Dyskretny urok klasy średniej

Dwa tygodnie po ogłoszeniu Polskiego Ładu tyłki libków nadal hajcują się jak stosy Świętej Inkwizycji. Kto chce zniszczyć klasę średnią? Czy kaczyzm przetrwa sto lat? Dlaczego muszę zgodzić się z Żydem? Czemu dosłownie nic się nie stanie? Zapraszam na konkretną porcję świeżej w(o)łoszczyzny.

Powiedzmy wprost: Polski Ład to lekki syf. Dopłacanie deweloperom do interesu, niedługo lekarzom do pensji, do tego więcej gotówki, z której połowę i tak pewnie zeżre inflacja. Na dodatek jacyś jajogłowi wyliczyli, że na czysto budżet będzie pięć miliardów w plecy. To nie jest coś, od czego szczęka opada nawet najtwardszym kaczystom. Jeśli nie jesteś klepaczem kodu, który uciekł przed fiskusem z etatu na B2B, twój dodatkowy roczny wkład zakręci się wokół kilku lekcji jazdy konno dla małej księżniczki. W takim razie czemu Tomasz Urbaś ciągle grozi plebsowi ponownym rozpaleniem pieców w Auschwitz, a ludzie bez pojęcia o tym, jak działa rezydencja podatkowa, już drugi tydzień chcą przenosić swoje bezużyteczne stanowiska z korpo do Czech?

Bill Clinton powiedziałby: gospodarka, głupcze. W przeciwieństwie do Billa, mojej parówy nikt oprócz mnie nigdy nie dotknął, więc mówię od razu, że chodzi o coś innego. Przez ostatnie 30 lat Polki i Polacy… przepraszam, fajnopolacy, robili wszystko, żeby schować drabinę, bo po nich jeszcze wejdzie po niej inny cham. Wiecie, ile trudu włożyli politycy i media w wykuwanie nowych elit i klasy średniej? Historia Polski miała się skończyć jak ta światowa u Fukuyamy. Klasa oświeconych, miejskich liberałów miała już na zawsze górować nad chamstwem, Jolanta Kwaśniewska uczyć buraków jeść bezę, Najsztub jazdy samochodem, a Durczok etyki. Czasem tylko bramy fajnopolackiego raju uchyliłyby się dla jakiegoś dzi*nnikarza albo telewizyjnego kurwiszona, który do końca życia spłacałby dług żartami o sraniu na wydmy albo sojowym latte na Twitterze. Takiego chuja.

Niestety, Polski Ład nie zmieni dosłownie nic. Co fajnopolak straci, a zwykły Polak zyska, w większości rozpłynie się w inflacji albo zniknie w kieszeni prywaciarza. Starczy na prywatną wizytę u lekarza, może w końcu pośle się gówniaka do żłobka. Ale właśnie tego libek, fajnopolak, mieszczanin boi się najbardziej. Że spotka chama w kolejce do Medicoveru, chamskie dziecko w prywatnym Raju Małego Odkrywcy, a w samolocie do Jordanii na fotelu obok będzie siedział cham. Odpuszczając usługi publiczne, PiS poszerza przepaść między Polską państwową a Fajnopolską prywatną. Przy okazji, wciskając chamowi do ręki zwitek banknotów na prywatny żłobek i wakacje, obraża aspiracje i tożsamość fajnopolaka, któremu całe życie upłynęło na uciekaniu od chama i zacieraniu śladów własnego chamstwa. A teraz ktoś mu to przypomina, przysuwa chama coraz bliżej i w dodatku jest to, ten, no, prawiczek bez konta w banku.    

Czasem wystarczy sama świadomość, że cham może mieć kapkę lepiej. Bo domniemane straty finansowe to dla fajnopolaka bóle fantomowe, im się zasadniczo nic nie dzieje. Po fantazjach o drugiej Grecji na deser wjeżdża cały zestaw fajnopolackich mechanizmów obronnych: a bo ja cienszko pracowałem, a bo nie będę płacił na armię nierobów. Fajnopolaku, spójrz w lustro. Twój pradziadek był ze wsi, dziadka Polska ludowa nauczyła się podpisywać i pozwoliła mu zdjąć gumiaki. Ty albo twoi rodzice wyciągnęliście dobry los na loterii transformacji, ale Kaczystan i tak w marcu miał najniższe bezrobocie w UE. Zresztą, fajnopolacy narzekają, że to PRL stworzył kastę wyuczonych nierobów, którzy nie chcą być fajni i liberalni jak oni. A co jeśli stworzył też ciebie, typie lub typiaro? Przecież od groma tych nowych mieszczan to potomkowie komunistycznej nomenklatury albo jakiejś uczelnianej inteligencji, która z PRL wyniosła: 1) kapitał kulturowy i znajomości, 2) lekcję konformizmu, który wystrzelił ich jak katapulta w III RP. W nowej rzeczywistości to twoja kasta przemalowała się na europejskość i postępowość, no i już uwłaszczona ustawiała chamów do pionu mając w IPN teczki grubsze niż mój bęben. Już jest ci trochę bardziej wstyd drzeć japę o PRLu bis?

PiS wie co robi, gdy próbuje wgrać potomkom chłopów mental międzywojennego ziemianina. Bo libki, fajnopolacy, mieszczanie też są z chamstwa i im bardziej są, tym mocniej od niego uciekają. Reakcje libków i fajnopolaków nawet na nieudolne próby ulżenia chamowi w niedoli są bardzo mocne. Bourdieuowska groźba utraty statusu też taka jest, bo polskie mieszczaństwo jest młode jak piczowąs niżej podpisanego. Fajnopolacy są o półtorej recesji od degradacji do chama, dlatego medialno-polityczny liberalny golem podtrzymuje tę ścianę jak tylko może. Kiedy kurwisz na intelektualną impotencję opozycji, pamiętaj, że to właśnie nowe mieszczaństwo stworzyło się w opozycji do czegoś, ale samo w sobie nie ma treści. Tak jak PO przez lata była politycznym usprawiedliwieniem stylu życia fajnopolaków i niczym więcej. I taką umrze.

Temu trzeba zgodzić się z Andrzejem Lederem. On, choć liberalny Żydek, zauważył, że polskie mieszczaństwo to bezideowa masa skupiona na ochronie własnej dupy, bo przez cały XX wiek to cudze ręce ugniatały Polaków jak ciasto. Jak nie zaborcze albo niemieckie, to radzieckie. Ledwo zachłysnęliśmy się niepodległością, a już znowu dupsko smagał nam obcy bicz. To stąd u mieszczan wręcz biologiczny strach przed utratą społecznej pozycji, mimowolnie przekładany na obecne realia. Tylko, w przeciwieństwie do dawnych elit, fajnopolactwo nie ma funkcji narodotwórczej. Kopiują gusta, zamiast je tworzyć (tak, ty wapniaku który co roku słucha tych samych piosenek w Trójce - do ciebie mówię). Oddzielają się od rodaków grodzonymi osiedlami i gardzą nimi jak psami. Gardzą też polskim narodem w swojej prostackiej oikofobii, która przejawia się ostentacyjną europejskością, ateizmem, ślązactwem i Bóg jeden wie, czym jeszcze, zamiast próbować go współtworzyć i ubogacać. Ból dupy mieszczaństwa o propozycje PiS jest fajny, a łezki libków smaczne, ale Polski Ład na dłuższą metę nie może nic zrobić. No, koledzy, do brzegu. Bez syntezy, pracy na wspólne dobro chama i mieszczanina, jakim jest Polska, to my daleko nie zajedziemy. Kaczysto, zamiast tracącego wartość hajsu do ręki, domagaj się od PiS wzmocnienia instytucji państwa i usług publicznych. A ty, fajnopolaku, wyłącz już tę Trójkę i następnym razem nie bierz srajtaśmy na fakturę VAT. Korona ci od tego z głowy nie spadnie. Na razie kaczyzm z palcem w dupie będzie trwał trzy kadencje, a to też od ciebie zależy, czy będzie to sto lat.

Wołoch

Komentarze