Wywiad z Marszałkiem

     



    Pewnego dnia, podczas typowej narady redakcyjnej w Srace, wpadliśmy na szalony pomysł, który mógłby uczynić nasz skromny serwis sławnym na cały świat. Otóż padł pomysł, by wywołać ducha Marszałka Piłsudskiego i przeprowadzić z nim wywiad. Taki prawdziwy, a nie udawany, jak to miało miejsce u konkurencji. Zabraliśmy się więc ostro do roboty, nawiązaliśmy kontakt z wróżką Ludmiłą, od 50 lat zajmującą się wywoływaniem duchów i pełni nadziei znaleźliśmy się pewnego zimnego, kwietniowego wieczoru u rzeczonej Ludmiły. Niestety na skutek różnych drobnych nieporozumień seans spirytystyczny zamienił się w seans spirytusowy i zamiast wywoływać ducha Marszałka, urżnęliśmy się wszyscy niczym poseł na wyjeździe służbowym w Madrycie. Doszło do kilku pożałowania godnych incydentów, między innymi jeden z kolegów redaktorów biegał nago po ulicy, krzycząc coś o społeczeństwie postindustrialnym. Następnego dnia obudziliśmy się wszyscy na potężnym kacu, także tym moralnym. Uznaliśmy, że skoro słowo się rzekło, to trzeba wywiad przeprowadzić. Jeśli nie z duchem, to przynajmniej udając, że naprawdę rozmawialiśmy z Józefem Piłsudskim.

    Kto miał się podjąć tego trudnego zadania, jeśli nie obiekt westchnień wszystkich bibliotekarek w Polsce, skromny Ukasz bibliotekarz. Zakasałem rękawy i wziąłem się do roboty. Poniżej prezentuję Państwu oficjalny, nieautoryzowany wywiad z Marszałkiem Józefem Piłsudskim. Na ewentualne zarzuty, że taki wywiad był już w przeszłości przeprowadzony przez konkurencję odpowiem, że w przeciwieństwie do nich, my jesteśmy redakcją niezależną i niepartyjną. Nie dostajemy pieniędzy ze spółek skarbu państwa, więc możemy sobie pozwolić na prawdziwie obiektywny wywiad.


- Witam serdecznie, Panie Marszałku. Dziękuję, że zgodził się Pan udzielić Srace wywiadu i od razu przejdę do zadania pierwszego pytania.  Jak wszyscy wiemy, od 6 lat w Polsce rządzi PiS, przez niektórych nazywany złośliwie "grupą rekonstrukcyjną sanacji", a przez tych mniej złośliwych również porównywany do rządów sanacyjnych. Co Pan Marszałek mógłby przekazać za naszym pośrednictwem młodszym kolegom w rządzie?

- Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić.

- Bardzo mocne słowa i czy na pewno sprawiedliwe? Przecież Jarosław Kaczyński, jest tak jak Pan, socjalistą. 

- Jechałem czerwonym tramwajem socjalizmu aż do przystanku "Niepodległość", ale tam wysiadłem.

- Czyli nie poczuwa się Pan Marszałek do wspólnoty poglądów i polityki z partią rządzącą, tym bardziej, że PiS jak i jego sympatycy bardzo często biorą sobie Pana na sztandar?

- Ja nie należę do żadnej partii, ja należę do Narodu. Niestety obecnie mam miliony zapalczywych, ale niczym nie ryzykujących wielbicieli. Powoływać się na Piłsudskiego, posługiwać się jego imieniem, zachwycać się nim i solidaryzować się z jego ideałami może każdy bezkarnie. Bo Piłsudski nie żyje.

- Być może któraś z partii opozycyjnych - PO, Lewica lub Konfederacja , jest tą mogącą poprowadzić Polskę do wielkości? Co Pan Marszałek myśli o opozycji?

W tym momencie Marszałek zafrasował się, pociągnął z fajki i wymamrotał coś o "kurwach i złodziejach".

- Czyli mam rozumieć, że polityczna przyszłość Polski nie rysuje się najlepiej?

- Polska to jeden wielki kołtun. Tylko dzięki zaiste niepojętej, a tak wielkiej i niezbadanej litości boskiej, ludzie w tym kraju nie na czworakach chodzą, a na dwóch nogach, udając człowieka.

- Jednym słowem, Naród...

- ...wspaniały, tylko ludzie kurwy, tak.

- Nigdy nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego taki patriota jak Pan, tak bardzo nienawidzi Polaków?

- Głowa moja pełna jest najdzikszych sprzeczności! Polacy okazali się kamieniem pleśnią pokrytym, a nie ładunkiem dynamitu.

- Ej, ale Polaków to Pan szanuj. I spokój stary dziadzie, bo zaraz w ryja dostaniesz!

- Ja też potrafię w mordę bić!

- Dobrze, uspokójmy się i kontynuujmy wywiad. Ostatnie pytanie z bieżącej polityki. PiS atakowany jest przez opozycję za łamanie konstytucji, w ogóle wszystkie strony spory politycznego w Polsce wydają się interpretować konstytucję jak im pasuje. Wiele osób bardzo krytykuje ten dokument z 1997 roku, a Pan Marszałek co o niej sądzi?

- Ja tego, proszę pana, nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty. Pierdel, serdel, burdel. 

- Rozumiem. To może teraz zmieńmy trochę temat. Co Pan sądzi o Unii Europejskiej i wszystkich konsekwencjach "integracji z zachodem"?

- Zachód jest obecnie parszywieńki. Bezsensownym jest wdawanie się Polski zbyt skwapliwie w stosunki zagraniczne zachodnie dlatego, ponieważ tam nic innego nie może nas czekać, jak tylko włażenie Zachodowi w dupę... i bycie w tej dupie obsrywanym. 

- Czyli, wbrew temu co mówi opozycja, nie można ufać Niemcom?

- Ja nikomu prawie nie wierzę, a cóż dopiero Niemcom.

- To bardzo ciekawe. Myślę, że wiele osób w Polsce, po takich słowach, nazwałoby Pana agentem Putina, antyeuropejczykiem, Konfederatą...

- Jednym z przekleństw naszego życia, naszego budownictwa państwowego jest to, żeśmy się podzielili na kilka rodzajów Polaków, że mówimy jednym językiem, a inaczej nawet słowa polskie rozumiemy, żeśmy wychowali wśród siebie Polaków różnych gatunków.

- Tutaj w pełni się z Panem Marszałkiem zgadzam. Tylko czy jest na to jakaś recepta?

- Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

- Czyli innymi słowy: ***** Tuska?

- He he he

- Wracając jeszcze do Pana słów o kulcie Marszałka, mam rozumieć, że poszedł on w złą stronę?

- Takiego Piłsudskiego, jak go przedstawiają współcześni, ja nie znam. Nieraz ze zdumieniem czytam, to co o mnie różni ludzie piszą. Są to najczęściej fałsze i brednie. A ja chciałbym, aby coś z prawdy o mnie przeniknęło do potomności.

- Na koniec muszę zadać pytanie, które od dawna strasznie mnie nurtowało. Czy jest Pan kukoldem?

- Kobiety są w ogóle najgorliwszymi propagatorkami mego imienia i wpływu i jestem im niezmiernie wdzięczny za to, że tyle dobrego zrobiły przez swój bardzo ładny instynkt narodowy, który wykazały.

- Czyli tak. Ok kukold. I już naprawdę na sam koniec - czy boli Pana Wielki Raków?

- Oj jak boli, oj jak boli.

- Dziękuję serdecznie za rozmowę i kłaniam się nisko. To mówiłem ja, Sympatyczny bibliotekarz.






Komentarze