Audiowojaż #5

W sobotę zacząłem pracę nad drugim utworem. W niedzielę go biernie słuchałem, ażeby ocenić czy to w ogóle jest to. W poniedziałek, czyli powrót do normy 10h pracy dziennie, stwierdziłem że to raczej nie jest to. Przypomniałem sobie soundtrack z wiedźmina 1, przypomniałem sobie te wszystkie folkowe neosłowiańskie zespoły i myślę, że nie trafiłem w to, co chciałem. To co mam obecnie brzmi dobrze, ale nie w tym kontekście, w którym obecnie tkwię. Prawdopodobnie to co stworzyłem nie znajdzie się w ogóle na płycie.

Sytuacja wygląda więc tak;
Wstałem w poniedziałek o godzinie 16:40. Zakupy, żarcie, poczta, grafik na tydzień, debilna dyskusja w internecie i o 22:20 usiadłem do muzyki. Jest dziewięć minut po północy, a ja pracuję nad kolejnym trackiem w klimatach wczesnej słowiańszczyzny. Naprawdę nie chciałem tego robić, ale sięgnąłem po vst faktycznych instrumentów muzycznych. Oryginalnie miała być harfa, ale będzie flet. I będzie jakiś strunowiec. I musi być mały bęben czy coś w tym stylu. Miał być synth, ale przysięgam, że go tam gdzieś wcisnę. Boję się żeby nie wpaść w pułapkę przymusu korzystania z epokowych instrumentów, bo z czasem mogę na tym polegnąć i nie będzie tyle synthu ile być miało.

Zobaczymy. Jak na razie udało mi się niechcący odnaleźć motyw z Ogniem i Mieczem na flecie, czyli jestem na dobrej drodze. Bardzo satysfakcjonuje mnie to, że potrafię już niektóre melodie odegrać po prostu ze słuchu - we wspomnianym motywie strzeliłem się tylko w ostatniej nucie. Coś się dzieje, ale jeszcze nie czuję tego skórą, po prostu widzę efekty.

Plan obecnego utworu jest prosty; Wjeżdża bębenek ze strunowcem, potem flet i jest jakaś melodia ze wsparciem jakichś padów albo arpów - trochę leniwa, trochę szczęśliwa ale nie za bardzo, a potem jest zły segment, bo w każdej starosłowiańskiej baśni jest jakiś pojebany motyw typu trup albo smok albo faceta zjadły myszy i na końcu znowu dobrze i elo. Tak, dosłownie w takich kategoriach myślę komponując muzykę.

01:34:
Przez cały ten czas gmerałem niepewnie w dźwiękach, zastanawiałem się jaką linię muzyczną nadać fletowi, bawiłem się w arpowanie strunowca, nie wiedziałem jak ugryźć ten projekt. Aż nagle, wreszcie, gwiazdy złożyły się w prostej linii - na perkusji bębenek i strunowiec brzdąka sobie rytmicznie i wtedy ja cały na biało otwieram flet i wykonuję sekwencję która po prostu działa. Jeszcze dojebiemy do tego trochę synthu, pomyślimy nad linią muzyczną - jestem zadowolony. Tu jednak pragnę zauważyć, że moja początkowa ekscytacja wcale nie musi równać się temu, że będę zadowolony z końcowego efektu, albo nawet tej samej melodii za kilka godzin. Po prostu czuję, że złapałem mocny trop. Czy będzie z tego ostatecznie to co chciałem - nie wiem.

05:10
Od blisko 3 godzin tkwię w jednym puncie. Usiłowałem dodać cokolwiek, dodać jakąś warstwę z syntezatora - przeleciałem sporo instrumentów, sprawdziłem co absolutnie nie pasuje, a co mogłoby zadziałać. Ostatecznie coś dodałem, ale to wprowadza mnie znowuż w inne tempo. Muszę zmienić melodię, zastanowić się jak będzie wyglądać ta mroczniejsza część i jak z niej wyjść. Bardzo nie podoba mi się to że już jest ósmy a ja siedzę dopiero nad drugim trackiem. Możliwe, że trochę się zakotłowałem w tej słowiańszczyźnie, nigdy nie będąc na nią tak naprawdę gotowym.

06:20
Segment mroczny dodany - wystarczyło nie kombinować i dodać go zaraz po sekwencji fleta zamiast starać się go z nią mieszać. Wszystko zaczyna składać się w całość, teraz trzeba zrobić polerkę. Finalna struktura jest taka; wchodzi flet, za nim bębenek i struny. Wkrótce struny i flet cichną, wchodzi zły syntezator, umacnia się podczas jednej oktawy, następnie osamotnione struny, gdzieś w tle coś jakby śmiech bestii z syntezatora. Po chwili jednak wraca flet, dołączają do niego struny, syntezator topnieje w ich melodii, powraca flet, cichnie, bębenki. Cisza.

Jestem zadowolony, a jednocześnie niepewny co do tej formy muzycznej. Jakby wyciąć mroczny epizod, mogłaby to być ładna melodia dla słowiańskiej gierki - stoję na rozdrożu, doceniam potencjał tej melodii. Mógłbym przygotować i wersję bez syntezatora, cholera, nie wiem. Może coś tam kiedyś. Pewność siebie i wymijanie negocjacji z samym sobą na temat tego co można ostatecznie z danego dzieła zrobić to część wyzwań twórcy.

06:41
Jesteśmy w domu. Track gotowy. Cieszy mnie to również dlatego, że obie poprzednie melodie były raczej wolne. Teraz natomiast zabawimy się wysokimi bpsami

Z baśniowej krainy Słowian trochę strasznej korespondował Mig

Komentarze