Gwiezdne wyprawy
Jest środek nocy. Za wybitnie szczelnym oknem głucha ciemność. W środku tli się jedynie miła oku lampka. Bezimienny wojownik kodu wyrusza na kolejną przygodę w nieznane, ku czci wysokich wartości, w nadziei na osiągnięcie chwały i doświadczenia potrzebnego do swojego finalnego wyzwania.
Narzędzie artysty
Noc w bloku jest zawsze taka sama, bez względu na porę roku. Podobnie jest z nocą w pociągu. Fenomen tej sytuacji polega na tym, że przebywa się w odizolowanym od naturalnego klimatu pomieszczeniu kompletnie odciętym od świata. W środku zwykle pali się światło, kontrastujące z tym co jest za oknem, za którym właściwie nic nie widać. Wszelkie bodźce słuchowe również nie są angażujące. Człowiek osadzony długotrwale w takiej przestrzeni nabiera podświadomie poczucia izolacji, osadzenia w jakiejś celi, podróży przez nieskończony kosmos w jakiejś kapsule bądź statku kosmicznym. W pociągu dodatkowo na większości tras pomieszczenie ogarnia nieustanny szum i sporadyczny rytmiczny stukot, które wprowadzają człowieka zmęczonego w dziwny, chaotyczny trans - w psychozę która pozwala na niebanalne wizje i myśli.
Tęskno mi do takiej jazdy pociągami, którą swego czasu uprawiałem namiętnie dzięki potężnym zniżkom. Dziś ze względu na szereg czynników pozostaje mi stacjonarny pokój w środku nocy, który jest o wiele mniej dziki - potrafi być przyjazny i bardzo komfortowy. Odpowiednia muzyka i oświetlenie przygrywające deszczowi za uchylonym oknem w środku nocy to coś pięknego, co każdy powinien w młodości uświadczyć. Ale deszcz obecnie jest nieistotny - liczy się zamknięcie w swojej kapsule i podróż w nieznane.
Dokąd ta podróż i co właściwie miałby dobić człowiek tak oddzielony od reszty świata wokół, pogrążonej we śnie? Co można robić w środku nocy w takiej sytuacji? Jeśli powiecie mi że czytać to was zapierdolę młotkiem. Być może istnieje różnica między czytaniem w dzień oraz w nocy, ale nie po to dobiera się odpowiednie otoczenie i czas które w konkretny sposób oddziałują na nasz mózg i jego pracę, aby zaraz popadać w wygodnicki konsumpcjonizm. O nie - ta ciemnia i głuchota za oknem, odpowiedni dobór światła i muzyki, nokturnalny tryb naszego organizmu i idące za nim lekkie zmęczenie oraz rozluźnienie pracy przedniego płata czołowego - to wszystko służy za narkotyk, za narzędzie które modeluje naszą percepcję w specyficzny sposób, co ostatecznie wykorzystujemy do kreatywnej pracy.
Historia wielkiego portalu
Stoję za wszystkimi usprawnieniami na SRACE oraz za samym jej postawieniem. Z tej pozycji pragnę wspomnieć o kilku rzeczach które działy i dalej dzieją się za kulisami, ale osobiście traktuję je jako część SRAKA Experience™ i chciałem się nimi podzielić.
Nie ma sensu tłumaczyć w jakich okolicznościach powstała SRAKA, jaki stał za tym zamysł itd. Wierzę że było to już wspominane tu i ówdzie. Co jest istotne to fakt, że jakiś czas przed tym zastanawiałem się nad postawieniem swojej własnej odrębnej strony ale jednocześnie za darmo i nie na jakimś dziadowskim darmowym hostingu z którym nigdy nie czujesz się jak w domu i borykasz się z dziwnymi ograniczeniami.
I tak pomyślałem o platformach blogowych - te wciąż posiadają szereg ograniczeń, ale przede wszystkim wydają się stabilne i mniej oszukańcze. Taki blogger jest całkiem spoko ale nie pozwala napisać swojego szablonu od zera - google musi coś z tego mieć więc naturalnie daje dostęp jedynie do serii szablonów które faktycznie można edytować, ale jeśli wywalisz wszystko i zostawisz tylko head&body to strona się posypie. Nie możesz więc idealnie urządzić się tak jak chcesz. Ale zaraz - jeśli możesz edytować html, to równie dobrze możesz zakryć cały ten gówniany szablon jedną wielką płytą i na niej budować resztę serwisu. I okazało się że rzeczywiście, jest to w pełni legalny ruch i działa to. Bez ówczesnego ogarnięcia tej kwestii nigdy nie postawiłbym SRAKI bo SRAKA to jednak nie jest zwyczajny blog i jako spętana googlowym szablonem gównostronka nigdy nie byłaby tym samym.
Pierwotnie SRAKA wyglądała absolutnie minimalistycznie - z jednej strony dlatego że ciężko mi było manewrować w upośledzonym edytorze bloggera, ale z drugiej dlatego, że sam webdev który uprawiałem był podszyty ironią. I tak jak autor obrazu czy filmu zostawia w swoim dziele określone symbole i prowadzi je w określony sposób aby dać wykaz swojemu zamysłowi, tak samo dla mnie układ i wygląd tej strony był swego rodzaju formą ekspresji, postulatem - strona może być dosłownie goła i wciąż szczuć charyzmatyczną treścią, wybijać się w pełni pewności siebie i swojej błyskotliwości. Trochę ironicznie, trochę na serio.
SRAKA w swojej pierwotnej odsłoniePerfekcja. pic.twitter.com/J7HbPY3Few
— Bomasz Taranowski (@tebaranowski) March 27, 2021
Od tamtej pory, gdy ustanowiona została "baza", pozostało tylko stronę rozwijać i dodawać do niej usprawnienia. Był to kompletny styl wolny i dodawana była na poczekaniu funkcjonalność która wydawała się aktualnie potrzebna; wyświetlanie samych artykułów i tematów tak aby można je było po ludzku napisać w api bloggera i wyświetlić na stronie, organizacja tego wszystkiego tak by można było po tym nawigować jak po stronie internetowej, różne duperele które sprawiały że strona zdawała się zawsze wyglądać i działać tak, jak miała.
Dziwne guziki i aportujący JavaScript
Ostatnim istotniejszym usprawnieniem było ściąganie listy ostatnich opublikowanych artykułów. Kolega Rublow wspomniał mi że ludzie byli zdezorientowani faktem, że na głównej stronie nie było żadnych artykułów, tylko misterny napis [OSTATNIE ARTYKUŁY] w które najwyraźniej mało kto się odważył klikać. No bo nawet jeśli świeci na niebiesko w sensie może jakiś link, to kto normalny robi takie odnośniki - na każdym innym serwisie są kafelkowe guziki i wielu ludziom nawet do głowy nie przychodzi że można tak frywolnie korzystać z hiperlinków (osobiście pierwszy raz spotkałem się z tym na vichanie napisanym przez Marcina Łabanowskiego ps. Czaks, który z kolei pewnie podebrał ten pomysł od japońców).
Należało w zaistniałej sytuacji sprowadzić artykuły na główną. Tylko jak to zrobić, żeby się nie narobić? Kiedy ktoś publikuje artykuł to zwykle dodawany jest on ręcznie na główną listę (40 sekund roboty), ale żeby dodawać na dwie osobne listy to już - uwierzcie mi - za dużo pracy. Należało zatrudnić skrypt i problem polegał na tym, że kiedy posiada się normalny serwis, to posiada się bazę danych, w której zapisywane są wszystkie artykuły, nagłówki, teksty, obrazki, loginy, hasła, etc. i później tylko się je odpowiednio wyciąga. Blogger nie oferuje żadnej bazy danych (tzn. ma bazę danych bo gdzieś przecież to wszystko trzyma, ale nie oferuje do niej dostepu). Istnieje jedynie panel gdzie pisze się i publikuje teksty, a oprócz tego nic. Naszą jedyną bronią w tym starciu jest HTML + JavaScript (czyli to co sprawia że np. wypełnia ci automatycznie pole tekstowe na stronce).
Jak więc pobrać listę ostatnich tematów nie mając źródła? Należy zrobić coś pojebanego, jak zwykle obchodzić ograniczenia w kreatywny sposób. I tak też tematy na stronę główną ściąga JavaScript, który metodą fetch() pobiera html całej strony "Ostatnie artykuły" (którą od użytkownika dzieli zaledwie jedno kliknięcie), zamienia go na tekst pisany, wycina fragment w którym są artykuły i odpowiednio go obrabiając dodaje tematy na główną stronę. Wszystko jest zautomatyzowane tak, że mogę sobie ustawić jedną zmienną aby skrypt wystawiał np. 10 ostatnich tematów a nie 5, jak jest obecnie. Grunt w tym że pobieram ostatnie tematy ręcznie (własnym kodem), choć normalnie na bloggerze nie powinienem móc tego robić. I takich historii było już kilka.
Ambitne ficzury
Funkcjonalność i minimalizm były dla mnie bardzo ważne, jako że sam wszak jestem internautą i nie znoszę niepotrzebnego syfu na stronie która ładuje się pół minuty i wymaga klikania w 3 okienka a na którą wszedłem tylko po to żeby przeczytać ile minut mam gotować jajko na twardo. Ja nawet nie zgadzam się na te wszystkie ciasteczka, po prostu wchodzę w konsolę i wywalam wszystkie elementy które zasłaniają mi właściwą stronę. Bardzo nie chcę aby moje dzieło było tak samo ułomne i nosiło znamiona tych samych grzechów. Zawsze mam to na uwadze gdy bawię się w webdev.
Jednocześnie myślę że istnieje we mnie jakaś chęć popisania się - niekoniecznie jako osoba, może być jako sam serwis SRAKA - co popycha mnie do próbowania różnych nowych dodatków. Dodatków użytkowych, których na innych stronach możecie nie uświadczyć.
Tryb nocny dodałem praktycznie od razu. Ze względu na wygodę zapisałem preferencję co do niego w ciasteczkach. Tryb nocny zresztą uważam za konieczność i podstawę. Nie wyobrażam sobie prowadzić serwisu który ma wielkie białe tło i nie oferuje przyciemnienia go. Jest to pewnego rodzaju troglodytyzm, to coś jak nie mycie rąk przed jedzeniem.
Po trybie nocnym przyszła pora na justowanie tekstu. Oryginalnie tekst był justowany do środka i na monitorze komputera wyglądało to całkiem przyzwoicie (trochę dziwnie, ale to część ironicznego stylu). Jednak kilka osób korzystających z telefonu narzekało na wygląd i tak najpierw dodaliśmy wykrywanie urządzenia i justowanie na całą szerokość na telefonach, a następnie to samo na komputerach. Funkcjonalność i wygoda ma prymat, ale wyniki sondy pokazały że ludzie są lekko podzieleni co do sposobu justowania i sam przyznam że zniesienie justowania do środka było odejściem od "czegoś" więc z czasem dodałem panel dzięki któremu można ustawić sobie dowolne ręczne justowanie - dziwne? Może. Fajne? Z pewnością. Inne strony wam tego nie oferują.
Wreszcie ostatnio schowaliśmy kompletnie opcje do szufladki, a po drugiej stronie dodaliśmy szufladkę z własnymi kursorami. Pomysł na kursory wziął się właściwie z tego, że pewnego wieczoru doznałem natchnienia i chciałem dodać do strony cały szereg działów (było to w okolicach dodania Frakcji). Postanowiłem przedstawić swoje pomysły i zapytać wszystkich z redakcji czy sami nie mają jakichś pomysłów i tak kolega Anon rzucił niezobowiązująco pomysł głowy Teda Kaczynskiego zamiast kursora. Wiedzcie moi drodzy, że kursor Teda istnieje, został już pomyślnie użyty w prototypie napisanym przez kolegę Rublowa i znajduje się na jego stronie redakcyjnej. Temat szybko przycichł, ale wciąż o nim pamiętałem i niedawno zabrałem się za pisanie całego globalnego systemu który umożliwiałby zmianę kursora na dowolny z szufladki. Zapisywanie kursowa w ciasteczkach jeszcze przed nami, dotychczas nikt o brak zapisu kursora nie składał skarg.
Return to monke
Wszystko to oczywiście jest jako tako pisane ręcznie - nie są to szablony z wordpressa i monstrualne kawałki kodu wygenerowane z dreamweavera czy innego softu dla ułomków. I to niesie za sobą właśnie cały ten mały pochód dziwnych ale ciekawych i oryginalnych funkcji. Kiedyś, na początku internetu praktycznie każda strona internetowa była inna, ponieważ nie istniały standardy, nie istniały szablony i każdy pisał nową stronę swoim sumptem - sprawiało to, że strony były ciekawsze, bardziej kolorowe, czasem brzydkie i wieśniackie a czasem zaskakujące zarówno pod kątem szaty graficznej jak i praktycznego użytku. Dziwna mozaika w tle, zamiast kafelek guziki w komórkach tabeli, skromny i schludny wygląd, zwykle jakiś ciekawy popis charakteru autora w stopce strony.
To były czasy, moi drodzy. Aż wreszcie nastał kanon mody dla stron i każda obecnie wygląda a w szczególności działa tak samo, choć czasem wkładane jest wiele wysiłku w to, abyście tego nie zobaczyli. SRAKA w jakimś stopniu wyłamuje się i z tej konwencji. Jest powrotem do frywolnych czasów pisania stron tak jak się chce, pomimo hostingu na przerżniętej szablonami i ograniczonej domenie bloggerskiej. Ja jeszcze ostatniego słowa nie powiedziałem w kwestii kolejnych ciekawych usprawnień. Czeka nas jeszcze rewolucja spowodowana odkryciem że można wstawiać kawałki kodu do samego artykułu, a nie wszystko pchać globalnie do szablonu. Mam wciąż szereg coraz bardziej ambitnych pomysłów i spodziewam się ich więcej - prawdopodobnie czekam na pomysł swoistego opus magnum, które użytkowników wprawiałoby w podziw a mnie wypełniło dumą. Mimo że ten osrany kibel zwany witryną Klubu Jagiellońskiego i tak już został zdeklasowany w momencie gdy wprowadziliśmy tryb nocny.
Cokolwiek jest na tej stronie, jest podszyte jakimś zamysłem, odrobiną pracy intelektualnej i manualnej. Jest takie, choć mogłoby być inne. Wiem że ludzie oglądający to z zewnątrz, a nawet koledzy z redakcji widzą to inaczej. Widziałem na twitterku już kilka komentarzy na temat wyglądu tego serwisu i dla większości ludzi - tak jak dla mnie wobec innych obcych stron - jest to po prostu stronka z losową użytecznością która w dodatku nie wygląda estetycznieBajeranckoOJaPierdoleAlePortfolio. Nikt nie zastanawia się skąd w ogóle wyciągane są memy na głównej czy dedykowane kursory skoro blogger nie udostępnia bazy danych. Nie ma to zresztą znaczenia, czasem po prostu mam bekę z ułomków którzy nie rozumieją że mógłbym tę stronę spętać tym samym smutnym jak pizda stylem rodem z wordpressa w 10 minut ale wtedy wręcz zaczęłaby wyglądać i funkcjonować gorzej. To tu właśnie rodzi się coś ciekawego po 15 latach posuchy. I dlatego też czasem zastanawiam się czy ktoś kiedyś nie spojrzy na te małe egzotyczne dodatki i nie pomyśli sobie "ciekawe."
Było warto
I
te małe i większe sprawy, cała ta zabawa w kotka i myszkę z
ograniczeniami, walka z edytorem, sprawdzanie jak jeszcze można
powyginać i naprężyć tę stronę badając jej limity i zastanawiając się
czy zaraz się wszystko nie posypie - w dużej większości były właśnie
owocem
długich nocy spędzonych na pracy w odpowiedniej atmosferze. Były wyprawą
ku gwiazdom. To nigdy nie była jakaś wielce trudna robota nad którą
siedziałbym całą noc, ale część z tych zadań zabierająca czas na namysł,
przeglądanie dokumentacji i wdrażanie w istocie zdominowała mi kilka
nocy i to się dla mnie liczy w tym najbardziej. To dla tych nocy tak
naprawdę warto wpadać na kolejne pomysły i podkreślać nim tylko ten
osobliwy manifest napisany w HTMLu.
Mig
Komentarze
Prześlij komentarz