"Proszę mi napisać, że jestem ładna"


W ogniu dyskusji kuje się stal myśli. W tej myśli kryje się mądrość, a w mądrości odpowiedzi na pytania dręczące fizjologów od wielu lat. Jednym z tych pytań wciąż pozostaje to, czemu k*biety tak pragną atencji? Co pcha je do tego, by prowadzić internetowe wojenki w obronie swojego wizerunku w sieci?

Odpowiedź jest prosta, choć nieoczywista i trudna do przyjęcia w czasach, w których z kobiet robi się osoby niepełnosprawne umysłowo, niezdolne na przykład do brania udziału w polityce bez bycia popychanymi przy pomocy parytetów. Nie jest to jednak jedynie kwestia głupich dysput natury socjopolitycznej i kolejnych fal "oraczy lewakuff", którzy śmiesznymi wykresikami będą bić się ze śmiesznymi wykresikami niestabilnych psychicznie panien o mentalności nastolatki.

Poza tym, że żyjemy w społeczeństwie żyjemy także w czasach internetu i ma to swoje wady oraz swoje zalety. Do zalet należy na przykład to, że mogę zamówić sobie pysznego burgera do mieszkania, a jakiś uczeń/studenciak mi tego burgera dostarczy. Zaletą jest to, że grupka trolli na Twitterze zakłada se portal shitpostingowy za friko i pisze doń bzdury, angażując uwagę dzięsiątek ludzi, może kiedyś setek, czy nawet tysięcy.

No ale są też wady, a o nich rozmawiać chce bardzo wąska grupka ludzi. Bo to niewygodne podważać narzędzie, które daje tyle swobody jakimiś, wiecie, zagrożeniami, procesami społecznymi. To niedobra jest, o tym lepsza nie wspominać!

Internet też nigdy nie był zawsze taki sam. Kiedyś opierał się bardziej na stronkach i forach, na których siedzieli nerdzi, dzisiaj w sieci siedzą wszyscy. Twoja babcia, twoja siostra, twój piesek Reks i twój kotek Filon, twoi rodzice i znajomi i twoja była. Wszyscy mają Facebooki, Snapchaty, Instagramy, YouTube'y, czy jakieś konta na forach wędkarskich.

Na starych to zadziałało zabawnie i najczęściej niewinnie, jakimiś obrazkami na zasadzie "miłej kawusi życzę", ew. memesami z polityką, że "hehehe pis złodzieje", albo "tusk to jest niemiec hahaha". Natomiast szkody poczyniło to na umysłach młodych, szczególnie kobiet. Bo widzicie, ludziom w wieku do 20-kilku lat wydaje się, że coś znaczą(xD). Sądzą, że ich zdanie się liczy, że będą zmieniać świat, że zrobią to, że zrobią tamto, sramto. Oczywiście nie zrobią tego LATAMI ciężkiej pracy i wysiłku, tylko szast, prast i elo, bo dopamina musi do mózgu płynąć.

Ale rozmawiamy o kobietach, bo z nimi to się zrobiło w ogóle nienajlepiej. Młoda laska, szczególnie taka karmiona przez lata produktami obcego kodu kulturowego, której się zdaje, że nie jest Anią z Pizdziszewa, tylko Ann z Doverfield i tymi kategoriami patrzy na życie. Według mnie wiele kobiet ma naturalną potrzebę atencji, nie powiem, że wszystkie, ale te co pakują swoje ryjce, nogi, dupy, cycki na tajmlajny twitterowych przegrywów na pewno mają i bez atencji nie mogą żyć, jak bez tlenu.

Internet dał im możliwość, której przedtem nie miały. Oto mamy ten słynny dwudziesty pierwszy wiek i jego wielkim osiągnięciem jest to, żę twoja córka może stać się gwiazdą instagrama, do której zdjęć walił konia będzie kolega incel Rafał z Brzozowa. Wspaniale! Dzięki Bogu za te wszystkie osiągnięcia technologiczne, które dały nam takie rzeczy!

Mechanizm jest stosunkowo prosty. Naturalna buta i arogancja ludzi młodych, zamiast poddawana tępieniu jest wzmacniana internetem, co potęgują "przykłady do naśladowania" w postaci tych wszystkich influenserów, obsranych gównem jutuberów pokroju Gonciarza, ale też i armii pań, które na posiadaniu w miarę rozpatrywalnego ryja zbijają kesz. U pań objawia się to myśleniem, że publiczna przestrzeń sieciowa jest primo - miejscem grupowej terapii. Obcy ludzie z portalu Twiterz będą brać udział w leczeniu kompleksów związanych z wyglądem jakiejś Patrycji, czy innej Julii. No faktycznie, dwa razy!
Takie myślenie, że ja, czy inny RuchaczMatek1488 ma obowiązek bycia miłym na portalu Twitter dla jakiejś EWIDENTNIE szukającej atencji panny, bo wrzuciła tutaj swoje zdjęcie xD. I udawanie, że jeśli coś brzydkiego napiszę, to nagle moim obowiązkiem i życiowym celem stało się dojeżdżanie Ciebie, moje kochane słońce, bo postanowiłaś się pochwalić w sieci tym, że wyglądasz jak cała reszta juletariatu, czyli być może przyzwoicie, ale mamy Ci powiedzieć, że jesteś wspaniała i wyjątkowa. Bo tak, kurwa, a jak napiszesz, że nie, albo nie daj Bóg zażartujesz - do diabła z Tobą, potworze, zbrodniarzu wojenny! Pewnie dokonałeś Ludobójstwa na Bałkanach, przyznaj się!

Drugie złudzenie to choćby kwestia tego, że "mnie nie boli opinia jakichś facecikufff". Kochana, piszesz mi właśnie kolejny z rzędu ćwit, że jestem potworem, nie człowiekiem, bo napisałem juliakochakwiat115 na portalu gówno.eu, że nie jest zbyt ładna. Oj niedobra skala 1-10, niedobre żarty z wyglądu. Oczywiście nic nie ruszają naszą wojowniczkę żeńskiej rasy takie zachowania, ale jednocześnie ją to irytuje, bo jak wiemy opinia gamera_non jest warta swoich nerwów.

To jest rzecz jasna związane z tym samym tematem, dla którego dziecko wam będzie tłumaczyło, że to piesek zjadł czekoladę dla cioci mając twarz ujebaną brązowym słodyczem. Zwyczajna wymówka i próba racjonalizowania sobie wygodnej fikcji i porzucanie rzeczywistości. Tak też, jeśli napotkacie przewrażliwioną atencjuszkę w sieci to powie Wam, że jesteście grubi, sfrustrowani, smutni etc. Tak, to ja muszę się dowartościowywać opiniami obcych ludzi w sieci. Ale wiecie co? Może i lasie mają rację mówiąc, że jesteśmy przegrywami, smutnymi ludźmi, ale nie zmienia to faktu, że my też mamy rację, bo wy też jesteście w internecie po to, aby się dowartościować. Wszyscy jesteśmy.

Wiecie, sam fakt, że panny chcą uwagi nie jest aż tak straszny. Jak ktoś miewa kontakt z kobietami w prawdziwym życiu(ONIE ISTNIEJĄ PODOBNO :o), to wie, że laski uwagi prawdopodobnie chcą, do pewnego, zdrowego stopnia atencji. Więc istnieje pewien, naturalny mechanizm w relacji damsko-męskiej, zdrowy i potrzebny w rzeczywistości, a który w sieci zamienia się w strumień gówna. Zamiast czegoś zdrowego dostajemy tego kolorowowłosego potworka, którego wypowiedzi przypominają symulację jakiegoś prymitywnego bota z przepalonymi stykami. Taka mieszanka angielskiego z piosenek swoich ulubionych piosenkarek, takich jak wielki hit Ariany Grande "I blew out these motherfuckers from Manchester(Fuck UK, praise Allah)" i polskiego dialektu menelskiego. 
No i czyja to jest wina, tak już konkludując powyższe wnioski? Weźcie normalną laskę, zostawcie ją w liberalnym środowisku, pod wpływem obcego kodu kulturowego, influenserów i jutuberów, będących reprezentatami tego kodu i przede wszystkim wynalazku szatana - mediów społecznościowych, z wyszczególnieniem instagramów i tego rodzaju portali. Dostajecie w ten sposób mutanta, którego bardzo trudno jest wyleczyć z posiadania zabetonowanego łba.

Bo musicie zrozumieć, że to co ja napiszę pod zdjęciem Ani lat 19 pod kontem @cośtamcośtam21424 jest kompletnie bez znaczenia. To co ma znaczenie to fakt, że media społecznościowe i ich konsekwencje były katastrofą dla rodzaju ludzkiego.

Anon

Komentarze