Trumpizm - historia griftu

Mija już niebawem pięć lat od sławetnego roku 2016, gdy Donald J. Trump zapowiedział, że uczyni Amerykę wielką. Mija sobie te pięć lat i można zadać pytanie, co prezydentura Trumpa uczyniła wielkim? Czy Trump w ogóle uczynił coś wielkim? Czy ruchawka populistyczna z okolic 2016 roku cokolwiek wniosła do zmian politycznych na świecie?

Zacząć muszę od postawienia tezy - cały Trumpizm był jednym, wielkim griftem. Ja wiem, że chłop potrafi się wysławiać, wiem że brzmiało to podnośnie, ale uwaga - zostaliście oszukani. Zrobiono was w bambuko, elity pozostały elitami, Trump nie był /ourguy/, był grifterem i szarlatanem? Zaskoczeni? To teraz w ogóle rozbiję wam wasze głowy.

Zacznijmy od pierwszej i podstawowej rzeczy - mianowicie cała scena polityczna w US to macki dwóch organizacji. "Prawicowa" Council for National Policy i "Lewicowa" Council for Foreign Relations. Z jakiegoś kurwa dziwnego powodu większość polityków, gadających głów i tym podobnych jest powiązana z tymi dwoma środowiskami. Gdy Trump w roku 2016 był wybierany na prezydenta wiele osób sądziło, że będzie on antysystemowcem.
Niby jak? Facet jest miliarderem, wielki przyjaciel Jeffreya Epsteina(taki ziomek z penisem w kształcie jajka), też pewnie ujebany w afery, spiski itp. Kto mógł wierzyć, że ten gość będzie walczył z elitami, KIEDY ON SAM JEST REPREZENTANTEM ELIT? Rozbija mi to głowę. Wiara w to, że Trump będzie gdzieś tam walczył z establiszmentem była już dosyć naiwna.

Zakładamy jednak, że wierzymy w to, że gość jest 'fuck the system'. Co zrobił Trump gdy objął urząd? Kogo wzięto do Białego Domu? Otóż kurwa samych liberalnych, powiązanych z CNP łebków, pokroju Jareda Kushnera. To rzecz jasna poprowadziło prosto do polityki Trumpa, która była kontynuacją choroby zwanej republikanizmem, przy okazji kontynuującej myśl polityczną Imperium Amerykańskiego, polegającą m.in. na bombardowaniu bliskowschodnich wiosek.

Wielu Amerykańskich prawiczków, pokroju Mikołaja Fuentesa z programu Mexico First! stwierdziło i powtarzało to jak mantrę, że Donald J. Trump jest ofiarą swojej administracji i doradców. Otóż kurwa partia republikańska przyjechała mu do willi, przyłożyła zimnego Colta do potylicy i powiedziała "albo dajesz naszych ludzi na doradców, albo wpierdol". Można rzecz jasna zadać pytanie, jeśli Trump miał tak zaciekle walczyć z dipstejtami i lożami cieni, to czemu jego administracja była nimi obsadzona?
Prawdopodobnie wiąże się to z tym, że cała akcja była od początku skazana na porażkę. CNP ma długą historię brudów i afer, sięgających jeszcze prezydentury Ronalda Regała, a wszyscy, łącznie z ludźmi pokroju Alexa Jonesa są z tą organizacją powiązani.

Potwierdzeniem tych słów była konwencja CNP, na której pojawił się Trump. W glorii i chwale ogłosił WIELKIE, ZAJEBISTE OSIĄGNIĘCIA m.in. jakieś ekonomiczne sprawy, obniżki podatków(rzecz jasna pro-korporacyjne) i co najistotniejsze i kurwa najważniejsze - wielka pomoc, jaką Trump udzielił IZREALOWI przenosząc ambasadę do Jerozolimy. To jest właśnie esencja całego tematu stronnictw trumpowskich, byle wejść w dupę mosadowcom. Na dole macie wideo z zajścia, Trump ogłasza wielki sukces w podlizywaniu się Izraelowi ok. 18 minuty.


Nie wspomnę, że całą prezydenturę Donald podsumował UŁASKAWIAJĄC DOSŁOWNEGO SZPIEGA MOSADU XD. Jak to usłyszałem, to skisłem kurwa na czternastu poziomach. Pamiętacie te wszystkie memesy z Trumpem? Jak to nacjo-chłopcy się podniecali tym, że Trump będzie walczył z globo-homo... czekaj! Przecież ten ziomek paradował z tęczowymi flagami! Patrzcie jaki wierzący w Boga Amerykański patriota.

CNP jest generalnie kwestią dyskusji, bo ludzie mający wiedzę o tych organizacjach sami nie wiedzą co o nich myśleć. Jasne, że ludzie ubabrani w konflikt partyjny będą twierdzili, że CNP jest rasistowskie, złe, niedobre, blablabla, albo CFR jest lewackie i wgl. Natomiast mówiąc o kimś, kto nie jest ułomkiem, co taka osoba może wywnioskować z działań tych organizacji? Są tacy, co sądzą, że reprezentują one interesy nie do końca jasnych środowisk wpływu, ludzi zapewne bogatych, pewno wpływowych. Ci wierzący w globalny spisek sądzą zaś, że zasadniczo służą one jednemu celowi, pomimo powierzchownych różnic. Ja nie wiem, może tak, może nie, natomiast podstawową rzeczą jest to, że nie należy ufać jakiemuś Gabinetowi Cieni, który pociąga za sznurki w całej partii politycznej.

Co miał/będzie jeszcze miał z tego Trump? Zasadniczo to grift - kasę, wpływy, ślepych followersów, których szczytem była operacja służb, znana jako Q. Tak naprawdę w najwęższym punkcie zwolenników Donalda Trumpa mamy do czynienia z sekciarzami, którzy wierzą, że Pomarańczowy Człowiek przyleci na statku kosmicznym US SPACE MARINES i nie wiem, kopnie Bidena w jajco i uratuje kraj. Plus takiej sytuacji dla byłego prezydenta jest oczywisty, mianowicie poza byciem w kutas bogatym grubasem na stare lata Trump będzie miał dodatkowo bazę followersów. a tradycje trumpizmu będą mogły kontynuować jego dzieciaki.

Wracając jeszcze do Epsteina, o którym jeszcze co nieco powiem. Słuchajcie, ten ziomek miał wyspę i sieci przemytu żywego towaru, którymi woził nieletnie prostytutki(pan Epsteineł może mnie pozwać, jeśli to nieprawda, a nie czekaj xDD) i chcecie mi powiedzieć, że Trump, z którym jeździł na imprezy ruchać dupy ANI RAZU NIE POLECIAŁ LOLITA EKSPRESEM. Ani raz, nie molestował nikogo, nie łapał za pusi, w ogóle. Słuchajcie, fakty są takie - bogaci ludzie jeździli na tą wsypę, politycy, profesorowie uniwersyteccy, ludzie z Wallstreet. Prawicowi, lewicowi, demokraci i republikanie, wszyscy i absolutnie każdy jeden z nich, który obtrząsywał czternastolatki powinien wisieć.

Ale to nawet nie o to chodzi. Zakładamy, że Epstein był raczej powiązany z rozmaitymi dziwacznymi ludźmi, ze służbami etc. Możliwie, że zachodziły tam operacje Brownstone, z szurskiego blackmail, szantaż. Jakie są szanse na to, że ktoś kręcący się w takich okolicach nie jest pełny gówna? Malutkie. Nie chcę rzecz jasna sugerować jakichś straszliwych teorii, ale czasem trzeba zaufać intuicji i popatrzeć na znaki rysujące się na niebie, aby dostrzec, że coś tutaj śmierdzi.

Niezależnie od tego, czy Trump był agentem Loży Gabinetu Cieni Boga Żydokomuny(cc: Francis E. Dec), czy zwyczajnym grifterem, myślę, że jedno można powiedzieć z całą pewnością. Donald J. Trump nie był /ourguy/.

Anon

Komentarze