Audiowojaż #8

ZBIERANIE BATÓW CIĄG DALSZY
Ok, jest 11 Czerwca, godzina pierwsza rano. Wstałem o 23. Przestawiam się kompletnie na tryb nocny, siedzę przez całą noc i chodzę spać po południu. Opcja dobra, ale tracę przez to poczucie konkretnego dnia.

Przejdźmy do Chrobrego. Zaczynam projekt od nowa. Wiem już mniej więcej, czego chcę. Chcę potężny saw - to mi będzie bardzo potrzebne. Tak się akurat składa, że kiedyś zrobiłem nawet taki saw - było to może 3 lata temu, kiedy zaczynałem coś działaś nieśmiało w muzyce i bardzo chciałem zrobić taki szybki kawałek w stylu dark synth. Jak widza Państwo, co się odwlecze to nie uciecze - pewne próby wracają do nas po latach. Gdybym wtedy odniósł sukces, to może dziś nie miałbym takich problemów, no ale wtedy to olałem. Saw niemniej jednak gdzieś mam i właśnie wybieram się na jego poszukiwania.

10 minut później
Legenda głosiła, że na starym laptopie, gdzieś w folderze LMMS znajduje się soundbank, w którym zapisałem ten saw. I faktycznie, tak było - odnalazłem ten soundbank, nie walę w kule, tak było. W soundbanku tym znajdowało się aż 11 dźwięków. Nazwijmy je BIG ELEVEN. Muszę sobie przyznać że były ciekawe, a 4 z nich brzmiały obiecująco dla obecnego projektu. Szybko załadowałem cały folder na pena i uciekłem stamtąd bo trochę się cykałem szkieletorów ale przywożę wam ten soundbank na dowód, że tam byłem i widziałem to wszystko.

Mamy więc saw. I jest naprawdę tłusty oraz dojebany. A dziś, z trochę większą wiedzą na temat zabawy syntezatorem mogę go nawet troszeczkę skorygować.

05:47
Ok, myślałem przez ostatnie cztery godziny że coś mam, ale okazało się że nie mam. Nie potrafię się pogodzić z tym, że ten track nie brzmi tak, jak chcę. To śmieszne, bo przecież cała płyta powinna być ważna i dopracowana pod tym kątem, ale boli mnie ten Chrobry. Nie chodzi już nawet o Chrobrego, tylko o to, że jest pewne brzmienie które chcę na tej płycie zamieścić i padło na Chrobrego. Jeszcze do tego wrócimy, z pewnością. Obecnie pomińmy ten track, nabierzmy więcej doświadczenia, przejrzyjmy dostępne opcje, pobawmy się instrumentami. Ja wam jeszcze pokażę.

Przejdźmy zatem do kolejnego tematu, jakim jest Rozbicie Dzielnicowe.

10:17
Mam melodię, gra sobie, ale jakby czegoś jej brakowało. Zezłomował mnie ten Chrobry, przyznam szczerze, i ciągle siedzi mi z tyłu głowy. Wykonuję małe posunięcia, dużo razy odsłuchuję całość żeby mieć pewność że całość jest integralna. Całość jest przygaszona, tAk jaK mOjA duSzA. Zaczyna się koszenie trawników, przykra to sprawa dla mojego procesu produkcyjnego - tu muszę wam zdradzić że ani razu nie słuchałem swoich tracków na słuchawkach.

11:44
Jedenasta godzina pracy (przeplatana shitpostingiem). Słucham tego Rozbicia Dzielnicowego i coraz mniej mi się podoba. Najpierw stwierdziłem że nie wiem jak je skończyć, ale właściwie to ono już jest gotowe. Ma fajne brzmienie, mógłbym to spokojnie wypuścić jako track, ale myślę że się nie nadaje do płyty, albo przynajmniej na temat rozbicia dzielnicowego. Chyba po prostu czas na przerwę dzisiaj. Powiedzmy że przechodzę kryzys twórczy. Znaczy się czas się skupić i spróbować jeszcze raz jutro. Nie ustajemy. Dalej pracować po 10-12 godzin dziennie, reaktor wytrzyma. Chcę zobaczyć co się stanie.

---

PRZESTAŁEM ZBIERAĆ BATY  CZĘŚĆ GŁÓWNA
12 Czerwca, godzina 7:12

Wstałem pięć minut po pierwszej. Jest sobota, ale ze względu na moje przestawienie w tryb nocny straciłem jeden dzień i w rezultacie połowa poniedziałku była dla mnie niedzielą, więc dziś również jest dzień pracy.

Po szeregu czynności podstawowych zasiadłem do pracy o 2:48. Dalej czułem się jak gówno, ale dałem sobie wczoraj i dzisiaj czas na przemyślenia. Myślę, że zakorkowałem się ponieważ nie miałem żadnej spójnej wizji co do całego tego projektu - nie miałem stałego kontaktu z jedną myślą przewodnią. Potrafiłem jednego dnia rzucić jedną myśl, a następnego kompletnie ją zignorować. Brało się to z tego, że cały ten proces produkcyjny był dla mnie już nawet nie tyle całkowicie nowy, co eksperymentalny i bardziej zajmowałem się tym co wyskakiwało przede mną, niż zamysłem. Nie trzymałem gardy, moi kochani i dostałem audiowpierdol.

Najpierw wszak przez 2-3 dni sortowałem gównoinstrumenty, zagubiony kompletnie w ich nadmiarze, pamiętając jedynie że ma na końcu wyjść płyta. Następnie siadłem do muzyki, ale byłem tak przejęty klimatem który chciałem przekazać, że zacząłem uciekać się do instrumentów niezwiązanych w ogóle z gatunkiem synth. W istocie część utworów ma tego synthu w sobie bardzo mało. Gdy doszedłem do Chrobrego, pragnąłem już coś odtworzyć a nie stworzyć i tak zaczęła się degrengolada.

Dziś jednak wróciłem do myśli pierwotnej i sposobu tworzenia który sprawdzał się w przeszłości. Nie ma co siłować się z kreowaniem dźwięków - to wymaga pewnej biegłości, żeby odtworzyć brzmienie które składa się z kilku dźwięków na raz. Zresztą, nauczony życia nie wierzę że każdy twórca który gra mi gdzieś tam z tyłu głowy miał pełną kontrolę nad swoim dziełem - prawie zawsze musi istnieć ten czynnik bezwładności i niewiadomej. Po prostu dajesz się ponieść muzyce i tak wychodzą te piękne fragmenty, które potem kogoś inspirują.

Natchniony tą myślą postanowiłem spróbować wrócić do macierzy. Co prawda na chwilę usiadłem jeszcze do "Rozbicia" żeby ocenić je na spokojnie, ale myślę że to jednak nie pasuje. Odłożyłem je więc tak jak Chrobrego, ażeby czekało aż będę miał w swojej duszy "to coś". W ogóle nie będę leciał chronologicznie.

NIEZWYKŁY SPOSÓB WOW
Usiadłem jeszcze przed świtem do pracy w takim toku, jaki mi zawsze leżał; najpierw prosty podkład - ustalić czy to będzie arp czy jakaś sekwencja czy co innego, najlepiej od razu tempo. Nawet nie ma co siadać do oprogramowania nie mając tego zamysłu. Mając już to zrobione i grające w pętli, dopiero teraz mogę sobie pozwolić na wyszukiwanie dźwięków które pasują. Wtedy dzieje się magia ram (Oskar) pam pam i jak już mam coś co brzmi dobrze, to mogę się zastanowić w jakim kierunku to prowadzić, zależnie od obranego tematu.

 No i drodzy Państwo, wyszło mi coś dobrego wreszcie. Prosty arp podebrany z BIG ELEVEN, banalna perkusja i nagle wjeżdża prosty, najprostszy wręcz padzik i robi SYNTH. A po nim wchodzi fajny lead ze świetną melodią, no normalnie odzyskałem chęć do życia i tworzenia. Być może to subiektywne odczucie, ale teraz mi znowu ciężko tworzyć bo każdy kolejny akord zdaje się być domknięty i kompletny tak, że nie ma sensu nic więcej dodawać. Ale trzeba to rozbudować, będą jakieś 3-4 minuty i skończymy Unię Polsko-Litewską.

I to jest dobre zakończenie tego odcinka.

Z huśtawki nastrojów korespondował Mig

Komentarze