Szaleństwo z konieczności
Pojmowanie
Musicie oszaleć, by zrozumieć ten świat! Cóż takiego najlepszego stworzyła nasza pycha, że wszystko domaga się dowodów. Cała racjonalna rzeczywistości rodzi konieczność równoważącego szaleństwa! Potrzeba fanatyków, którzy zgubią rozum, ażeby tym przesadnie rozumnym zwrócić uwagę na sferę duchową. Nie da się bowiem pojąć miłości bez irracjonalnego szaleństwa. A przecież na miłości budujemy społeczeństwo. To miłość scala rodziny i gwarantuje rozkwit. Nie można dopuścić do sytuacji, gdzie podły egoizm pożera kolejne dusze. Gdzie samolubne dążenia oddalają człowieka od idei jedności – tak z bliźnim jak i z Bogiem. Stąd rodzi się potrzeba pokornej ofiary naśladującej Chrystusa. Drąży nasze sumienie niewyjaśnione pragnienie zrzeczenia się części siebie. Nieustannie tańczy na naszym sercu iskra domagająca się wzniecenia altruistycznego ognia. Na to należy się otworzyć, a następnie umysłem ów pożar miłosierdzia kontrolować. Tak by nie trawił w bezmyślnym chaosie całości, a karczował dobitnie grzech i słabości! Niech choroba wielkiego zachwytu nad światem materialnym nie zamknie nam bram naszych twierdz wewnętrznych, które skrywają obfite źródła nieśmiertelności.
W kontraście
„Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego, co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata?”.
Święty Paweł w swojej wielkości prowokuje bardzo istotne rozważania. Poetycko zwraca uwagę na ludzkie przywiązanie do znanych ram i metod poznania.
„Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą.”
Bo prawdziwym poznaniem jest ciągła podróż, ciągłe głoszenie Chrystusa. W ten sposób nie zamykamy się w środowisku otwartym jedynie na określony typ zjawisk.
Apostoł Narodów jednocześnie podkreśla, że towarzyszy temu pokora. Stwierdza, że trwanie w Prawdzie będzie zawsze elementem enigmatycznym dla części ludzkości.
Czyż nie jest to aż nazbyt aktualnie obecnie? W rzeczywistości zdominowanej przez oświeceniowe prądy, gdzie Kościół równany jest z głupotą, a Biblia z bajkami do poduszki?
Święte słowa zdają się konsekwentnie znajdować coraz bardziej klarowane odzwierciedlenia. I może wobec tego nie należy w pełni odrzucać reakcji świata świeckiego. Może w ich błądzeniu jest nauka dla nas samych? Niech „głupota” głupotą pozostanie! Próba wyzbycia się tej głupoty będzie zrezygnowaniem z czystej wiary. Na rzecz czego? Wyjaśnienia Tajemnicy z definicji niepojmowalnej? Powstanie zaledwie karykatura – wygodna dla bezbożnych mas, ale tak daleka od Chrystusa. Pamiętać należy, że świat zgorszony nazywając nas głupcami, jest najlepszym potwierdzeniem naszej słuszności.
Niech więc postara się czasem przemówić zwyczajna naiwność i szaleństwo – płynące z głębi naszych wzruszonych serc. Niech emocjonalny pierwiastek nie gaśnie, kiedy rzekomo trzeźwy, rozumowy osąd wywołuje nas na arenę ideowych zmagań.
Potrzeba prawdziwego kontrastu, by harmonia mogła zaistnieć w stwardniałych jestestwach. Zatem nie bójmy się głosić Prawdy – jak bardzo niepasująca by ona była do zastanych okoliczności. Chrystus jest bowiem centralną okolicznością wszechświata, żywym Bogiem, który chodząc po Ziemi wytyczył miliardy ścieżek do jednego celu.
Spoglądając na jurodiwych
Są w dziejach i kulturze szaleńcy niepoprawni i przesadni, którzy uosabiają bezinteresowność bożej miłości. Często oni właśnie nakreślają najlepszy kontrast. Są krytycznym czynnikiem oceniającym kondycję społeczeństw. Można wręcz rzec, że im większa pogarda wobec jurodiwego, tym społeczeństwo bardziej tonie w odmętach racjonalnej arogancji. Nie musi to być oczywiście sam człowiek. Może to być wyabstrahowana idea jego czynów. Jednak antropologiczna wersja z natury bardziej trafia do serc ludzkich. Stąd w dziełach tak wielkich mistrzów jak Tarkowski i Dostojewski pojawią się postacie skrajnie szaleńcze wobec otaczającego ich świata.
Często przejawiające taką szczerość i dobroć, że wywołują mętlik u odbiorcy. Ich prostota i ufność to cechy dziecięce, dlatego szaleńcy boży wywołują dodatkowe zmieszanie, gdy dorosłymi rękoma czynią coś infantylnego. Paradoksy im towarzyszące nie składają się jednak na jakąś wysublimowaną groteskę. Nie są oni częścią urojonych zabiegów estetycznych czy narracji starających się ukazać jakiś absurd. Jurodiwi bowiem nie odrywają się od tego, co ludzkie. Są raczej zagubionym elementem człowieczeństwa. Są personifikacją rozpaczy i pokuty. To echo sumienia ludzkości upadającej, której coraz trudniej spoglądać na najczystsze gesty. Dlatego dobroć Aloszy Karamazowa czy Lwa Myszkina spotyka się ze zdumieniem większości. Rogożyn widzi w Myszkinie pomyleńca, a Dymitr nazywa swojego brata Aloszę aniołem. Jakby ich przecież tak zwyczajnie serdeczne zachowania były czymś skrajnie niespotykanym. Buduje to świat pełen goryczy, gdzie szaleństwem jest pokora i uprzejmość. Równie kontrastującym z realiami zdaje się zachowanie Sonii Mermieładowy, która nie traci wiary w mordercę Raskolnikowa. W uniżeniu i ze znamienną dla jurodiwych ciszą akceptuje swój los. Tym razem ukazany jest stosunek świata do cierpienia. Racjonalny Raskolnikow przejawia bunt, a pełna skruchy Sonia akceptuje cierpienie. Widzi bowiem dobro, wierzy w nie i nie zamierza z niego rezygnować. Nie zamierza odrzucać świata, w którym dobro może zaistnieć.
Nieodłącznym elementem walki kontrastów jest również nadzieja z zewnątrz, być może ingerencja opatrzności, a może po prostu boski pierwiastek w drugim człowieku. W „Stalkerze” Tarkowskiego tytułowy bohater jest wędrującym jurodiwym. Próbuje zaszczepić wiarę w ludziach, którzy Strefę odwiedzają w celach badawczych. On jeden rozumie, że Strefy nie należy wyjaśniać. Że należy uwierzyć w cuda, bo ich fenomen jest częścią rzeczywistości. Po powrocie ze Strefy Stalker jest zrozpaczony i ubolewa nad stanem ludzkości. Twierdzi, że nikt już nie wierzy. Jest jednak osoba, która poskramia ten żal. To jego żona, która nie rezygnuje z miłości wobec męża, nawet pomimo tego, że snuje się on całymi dniami, zamiast zapewniać rodzinie utrzymanie. Jej troska i czułość dają żywą otuchę zmaganiom Stalkera. Nie pozwalają mu się poddać i być może podświadomie przekonują go o prawdziwości wiary.
O naszej ortodoksji
Nie żyjemy, by się podobać ludziom. Żyjemy, by służyć Prawdzie. Jeżeli więc istnieją ludzie tkwiący w błędzie, nie możemy popadać w konformizm czy szukać kompromisów. Każdy człowiek potrzebuje całej Prawdy. Choćby jej przekaz miał być w oczach grzesznika szaleństwem. Próba dotarcia do drugiego człowieka ścieżkami naznaczonymi czymś niegodziwym, skończyć się może katastrofą. Ważnym jest zatem, byśmy nie porzucali esencji wiary. Pamiętajmy, że nawet gdyby opuścił nas ostatni człowiek na Ziemi, będziemy mieli po swojej stronie wsparcie Najwyższego. Nie należy się więc się bać, bo nie należymy do tego świata. Ten świat to zaledwie próba. Pomagajmy innym przebyć ją pomyślnie. Wskazanym jest, by okazać się godnym Królestwa Niebieskiego - nawet za cenę wizerunkowej kompromitacji. Bo czy rzeczywiście się wtedy kompromitujemy?
Rublow
Komentarze
Prześlij komentarz