Kultura na prawicy
Nie lubię pisać o polityce, bo polityka jest kwestią wtórną.
Uważam, podobnie jak Donoso Cortes, że każde zagadnienie polityczne jest zagadnieniem
teologicznym. Że sztuka osiągania dobra wspólnego zawsze odwołuje się w jakiś
sposób do Boga. Stąd zwyczajnie częściej piszę o Bogu. Myślę, że zrozumienie
przez człowieka piękna i prawdy zawartej w katolicyzmie otwiera wrota do
właściwego pojmowania polityki. Oczywiście na warstwie technicznej dochodzi
konieczność posiadania odpowiednich kompetencji, ale można odpowiednio
interpretować całość z pozycji pokornego obywatela.
Czuję się niejako zobowiązany do poruszenia tematu finansowania kultury, bo smuci
mnie naiwność osób określających się jako „prawicowe”. Jesteśmy nieustannie na
froncie wojny ideologicznej. Niejednokrotnie o problemach trawiących nasz naród
pisali koledzy Mig i Anon. Ogólna konkluzja jest taka, że nie ma większego
wroga od obojętności. Gdy szwadrony kolejnych zagranicznych organizacji
zalewają naszą przestrzeń informacyjną i kulturalną, libkowa prawica zaczyna
sugerować, że to fakt finansowania kultury „prawicowej” przez państwo jest
winny obecnej sytuacji. Ten argument jest o tyle żałosny, że nie odwołuje się
do sedna problemu, a jedynie przemyca ideologiczne stanowisko mówcy. Bo nie
jest rozwiązaniem twierdzenie, że magiczny wolny rynek wygra nam wojnę kulturową.
Społeczeństwo jest niestety w fatalnej kondycji, bo nie rozumie kultury.
Kultura została zdegenerowana do bodźców dostarczających rozrywkę. W takiej hedonistycznej
wizji wszystko, co wymaga większego zaangażowania umysłowego, przestaje być
kulturą, a staje się zakurzonym, muzealnym eksponatem, który nawet wbrew swojej
naturze, przestaje być eksponowany. Nie można więc sprawy kultury zostawić
ogółowi społeczeństwa, bo skończy się to degrengoladą.
Problemem nie jest fakt mecenatu państwa nad kulturą, ale sposób, w jaki ten
mecenat jest realizowany. Należy uzdrawiać państwowe ośrodki kultury, a nie je
likwidować. Tylko państwo może realizować interes narodu. Musi istnieć władza
zwierzchnia, która będzie stać na straży wartości. Musi istnieć władza, która
wartości będzie kultywować. Tak jak istnieje ojciec dbający o syna. Tak jak
istnieje Bóg dbający o człowieka. Nie można ulec fałszywemu przekonaniu, że
jeżeli istnieje na coś popyt, to rzecz ta jest dobra. Jesteśmy istotami, które
najwięcej zyskują na drodze wyrzeczeń. Jakże więc bezmyślne zaspokajanie
wszelkich żądz miałoby prowadzić do dobrego? Kultura musi być więc selektywna.
Nie wszystko może być kulturą. Prawicowiec nie może się zatem uciekać do
liberalnych rozwiązań, które są zaprzeczeniem ładu. Jeżeli sami nie zadbamy o
naszą kulturą, to zrobią to nasi sąsiedzi. A wiedzcie, drodzy prawicowcy, że
nie mam ochoty obcować z kulturą zrodzoną w odmętach ateizmu. Brzydzi mnie
wizja Polski hołdującej kłamstwom. Brzydzi mnie wszystko, co kłóci się z
najświętszym Objawieniem. Nie ufam indywidualizmowi, który miałby ratować w liberalnych
warunkach wszystko, co kocham. Prawda jest w jedności, a jedność wymaga działań
wspólnotowych. Kultura, kształtująca postawy i myślenie, musi więc być
propagandowa. Musi być wbrew światu. Prawda zawsze czyniła człowieka uboższym
materialnie, bo człowiek podążający za prawdą wiedział, że rzeczywista nagroda
czeka go po śmierci. Nie ulegajmy więc przekonaniu, że służba kulturowa musi
przynosić natychmiastowe zyski pieniężne, a zatem nie może być finansowana
przez państwo. Wszakże wartości, którym służymy, wykraczają poza przygnębiający
materializm. Nasza kultura powinna formować ludzi silnych, zaradnych i gotowych
na poświęcenia. Powinna rozpalać w człowieku zażyłość – tak względem pobratymca
jak i Boga.
Niestety demokracja przeszkadza w pełnym realizowaniu
kulturowej misji. Rządy przeznaczają środki na „kulturę” mającą populistycznymi
zagrywkami podtrzymać ich władze. Ten ustrój jest skażony błędem i Wielka
Polska nigdy nie będzie się na nim opierać. To już temat na osobny artykuł.
Pamiętajcie jednak, że liberalizm będzie nam szkodził. Że patrzenie na kulturę
w kategoriach komercyjnych nie jest postawą prawicową. Że celem kultury z
perspektywy prawicowej nie jest napędzanie gospodarki, tylko zbliżanie
społeczeństwa do zbawienia.
Uprzedzając pytania. Tak, nie ma prawicy bez Boga.
Rublow
Komentarze
Prześlij komentarz