Kebabowe drony a sprawa polska
Tydzień temu minister Błaszczak zelektryzował środowisko zajmujące się obronnością wstawiając enigmatycznego tweeta ze zdjęciem bezzałogowca do złudzenia przypominającego tureckiego drona Bayraktar TB-2.
Jak okazało się kilka dni później Polska nabyła 4 zestawy (po 6 dronów w każdym) tych bezzałogowców za około 1mld zł w ramach pilnej potrzeby operacyjnej, co jest symptomatyczne. Ta procedura jest wybiegiem mającym na celu ominięcie postępowania przetargowego i innych biurokratycznych procedur stosowanych przy "zwyczajnych" zakupach uzbrojenia. Zamiast zreformować proces pozyskiwania sprzętu wojskowego jak na poważne państwo przystało, to my stosujemy patologiczne wybiegi i kupujemy sprzęt bezpośrednio od producenta, bez oddziaływania konkurencyjnych podmiotów i niejako obok prowadzonych przez Inspektorat Uzbrojenia programów dronowych Gryf i Zefir. Trudno pozbyć się wrażenia, że to doraźny zakup o charakterze politycznym będącym symbolem zmiany/korekty kursu naszej polityki zagranicznej. Czy to dobrze bratać się z Turkiem? Jeden rabin powie tak, drugi nie. Nie wiem. Nie chce udawać eksperta od polityki zagranicznej. Wystarczy mi, że udaję takiego od obronności.
Jeśli śledziliście choć jednym okiem zeszłoroczne starcie w Górskim Karabachu, to na pewno przebiła się do was narracja, że Azerowie pokonali Ormian dzięki masowemu wykorzystaniu dronów. To jest właśnie jedna z tych konstrukcji, która brała udział w tym konflikcie i z której pochodziły liczne nagrania niszczenia armeńskich czołgów, zestawów przeciwlotniczych i artyleryjskich którymi chwalili się w internecie Azerowie. Niektórzy z komentatorów wysnuli prosty wniosek, że skoro te drony z łatwością niszczyły sprzęt należący do Armeńskich Sił Zbrojnych, będący w większości prowiniencji radzieckiej/rosyjskiej, to i nam by się przydały. Obawiam się że do podobnego wniosku doszli nasi decydenci w MON. Dlaczego ten wniosek jest błędny? Starcie w Karabachu jest nieporównywalne do potencjalnego starcia polsko-rosyjskiego na którego ewentualność nasze Siły Zbrojne powinny być jak najlepiej przygotowane. Nie tylko z uwagi na warunki geograficzne. Armenia jakkolwiek by heroicznie nie walczyła, to jest państwem biednym którego nie stać na zakup wystarczającej ilości nowoczesnego sprzętu wojskowego, w tym na budowę warstwowej obrony powietrznej. Azerowie masowym użyciem dronów różnych klas doskonale pokazali jak bezbronne są wojska bez warstwowej obrony powietrznej. Przekonali się o tym także bogaci Saudowie, którzy mimo posiadania drogich i zaawansowanych technicznie zestawów obrony powietrznej Patriot, często nie byli w stanie ochronić swojej infrastruktury naftowej przed atakami dronów rebeliantów Huti z uwagi na zaniedbania w dolnych piętrach obrony powietrznej. Rosjanie niestety takim warstwowym systemem obrony powietrznej dysponują i bez jego przełamania lub osłabienia zakupione przez nas tureckie drony mogą być bezużyteczne. W dodatku wiemy też że kacapy mieli do czynienia z tymi dronami w Syrii i udało im się je zestrzelić, stąd podejrzenie że mogą mieć je rozpracowane i dzięki licznym środkom walki radioeletronicznej (WRE) będą w stanie je zakłócić. Nie twierdzę, że musimy się przygotowywać tylko do najbardziej pesymistycznego scenariusza starcia. Te drony mogą być przydatne w sytuacjach poniżej progu wojny, czy też właśnie przy wywalczeniu przewagi powietrznej. Po prostu chce obalić mit jakoby bojowe bezzałogowce były jakimś "wunderwaffe".Co jest jeszcze nie tak z tym zakupem? To, że po przeciwpancernych pociskach kierowanych Javelin i dywizjonie wyrzutni rakietowych Himars jest to kolejny zakup uderzający w interesy rodzimej zbrojeniówki. Daleko mi do domagania się samowystarczalności Polski w zakresie sprzętu wojskowego. Jest to postulat głupi i niemożliwy do spełnienia. Natomiast uważam, że powinniśmy się skupić na kilku segmentach sprzętu wojskowego szczególnie dla nas istotnego i produkować go w Polsce. Tam gdzie rodzima zbrojeniówka wykazuje potencjał łożyć na badania i rozwój, a tam gdzie nie domaga pozyskać licencję i jak najszerszy transfer technologii. Trzeba jednak pamiętać, że kołdra jest krótka i skupić się na rzeczach na prawdę priorytetowych kosztem innych. Są to ciężkie wybory, które mogły by wiązać się ze zwolnieniami w niektórych podmiotach polskiego przemysłu zbrojeniowego, a na to obecna władza sobie nie może pozwolić, więc brniemy od lat w retorykę - Z NICZEGO NIE REZYGNUJEMY. Do tego potrzebna jest także długofalowa wizja i strategia, a o to ciężko gdy państwowa Polska Grupa Zbrojeniowa od objęcia władzy przez Dobrą Zmianę ma już 6 prezesa.
Takim segmentem w którym podmiot naszej zbrojeniówki ma potencjał, ba nawet sukcesy eksportowe są właśnie bezzałogowce. Przedsiębiorstwo WB Electronics jest producentem dronów Fly-eye i Warmate będących na wyposażeniu Sił Zbrojnych RP i choćby Ukrainy, gdzie sprawdziły się podczas konfliktu w Donbasie przy przeciwdziałaniu rosyjskich systemów WRE. Są to małe statki powietrzne jednak jakieś kompetencje są i warto pamiętać, że kluczowymi komponentami dronów są systemy łączności i obserwacji. Skonstruowanie większego płatowca nie powinno stanowić dużego problemu. Minister Błaszczak przy okazji ostatniego zakupu mówił, że doszło do niego, gdyż rodzima zbrojeniówka nie dostarcza bezzałogowców tej klasy. To prawda, ale dużo w tym winy MONu. Bez zysków z zamówień dla WP ciężko takiemu podmiotowi jak WB rozwijać większe konstrukcje. Pod koniec 2018 gdy rozstrzygano program dronów Orlik warty 800mln zł kontrakt przyznano nie wcześniej wspomnianemu przedsiębiorstwu mającemu doświadczenie w produkcji bezzałogowych statków powietrznych (BSP) tylko dla PGZ nie mającego odpowiednich kompetencji i w efekcie dronów tych nie ma i nie wiadomo kiedy będą. W rozbudowie własnych kompetencji w tym zakresie nie pomogło także przekładanie innych programów dotyczących zakupów BSP
Produktem grupy WB jest także Zautomatyzowany System Kierowania Ogniem Artylerii Topaz, który integruje naszą artylerię lufową i rakietową w jeden spójny system wymiany informacji i dowodzenia w którym bezzałogowce wpięte do tego systemu mogą prowadzić rozpoznanie i wskazywać cele jednostkom ogniowym artylerii znacznie zwiększając ich zdolności. Tymczasem my kupujemy od USA wyrzutnie rakiet Himars w konfiguracji 100% amerykańskiej z ichnim systemem dowodzenia i tureckie Bayraktary. Integracja obu tych konstrukcji z naszym systemem może być mocno problematyczna o ile w ogóle możliwa. Zamiast rozbudowywać istniejący system o nowe kompatybilne z nim sensory my kupujemy drogie klocki, które ciężko będzie do niego dopasować.
Zawisza Tęczowy
Komentarze
Prześlij komentarz