad człowiekiem, jest w stanie pełnić opiekę tak wspaniałomyślną, że sprawiedliwość jego jest jednocześnie doskonała, ale również swoimi skutkami nie zakłóca jego odwiecznych planów wobec ludzi, nie kłóci się z dobrem – ze Słowem, które stworzyło świat.

Największym przejawem pychy jest myślenie, że człowiek może ze śmiercią wygrać. Dobrze, że pielęgnujemy życie. Dobrze, że rozwijamy medycynę. Dobrze, że pragniemy zdrowia. Natomiast wiedzcie, że te wszystkie starania jakoś tracą całościowy sens, gdy nie ma spojrzenia poza doczesność. Dobry Pasterz musi istnieć, bo jak inaczej wyjaśnić radość ludzi odłączonych od Boga? Jak wyjaśnić fakt, że mogą cieszyć życiem, kiedy ich ogląd rzeczywistości jasno wskazuje na pusty koniec? Troska Dobrego Pasterza, wpisana w każde ludzkie serca, pozwala duszom trwać.

„Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz.”

To też są owce, choć inne. Jeden gatunek, który głęboko potrzebuje Spotkania, a który przed odnalezieniem swojej natury się wzdraga.

 

Święty Paweł wybitnie rozumiał wszelkie rozterki. Wiedział, który kontekst Chrystusa jest ludziom najbardziej potrzebny. Który Chrystus jest drogą do zbawienia.

„Tak też i ja przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego.”

W Chrystusie Ukrzyżowanym jest absolutne lekarstwo. Ten Chrystus zgładził grzech. Krwawa ofiara na odkupienie grzechów. Prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek. Tylko w takiej unii hipostatycznej możliwe było wypełnienie zbawczej misji. Żaden tylko człowiek nie mógłby tego dokonać. Bo człowiek dziedziczy po Adamie. I tylko człowiek, człowiek jako gatunek obarczony grzechem, nie jest w stanie spłacić własnych długów. Potrzebna była nadnaturalna interwencja. Interwencja najczystszej miłości. Pamiętajmy więc o śmierci. A szczególnie o tej jednej.

Rublow


Komentarze