Przygarnąłem 10 Murzynów z Syrii do domu – recenzja

 


Nie no, tak naprawdę to tego nie zrobiłem. Dlaczego, zapytacie? No, może i nie zapytacie, ale wyobraźmy sobie taką scenę

Ciemny, zatłoczony bar. W zadymionym kącie siedzą Libeusz, Kolibek, Julka, Pipiprawak i Redaktor Sraki.

Libeusz (sączący najdroższą whiskey, całkowicie rozwodnioną przez jego plwociny): Co Polaczki? Tfu! Na zmywak do Jukej to jeździliście! Tfu! Pieniądze od Junii braliście? Tfu! A teraz, kiedy trzeba było być przyzwoitym (reflektuje się, że nie powinien teraz zapluć, krztusi się około 12 s) i przyjąć imigrantów, to się znowu zachowujecie jak jakaś dzicz z Afryki! Tfu!

Pipiprawak* (w garniturze i z parasolką, udaje, że plwociny Libeusza i wydzieliny Julki to deszcz): Z konserwatywnego punktu widzenia, biorąc pod uwagę tak kluczowe komponenty naszej republikańskiej tradycji, jak polska gościnność i wielokulturowość, kwestia przyjęcia imigrantów nie powinna budzić zastrzeżeń żadnego cywilizowanego uczestnika blablabla. Co więcej, uregulowanie tej kwestii umożliwi nam cywilizacyjny skok i uwolnienie od wiszącej niczym miecz Demokryta mentalności postkolonialnej blablabla

Julka (niedyskretnie gmera przy swoich zaimkach): Was trzeba @#$%^&*)(*&^%$#@!, i hate polishmen, rasis faszys, zamknijcie się, discrimination to nie poglądy.

Kolibek (wielka, czerwona mucha, pije kufel piwa marki MemcenXD): Jeżeli chcą pracować i płacić podatki, to niech przyjeżdżają, tak jak Krul powiedział hehe.

Julka: sam nie chcesz płacić podatków faszysto

Kolibek: ale oni przyjadą po socjal xD, kraść moje pieniądze

Redaktor: a jakby zostawić socjal tylko Polakom?

Kolibek i Julka (razem): CO? Dawać hajs tej patoli?

Patrzą się na siebie z przerażeniem,  potem implodują. Niskobudżetowy wybuch energii. Wtedy ten kufel pęka. Przychodzi pan Chińczyk i sprząta. Libeusz z oparzeniami czwartego stopnia w panice szuka swojego pakietu w Luxmedzie.

Redaktor wyciąga kosę, dwa śrubokręty i strzykawkę z bromkiem cetrymoniowym. Zwraca się do Pipiprawaka.

Redaktor: No, jagiellonku, zostaliśmy sami... Słyszałeś kiedyś o micelizacji?

Kurtyna

Także weźmiemy się teraz za patroszenie pipiprawaka. O co chodzi z tą gościnnością? Każdy słyszał o tej polskiej gościnności i na pewno odruchowo kojarzymy ją z czymś pozytywnym. Ba, widzimy, że coś takiego już zanika i upodobniamy się do płaskiego formatu Europejczyka, który utrzymuje kontakt tylko z kolegami z korporacji i szefem działu HR, do którego na nich donosi, opcjonalnie z rodziną, sąsiadów nie zna. I na pewno nie jest to zjawisko korzystne dla społeczeństwa.

Cofnijmy się w czasie. Pozwólcie, że polecę znowu z Homerem. W Odysei nacisk na gościnność jest olbrzymi. Niegościnnością grzeszą zalotnicy Penelopy, wybici potem co do nogi. Dzięki prawu gościnności Odys znajduje pomoc u Feaków, a potem u Eumajosa, boskiego pastucha, a jego syn u Menelaosa. Nieprzyjęciu obcego przybysza towarzyszy obawa, że jest to zakamuflowane bóstwo. Ogólnie gościnność urasta tu do naczelnej zasady rządzącej społeczeństwem. Można to oczywiście kłaść na karb położenia autora (skoro Homer sam był wędrownym śpiewakiem, takie postawienie sprawy leżało w jego interesie), ale na pewno nie wymyślił sobie tego sam. Niech o sile tej zasady świadczy historia Lota, który woli oddać sodomskiej tłuszczy swoje córki niż dać skrzydzić swoich gości.

Po cóż była ta gościnność? Spójrzmy na starożytne społeczeństwo. Nie mamy opieki zdrowotnej. Między małymi polis często wybuchają wojny. Nie ma nawet organizacji niosących pomoc ubogim, jaką roztaczał w późniejszych wiekach Kościół. Społeczeństwa tworzą więc mechanizmy chroniące przed umieraniem pod płotem. Obok bardzo silnych więzi i zobowiązań rodzinnych i rodowych mamy więc gościnność. Nieważne, czy jesteś bogaty, czy biedny, i kim jest przybysz (wróżbitą, wędrownym grajkiem, filozofem, żebrakiem, bogiem) jesteś zobowiązany go przyjąć i podzielić się tym, co masz. Powstaje więc pewna forma sankcjonowanej społecznym naciskiem dystrybucji, połączonej z mecenatem kultury. No i, wraz z rozwojem społecznym, ten zwyczaj tracił na znaczeniu. No, pewnie, możemy sobie powiedzieć, kiedyś było lepiej, państwo złe, domki z gówna dobre, ale serio, takie rzeczy, jak zemsta rodowa, też byście chcieli?

Narzuca się taka myśl, że ta polska gościnność to po prostu skutek naszej peryferyjności cywilizacyjnej, pewnej bezwładności, która zdawała się ciążyć nad nami całą naszą historię. Nie wiem, czy to prawda. Podczas pisania tego tekstu doszedłem do wniosku, że dyskutować o takiej złożonej kwestii, jak cechy narodowe, czy kondycja społeczeństwa, to sobie mogą ludzie o dużych głowach, którzy przynajmniej mają szansę wynieść z tego jakieś wnioski na przyszłość; taki prosty człowiek, co mało widział i mało czytał (jak niżej podpisany) to się najwyżej depresji może nabawić. Także jak sobie chcecie poczytać coś dołującego o Polsce, to sobie kliknijcie link i znajdźcie list 117. 

W każdym razie niezależnie od tego, czy takie cechy, jak polska gościnność, czy tolerancja, o których gadają wszelkiej maści oczomydlcy i zaczadzacze (nieważne, konserwatywni czy liberalni) były rzeczywiście naszymi wielkimi zaletami, czy wręcz przeciwnie. Rzecz w tym, że to jest przysłowiowe doklejanie wąsów dupie i mówienie, że jest dziadkiem. Ponieważ to jest portal dla inteligencji, nie będę się rozwodził nad tym, że nie ma co porównywać tworzenia unii z Litwą do sytuacji, gdzie imigracja wyskakuje jak Filipińczyk z konopi indyjskich i nagle mamy milion kolejnych Nowopolaków rocznie. 

A co z tą gościnnością? Umówmy się, że jej fetyszyzowanie to trochę oldschool. I nie mówcie mi o konserwatyźmie czy tradycjonaliźmie, bo to jest zwyczajny archeologizm. Czyli szukanie sobie przestarzałych wzorców wyjętych z kontekstu i nieprzyjmowanie do wiadomości, że z jakichś powodów je odrzucono. 

Brzmi znajomo? Ta, brzmi jak gadka lewaków o średniowieczu. Zrobił to! W końcu się przyznał! Ujawniamy lewackiego kreta w Srace!!! No chyba nie x d. Jakikolwiek sensowny konserwatyzm/tradycjonalizm/prawicowizm polega na tym, że staramy się dostrzec w tradycjach jakiś ponadczasowy PORZĄDEK i do tego odnosimy zaszłe lub potencjalne zmiany. A nie dlatego, że kurde w średniowieczu to byłbym szlachcicem i bym machał batem na chłopa hehe. 

No a przykładanie gościnności, która BYŁA ważnym elementem służącym do przetrwania społeczeństwa, ale w JUŻ NIE JEST, a liberalnym projektem wymieszania populacji i sprawdzenia, co się stanie, to jest właśnie archeologizm. To jak ta śmieszna zabawa, że znajdujesz trzy kości na terenie 400 ha i odtwarzasz z tego szkielet Ruchopsa Maximusa. Można na to skosić kilku frajerów, ale to nie jest poważna teoria. A my tu jesteśmy poważnym portalem i dlatego ja tu szkaluję pipiprawaków elo.

Foka

*Tu się inspirowałem tym tekstem. Był link do popłakania, to jest i do pośmiania.

Komentarze